
Przejechał ponad 2 tys. kilometrów na rowerze, aby dowieźć jedną wiadomość. Wystartował z Kalisza i przez 24 dni podążał przez miasta, wioski oraz pod kanałem la Manche do Preston
Tak w wielkim skrócie można opisać wyprawę Romana Wesołowskiego, kaliskiego listonosza, rowerzysty–długodystansowca.
– Wróciłem z podróży do Heerhugowaard i Preston. Władzom tych miast przekazałem okolicznościowy list z okazji 20–lecia współpracy z Kaliszem. Była to trzecia i ostatnia podróż z serii wizyt w miastach partnerskich Kalisza – zapowiada Roman Wesołowki.
Całą trasę w jedną stronę pokonał na rowerze. Nocował najczęściej pod namiotem, na skraju lasu lub na kempingu. Droga prowadząca do Heerhugowaard, miasta w Holandii, była przyjemna. Holandia to rowerowy raj, szczególnie dla takich listonoszy jak Roman Wesołowski. Płaski teren, fantastyczne drogi rowerowe i ogromna życzliwość i zainteresowanie ze strony holenderskich rowerzystów. Średnio pokonywał 100 km dziennie, poza najtrudniejszymi dwoma dniami przed dotarciem do Preston w Wielkiej Brytanii w hrabstwie Lancashire.
– Mocno pofałdowany teren, bardzo zaskoczył mój organizm. Drogi gminne i powiatowe w Anglii są bardzo kręte, poza tym musiałem tez przyzwyczaić się do ruchu lewostronnego.
Po przedostaniu się na drugą stronę Kanału La Manche, Wesołowski miał do pokonania jeszcze prawie 500 kilometrów, by wypełnić swą misję i przekazać list władzom Preston. Mieszkańcy miasta ciepło przywitali strudzonego kaliszanina. W ciągu kilku godzin stał się sławny. Dziennikarze robili zdjęcia i przeprowadzali wywiady. O Romanie Wesołowskim można było przeczytać w dzienniku ,,Evening Post’’.
– Byłem zmęczony, ale bardzo szczęśliwy, że dotarłem na miejsce. Zgotowano mi gorące powitanie, zapewniono hotel. Z okazji mojej wizyty, na spotkanie do prestońskiego ratusza przybyli również moi koledzy po fachu.
W poprzednich latach Roman Wesołowski odwiedził już sześć miast partnerskich: Kamieniec Podolski, Martin, Erfurt, Hamm, La Louvierei Hautmont i nigdy nie miał powodu, by czuć się zagrożony. Zawsze wracał z powrotem na rowerze. Jednak tym razem po raz pierwszy skorzystał z autokaru.
– Ale tylko z powodu braku czasu. Miałem za krótki urlop – uśmiecha się listonosz.
Za rok planuje przejazd Szlakiem Bursztynowym, od Morza Bałtyckiego, do Adriatyku. (mag)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie