Reklama

Z Ameryki na Koniec Świata!

09/08/2017 11:04

Wybiegł z Ameryki, potem była Syberia, Moskwa, Piekło, Niebo i Raj. W końcu dotarł na Koniec Świata, a stamtąd wyruszył do Szwecji. To wszystko bez przekraczania granic Polski. Karol Dzieciątko ma za sobą 700 km, przed – 500. Biegnie nie tylko po to, by zwiedzić miejscowości o egzotycznych nazwach, ale przede wszystkim, by pomóc swojej koleżance w walce z chorobą.

Karol Dzieciątko pochodzi spod Warszawy. Kocha bieganie. Za sobą ma biegi ze wschodu na zachód, z południa na północ, a nawet dookoła Polski. Za każdym razem biegnie z myślą o kimś. Ruszając w trasę po kraju, on i jego ekipa zapraszają mieszkańców do wspólnego pokonywania kilometrów, odwiedzają lokalnych samorządowców, zapraszają media. Wszystko po to, by jak najbardziej rozszerzyć swoją akcję. Dlaczego? Bo bieganiem można pomóc.  – Biegacze to jedna wielka rodzina i gdy widzą, że ktoś naprawdę się stara, tak jak my teraz, to sami też starają się pomóc, czy to na trasie, czy wpłatą na konto – opowiada. Do tej pory swoim wysiłkiem „wybiegał” prawie 50 tys. zł. Teraz swój wysiłek poświęca koleżance Asi Baczul, która choruje na mukowiscydozę. – To było duże zaskoczenie, kiedy dowiedziałam się, że Karol chce dla mnie tyle przebiec, ale to jest bardzo fajne uczucie. Sama staram się też być aktywna – na tyle, na ile mogę. Kiedy więc ktoś taką aktywnością chce mi pomóc, to jest to naprawdę świetne uczucie – mówi dziewczyna. Przyznaje, że jej choroba jest nieprzewidywalna. – W tym momencie staram się żyć na tyle normalnie, na ile mogę. Problemem są niestety finanse, ponieważ większość leków nie jest refundowana. Podstawowe leczenie kosztuje 2000 zł miesięcznie. I właśnie na to zbierane są środki podczas „Biegu na Koniec Świata”.

Na Koniec Świata i jeszcze dalej!
Inicjatywa „Biegiem przez świat” to forma dzielenia się pasją. – Uwielbiam biegać i postanowiłem, że w tym roku pobiegnę z Ameryki na Koniec Świata. Amerykę znalazłem przy granicy z Ukrainą. Po 700 km dobiegłem do Końca Świata, ale nie poddaję się, bo przede mną, za ok. 500 km, jeszcze miejscowość Szwecja, koło Wałcza. Trasę wybierałem tak, że przeglądałem mapy i szukałem tych najbardziej „międzynarodowych” i dziwnych miejscowości, jak Syberia, Moskwa, Parma, Niebo, Piekło, i zaznaczałem je na mapie. Po drodze też znaleźliśmy parę miejscowości, jak np. Raj, więc to też była zabawa – opowiada.
Przez 24 dni pokona więc 1200 km, średnio 50 dziennie. Do Kalisza przybiegł z Końca Świata. Jego i ekipę jego przyjaciół gościł w urzędzie starosta kaliski Krzysztof Nosal.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do