Reklama

Zwiedził 20 krajów na rowerze

28/03/2018 12:02

W ciągu 10 lat kaliszanin Roman Wesołowski zwiedził 20 krajów. Niektóre  odwiedzał wielokrotnie. Przebył ponad 100 tys. kilometrów.

Jeden człowiek to jeden problem – takie motto życiowe przyświeca Romanowi Wesołowskiemu, entuzjaście turystyki rowerowej, obieżyświatowi, człowiekowi, dla którego wędrówki po drogach i bezdrożach nie są straszne. Pod jednym wszak warunkiem – musi jechać w pojedynkę, bez „balastu” i  problemów, jakie mogą się przydarzyć w towarzystwie choćby najbardziej lubianego kompana. Przynajmniej raz w roku przygotowuje swój ulubiony dwukołowy wehikuł, pakuje do sakwy (zbiornika na rzeczy niezbędne w podróży) odzież, lekarstwa, żywność, namiot, butlę z gazem, kilka innych przedmiotów przydatnych podczas jazdy oraz biwakowania i rusza  na podbój świata.  Jest sakwiarzem – tak określa się w środowisku rowerzystów samotnych  wędrowców, przemierzającym kilometry na obładowanym do granic wytrzymałości jednośladzie. Bagaż zabierany w podróż przez rowerzystę waży 30-40 kg. 
– Zwiedzając świat na rowerze, realizuję swoje dziecięce marzenia. Przeczytana w dzieciństwie książka Daniela Defoe o przygodach Robinsona Crusoe i inne tego typu lektury rozbudziły we mnie ochotę na podróżowanie – mówi cyklista. Zdecydował się na to mając lat 40, bo – jak sam mówi – to taki przełomowy moment, gdy człowiek wiedzie życie ustabilizowane i ma czas na realizacje dawnych pragnień. – Uznałem, że albo zostanę „pilotem”, czyli wybiorę leżenie na kanapie z pilotem do TV na piersi i dorobię się coraz większego brzucha, albo....
Swoją robinsonadę rozpoczął w 2007 roku z inspiracji urzędu miejskiego, który zachęcał mieszkańców Kalisza, aby zgłaszali swoje niebanalne pomysły na uczczenie 750-lecia lokacji miasta. – Wówczas byłem listonoszem, więc pomysł wydawał się oczywisty. Zdecydowałem, że zawiozę list od kaliszan do mieszkańców Kamieńca Podolskiego, naszego miasta partnerskiego – wspomina Roman Wesołowski. Czyn wydawał się karkołomny, gdyż trasa, licząc w obydwie strony, wynosiła 1940 km. Cyklista, który na rowerze poruszał się codziennie latem i zimą, bez względu na pogodę, czuł się jednak na siłach. Wziął więc swoją słynną sakwę, oficjalny list od samorządu miasta i mieszkańców zapakowany w tubę i wyruszył.  W Kamieńcu partnerstwo pomiędzy naszymi miastami przybrało konkretny wymiar. Posłańca z Kalisza władze tego ukraińskiego miasta przyjęły z honorami, umieściły w eleganckim hotelu, przydzieliły przewodników pomocnych w zwiedzaniu. Napotykani ludzi byli, jak zapewnia Roman Wesołowski, bardzo przyjaźni. 
Pierwsza wyprawa na Ukrainę tak go rozochociła, że jeszcze tego samego roku wybrał się z podobną misją do innego miasta partnerskiego – Martin na Słowacji. – Każdy kraj to nieco inni ludzie, inne zwyczaje i specyfika, ale wszyscy okazywali mi gościnność. Muszę przyznać, ze nie znam języka obcego, ale z każdym udało mi się porozumieć. No, może poza Węgrami i Finami – przyznaje podróżnik.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do