Reklama

Złoty Haczyk wyłowiony w Lipce - ZDJĘCIA

21/08/2021 07:45

Patrząc na staw główny łowiska specjalnego w Lipce, można odnieść mylne wrażenie, że rozlokowani nad jego brzegiem wędkarze będą mieli wyrównane szanse na dobre połowy. Podczas zawodów „O Złoty Haczyk Prezesa” Koła PZW WSK Kalisz, rozegranych w nocy 13 na 14 sierpnia 2021 r., startujący mogli się przekonać, że sprawa wcale nie jest tak oczywista.

  Choć powierzchnia stawu, w porównaniu z np. którymkolwiek zalewem w naszym okręgu PZW, jest niewielka, również tu ryby grupowały się na niewielkich obszarach, dostępnych wędkarzom, którzy wylosowali rybodajne stanowiska. Innym ciekawym zjawiskiem, które można było obserwować, były liczne i efektowne wyskoki nad powierzchnię wody dużych karpi. Dlaczego jednak nikomu nie udało się złowić żadnej dużej ryby, którymi staw jest obficie zarybiony? Z jakiegoś powodu żerowanie tych ryb ustało, a jedynymi, które udawało się łowić, były leszcze oraz karasie srebrzyste, popularnie nazywane pasztetami lub „japończykami”. Tylko jeden wędkarz złowił karpia o masie około 2 kg.

  Wielki pokaz umiejętności wędkarskich po raz kolejny pokazał Piotr Janaszczyk, którego połów o wadze 25 920 g, nie pozostawił żadnych złudzeń co do tego, kto z wód Lipki wyłowił złoty haczyk. Drugie miejsce, z wynikiem 17 340 g, przypadło w udziale Krzysztofowi Janaszczykowi, prywatnie ojcu zwycięzcy tych zawodów. Niespodziewanie dla samego łowcy, na trzecim stopniu podium stanął Krzysztof Trzeciak z wynikiem 11 620 g. Niewiele mniej, bo zaledwie 280 g dzieliło od pudła Andrzeja Dominiaka. 11 340 g dało „jedynie” czwarte miejsce, za to w kategorii strażnicy Społecznej Straży Rybackiej, pan Andrzej zajął I miejsce, i uhonorowany został pucharem.  Zawody „O Złoty Haczyk Prezesa” rozgrywane są od kilkunastu lat. Corocznie startują w nich przedstawiciele Zarządu Koła PZW WSK Kalisz, strażnicy Społecznej Straży Rybackiej oraz zaproszeni goście, którzy wspierają działanie Koła. Możliwość startu w zawodach jest formą podziękowania działaczom, za ich zaangażowanie w prace na rzecz Koła oraz ochronę wód. Warto podkreślić, że jest to działalność społeczna, która w obecnych czasach jest formą zanikającą - mówi prezes Koła WSK Zbigniew Górka.  
Powszechnie stosowaną metodą połowu był klasyczny piker (feeder), choć niewielka ilość łowiących, ustawiła klasyczne karpiówki. Jak już napisano, duże karpie nie chciały się skusić na żadne klasyczne przynęty, a brania drobniejszych ryb na takich systemach połowu są trudniejsze do odczytania. Co również warte jest podkreślenia, ryby przemieszczały się po zbiorniku, omijając niektóre jego obszary. K. Janaszczyk łowił leszcze w nocy. Praktycznie po rozwidnieniu się, jego łowisko opustoszało. Za to od samego świtu, P. Janaszczyk rozpoczął prawdziwy koncert wędkarskiego połowu. K. Trzeciak, opisując swoje zmagania z rybami, stwierdził, że brania następowały falami. Po dość długich oczekiwaniach, następowały serie 3-4 brań, i z niewiadomego powodu, ponownie ryby znikały z łowiska. Inną ciekawostką trudną do wytłumaczenia jest ta, dotycząca rozkładu gatunków ryb w łowisku. K. Trzeciak łowił w swoim stanowisku karasie srebrzyste, a dwaj wędkarze łowiący po jego lewej i prawej stronie, same leszcze. Oczywiście, jak to na zawodach wędkarskich bywa, część nabrzeża stawu była bezrybna, nie licząc pojedynczych, niewielkich leszczyków. Złowienie 3 kg ryb na łowisku komercyjnym trudno jest uznać za dobry wynik, a kilku startujących musiało się zadowolić takim właśnie rezultatem. 

  Łowisko Lipka ma kilka niepowtarzalnych walorów. Oczywistym jest, że każdy z wędkujących preferuje inne wartości. Bodajże najważniejszą dla większości wędkarzy, którzy wybierają takie łowiska, jest możliwość złowienia rekordowej ryby. Dla innych, z takimi argumentami również można się spotkać, to częstotliwość holi. Jeśli brania nie następują w dużej częstotliwości, wyprawę uważają za nieudaną.  Obecność w zbiorniku dużych ryb różnych gatunków, to następny, ważny dla wielu łowiących argument. Karpie i jesiotry, to dzisiaj obowiązkowa norma łowisk specjalnych. Na Lipce możemy się z nimi spotkać, co łowiący w zawodach mogli obserwować, gdy kilkunastokilogramowe karpie wyskakiwały nad powierzchnię wody, jakby drwiły z polujących na nie wędkarzy. Są jednak czynniki, które można nazwać poza rybnymi, a odgrywające niebagatelną rolę. To otoczenie, zaplecze gastronomiczne i - co najważniejsze, przynajmniej dla mnie - ludzie, z którymi na takim łowisku się spotykam, właściciel i gospodarz. Z tego właśnie powodu lubię łowić na stawach u pana Stanisława Błaszkowiaka, właściciela, nie tylko udostępnionej dla łowiących wody, ale i znakomitego hodowcę ryb, gospodarującego się na dużym gospodarstwie rybackim. Kiedy uda się namówić go do opowiadania o swoje pasji, którą jest hodowla ryb, można godzinami słuchać o sukcesach, porażkach, przyrodzie i tym wszystkim, o czym w większości wędkarze nie wiedzą. Drugą osobą, dla której z wielką przyjemnością odwiedzam Lipkę, jest jej gospodarz, pan Zdzisław Ławniczak, rzeczowy, ale bardzo ciepły i przyjazny człowiek. Obaj panowie tworzą wspaniale uzupełniający się team, dla którego warto nad tę wodę przyjechać. 

  Kolejne zawody „O Złoty Haczyk Prezesa” przeszły do historii. Zwycięzcom wręczono puchary i nagrody, a wszystkim, po skończonych zmaganiach, zaserwowano znakomity żurek, który po wielogodzinnej nocnej sesji wędkarskiej smakował znakomicie. I tylko troszkę było żal kończyć przygodę wędkarską w Lipce, ale może spotkamy się tu znowu za rok? Czas pokaże. 
Marek Grajek

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do