
Większość ludzi twierdzi, że lubi święta. Ale gdy się skończyły, niejeden powiedział „dzięki bogu już po świętach”. Ktoś ponarzekał, że śniegu nie było. U jednych porządki domowe trwały dłużej niż święta i gdy już jest czysto jak w laboratorium, to nikt nie miał siły świętować. Inni objadali się jakby nigdy jedzenia nie widzieli, przy czym nieustannie narzekali, że będą grubi. A pewnie byli tacy już w sierpniu. Inni mieli okazję przez kilka dni pobyć ze swoim mężem albo żoną. Odprawić niejedną tęgą awanturę, albo po prostu pomilczeć sobie przez ten czas. Nieprzypadkowo 8 stycznia przez brytyjskich prawników nazywany jest „dniem rozwodów”.
Ci najmłodsi, zuchwali i odważni, z głową w chmurach, postanowili ten czas inaczej wykorzystać. Jeden młodzian padł na kolana przed ukochaną, drugi z drżącym głosem najpierw zapytał ojca dziewczyny. I niejedna powiedziała „tak”. Stało się. Zaręczyny w takich pięknych okolicznościach przyrody. Czyż to nie piękne? Po świętach życie wróciło do normy i teraz warianty są dwa: będzie wesele albo da się z tego wyplątać.
Zaręczyny był znane już w prawie rzymskim (sponsalia). Była to forma zapowiedzi i wzajemnego przeczenia zawarcia małżeństwa. Mogło to być kontrakt ojców lub samych narzeczonych. Ojciec obiecywał oddać córkę pod władzę przyszłego męża. W przypadku niedotrzymania przyrzeczenia można było domagać się kary pieniężnej. W późniejszy okresie wprowadzono zadatek zaręczynowy. W przypadku bezpodstawnego zerwania zaręczyn narzeczony tracił zadatek, a jeśli zaręczyny zerwała narzeczona musiała zwrócić podwójną albo poczwórną wartość.
Przez stulecia zaręczyny miały swoje prawa. Ostatnie przepisy mówiące wprost o zaręczynach występowały w Polsce w Dekrecie Prawo Małżeńskie z 1945 r. Z przepisów tych wynikało, że „jeżeli małżeństwo nie dochodzi do skutku, można żądać od narzeczonego zwrotu podarków zaręczynowych”. Prawo to przysługiwało tylko narzeczonemu, który nie zawinił. Co prawda przepisy nie pozwalały na ustalenie przy zaręczynach ewentualnego odszkodowania za ich zerwanie, ale mówiły, że „kto bez słusznych powodów odstępuje od zaręczyn albo daje drugiemu słuszny powód do odstąpienia, odpowiada wobec niego, jego rodziców, za poniesione przez nich straty spowodowane przygotowaniami do zawarcia małżeństwa”.
W 1950 r. wprowadzono Kodeks Rodzinny i przepisy o zaręczynach zniknęły. Nie znajdziemy również regulacji w tym zakresie w obecnym Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym. W ustawach nigdy nie znajdziemy przepisu na naprawę złamanego serca. Ale może da się coś zrobić z tym drogim pierścionkiem? Niby „kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera”, ale może należałoby oddać? A może warto odzyskać? Zdradzeni czy oszukani mężczyźni w walce o zwrot pierścionka zaręczynowego od niedoszłej małżonki mogą sięgnąć w takiej sytuacji po instytucje odwołania darowizny z powodu rażącej niewdzięczności. Oczywiście ta rażąca niewdzięczność musi mieć miejsce, a odwołanie darowizny musi być sporządzone na piśmie. Jeśli narzeczona odda pierścionek otrzymany od narzeczonego, to problem się rozwiązuje. Wówczas nie jest konieczne odwoływanie darowizny. W innym przypadku konieczne jest odwołanie darowizny i powództwo cywilne skierowane do sądu. Współczesne orzecznictwo nie zna zbyt wielu tego rodzaju sporów. Ale dowodem na to, że bywają, jest wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 2016 r., w którym sąd zobowiązał piosenkarkę Dodę, do zwrotu byłemu narzeczonemu pierścionka zaręczynowego wartego ponad 100.000 zł. Czymże jednak są takie spory wobec przedwojennych procesów o odszkodowanie za utratę dziewictwa przez porzuconą narzeczoną.
Adw. Dawid Wosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie