Reklama

Wsie służebne

11/09/2022 03:00

No i – dla większości z nas – po wakacjach. Czas powrotów z wakacyjnych wyjazdów – Zanzibarów, Egiptów, Malt (dotyczy też tej w Poznaniu), Międzyzdrojów, Międzywodzi i Miedzyborzy, Dąbek, Dębek lub zielonych wzgórz nad Soliną. Albo przynajmniej od babci na wsi (pozbawionym rustykalnych konotacji rodzinnych zawsze pozostaje tzw. agroturystyka). I właśnie o  niektórych z tych wsi – a szczególnie o pochodzeniu ich nazw – w tym odcinku słów kilka

Poszukamy mianowicie tych wiosek z bliższych i nieco dalszych okolic Kalisza, których nazwy wywodzą się od nazw profesji, jakie sprawowała w okresie średniowiecza znacząca część ich mieszkańców. Ich powstawanie na obszarze obecnej Polski, Czech i Węgier  było jednym z elementów wczesnofeudalnego ustroju, nazywanego również ustrojem „prawa książęcego”. Miał on swoje wzory w instytucjach książęcych i kościelnych w Bawarii, gdzie także do dziś można spotkać nazwy miejscowe tworzone na podobnej zasadzie. Głównym źródłem takich rozwiązań gospodarczych był karoliński projekt wyrażony w „Capitulare de villis”, pochodzącym z VIII w. W osadzie służebnej zamieszkiwała z reguły ludność – ludzie książęcy (homines ducis) jednej specjalności, która była zwolniona od części innych danin i ciężarów, ale – że nie ma nic za darmo – w zamian obciążano ich  specjalnymi obowiązkami rzemieślniczymi lub posługami na rzecz grodu. Wykonywali oni swoje prace w książęcej służbie dworskiej (np. Komorniki, Pracze, Kuchary, Piekary, Stróże, Czastary (od słowa czasta oznaczającego „droga bita”), służbie hodowlanej (np. Konary i Koniary, Owczary, Świniary, Kobylany, Skotniki – hodowcy bydła), służbie rzemieślniczej i wytwórczej (np. Smolary i Smolarze, Garbary i Garbarze, Kowale, Krawce, Łagiewniki – ludzie zajmujący się wytwarzaniem łagwi, czyli drewnianych beczułek bądź syceniem miodu i warzeniem piwa, Bednary, Mydlniki, Złotniki, Mączniki, Grotniki), łowieckiej (np. Psary – ludzie zajmujący się hodowlą i tresurą psów myśliwych, Strzelce, Jastrzębniki, Bobrowniki), rybackiej (np. Rybaki, Rybitwy, Niewodniki), bartniczej (np. Bartniki, Miodary, Bartodzieje) czy służbie związanej z produkcją alkoholu (np. Winiary, Piwowary, Chmielarze, Miedary i Miodary). Służebnicy (ministeriales) wykonywali swoją pracę w grodzie na dworach książęcym czy królewskim  lub w miejscu do tego przeznaczonym. W okresie późniejszym niektóre grupy służebnych i zapewne także osady służebne przeszły do fundowanych przez panującego majątków kościelnych. Żyli „o własnym chlebie” wypracowanym przez samego służebnika z rodziną na własnym, dziedzicznym gospodarstwie. Swoje powinności – o ile władca nie zdecydował inaczej – dziedziczyli.

U nas takie osady powstawały praktycznie wraz z państwem polskim – od X w. a nazwy, o których mówimy pojawiają się w dokumentach – od wieku XI. Na obszarze ziem piastowskich zachowało się ponad 400 wsi o takich nazwach, liczne – wsie lub ich pierwotne nazwy – zanikły. Najczęściej stosowaną zasadą, choć jak się za chwilę okaże – nie jedyną, było wówczas dodanie do nazwy zawodu przyrostka – niki lub - ary, , a dawniej jeszcze -arze, -nicy. Oczywiście przy zastosowaniu takiej zasady etymologicznej zjawisko powielania się tej samej nazwy w odniesieniu do kilku, kilkunastu a w skrajnych przypadkach nawet kilkudziesięciu osad było powszechne. Największe skupiska takich miejscowości dokumentuje się w Małopolsce (154 nazwy) i na Śląsku (111 nazw). W wielu przypadkach owe nazwy przetrwały, choć może się zdarzyć, że żaden z mieszkańców takich na przykład Zdun nie ma dziś już pojęcia, jak zbudować porządny piec. Takie miejscowości zwykło się nazywać wsiami służebnymi a ową „służbę” tambylcy świadczyli na rzecz ośrodka, jakim był gród – w naszym przypadku gród kaliski. Choć – z rozmachu – wyłuskamy także kilka bardziej odległych wiosek gdzie beneficjentami roboty ich mieszkańców były także inne grody regionu. Znakomitą część nazw wsi bez trudu „przypiszemy” danej profesji choć niektóre… Zatem popatrzmy.

Z rejonu Wielkopolski Południowo-Wschodniej  można, między innymi – bo znawcy tematu i uważniejsi analitycy map dorzuciliby zapewne co nieco – wymienić (kierunek północny wschód): Żelazków, Młynisko. Wyjeżdżając na wschód mamy: Winiary (wsi  o tej nazwie lub – jak choćby w przypadku Kalisza czy Poznania – dawnych wsi wchłoniętych obecnie przez miasto jest chyba rekordowa liczba),  Kobylniki (wiadomo!) – koło Kalisza (Tyńca, też koło Błaszek (Stawu) i koło Jarocina, wspomniane Zduny – dziś tuż za granicami Kalisza nad zalewem Szałe a drugie, większe – na południe od Krotoszyna. Jadąc dalej w kierunku Łodzi mamy Kobierno (tkacze kobiercy, druga wieś o tej nazwie na zachód od Kalisza) koło Tłokini ale i w pobliżu Krotoszyna, Szczytniki (produkcja szczytów czyli tarcz), Złotniki (rękodzielnictwo związane z metalami szlachetnymi) – koło Kalisza i koło Koźminka a także Poprężniki (uprzęż) – koło Goszczanowa,.

Jadąc na południe mamy: Psary k. Ostrowa – Ołoboku, Bobrowniki – na południe od Grabowa, Bobry (ale i Bobrowo – koło Goliny), Tokarzew – koło  Ostrzeszowa (toczone – okrągłe naczynia drewniane) ale i Tokary – koło Turku, koło Rawicza a Tokarów – koło Nowego Miasta. No i jeszcze  Rudniki – koło Ostrzeszowa i też koło Wielunia, Sokolniki  i Czastary (wspomniani wyżej nadzorcy dróg) – koło Wieruszowa, Natomiast bardziej na zachód: Mączniki (przerób ziarna na mąkę) – koło Skalmierzyc i koło Grabowa. Są Konarze koło Baszkowa (hodowali wybrane egzemplarze koni) ale i Konary koło Grodźca a także w pobliżu Rawicza. W naszym regionie mamy przynajmniej trzy odsłony Łagiewnik: koło Kobylina, Grodźca i koło Wielunia. 
W trakcie wycieczki w kierunku  północno-zachodnim natkniemy się na dobry początek na Kuchary – a gdzie kucharze tam i – Kucharki (taka miejscowość też koło Konina – Starego Miasta), Piekarzew i Cieśle – koło Pleszewa (ale i  koło Wielunia). Być może odwiedzimy też: Piekary  Kowale i Kowalew – koło Pleszewa, (ale też koło Skalmierzyc a gdzieś w Polsce mamy też Kowalno i Kowary). Nieco dalej mamy Cieśle (w dodatku Małe i Wielkie – za Żerkowem) i Żerniki (dziś powiedzielibyśmy pewno miernicy, geodeci ale też przygotowanie żerdzi (pali), być może do budowy grodów i Wilkowyje (wabili wilki) – to wszystko koło Jarocina. Żerniki przycupnęły też koło Blizanowa. Na zakończenie wypadu dotrzemy pewno do  Żerkowa, którego pierwotna nazwa brzmiała Garncary. No i wreszcie jadąc na północ  mamy Jastrzębniki (hodowali jastrzębie przydatne w polowaniach, w Polsce istnieje też wieś Jastrzębiec) i Korab za Jankowem (choć tu chyba trudno założyć, że we wsi produkowano łodzie, choć…?). Sporo tego – a na miodową  okrasę wspomnę jeszcze o Bartodziejach (bartodzieje byli hodowcami pszczół i dostawcami miodu) – osadzie znajdującej się tam gdzie dziś leżą Petryki. 

Nieco dalej znajdziemy (lub znaleźlibyśmy kiedyś, bo część nazw, nie wiadać czemu zmieniono) jeszcze – tu już alfabetycznie: Dzietrzniki (zdzierali i wyprawiali skórę) i Komorniki  (funkcje administracyjno-skarbowe i sądowe) – koło Wielunia, Mączniki koło Środy Wlkp, Rybaki koło Rawicza, Solniki (warzelnicy soli) koło Słupcy Świątniki (posługa w kościołach) koło Rzgowa) i Świniary koło Ladu. I na koniec, dla drążących temat dogłębniej, podam jeszcze kilka, nie wymienionych wcześniej nazw o proweniencji służebnej:  Barcinek, Bednarki. Bobrowniki, Cienietniki, Chlewiska, Chmielary, Chomęcice, Dziećmierowo, Glinki i Wypalanki, Grzebienisko, Garncarsko, Gęsiory, Jadowniki, Kamionki, Kłobuck, Kobierniki,  Kołodzieje,  Kobylnica, Kobylany,  Kobyłka,  Konary, Koniary, Koniaków, Koniarskie, Korabniki, Krajkowo, Krosinko, Krosno, Lisówki, Łękno, Łowęcin, Medyka, Miodary, Mleczewo, Mydlniki (tu wyjaśnię: nazwa pochodzi od wymydlania rudy darniowej, a niekoniecznie od mydła), Niewodniki  Oborniki, Owińska, Piekary,  Rybitwy, Sady, Siekierki, Skórzewo, Skrzynki Szewce, Złotkowo i Żarnowiec. W tych przypadkach celowo nie podałem nazw profesji, od których osady wzięły nazwy – ich wytropienie może być niezłą umysłową rozrywką na coraz dłuższe (bo już prawie jesienne) wieczory.
Żeby było jasne – osad służebnych na ziemiach polskich było znacznie więcej (patrz wcześniejsze rozważania) – zdecydowana większość z nich miała jednak nazwy nie związane z zajęciami zamieszkującej je ludności. Tak czy owak zjawisko tego rodzaju służebności było powszechne  i  – gdyby takowe w wiekach średnich już istniały – każdego ranka „podmiejskie autobusy”  z tysięcy wiosek do „miasta” dowoziłyby spore rzesze ludu pracującego. A fakt, że z danego wiejskiego przystanku (nadal – żartując – fantazjuję sobie) wyruszali ludzie tej samej profesji miałoby swój plus – po drodze można byłoby wymienić doświadczenia zawodowe,  zawiązać ośrodek doskonalenia i wspomagania zawodowego czy nawet założyć branżowy związek zawodowy, który broniłby biedaków przed łupieżczymi zakusami feudalnego pana.
Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do