Reklama

A przecież rodzi się Bóg

19/12/2007 10:53

Prawdę mówiąc choinki, opłatki i prezenty z narodzeniem Jezusa Chrystusa nie mają nic wspólnego

Obserwując witryny sklepowe, reklamy pojawiające się w mediach i otoczkę świąt Bożego Narodzenia, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że centralną postacią jest święty Mikołaj. Niestety, w imię poprawności politycznej, o narodzeniu Jezusa Chrystusa wspomina się niechętnie i niezmiernie rzadko

Dla piewców poprawności politycznej kłopotliwa wydaje się już sama nazwa: Boże Narodzenie. Przypominanie, że chodzi o narodziny Boga może przecież godzić w tzw. wolność wyznania. Dlatego też już w kwestii nazewnictwa uroczyste obchodzenie narodzin Jezusa Chrystusa zostało zredukowane do bezpiecznego: ,,Święta’’. Takie sformułowanie – owszem – wydaje się bezpieczne i możliwe do zaakceptowania przez ,,postępowych” i ,,światłych” Europejczyków, ale jednocześnie pozwala zupełnie pominąć istotę przeżywania Wigilii i dwóch świąt Bożego Narodzenia. Gdyby jednak chodziło tylko o nazewnictwo, sprawa nie byłaby warta uwagi. Jednak usunięcie z nazwy świąt Bożego Narodzenia najważniejszego elementu ma poważniejsze konsekwencje. Stąd już tylko krok do zupełnego wyrzucenia Boga ze świąt.

Kto jest najważniejszy podczas świąt?
Na przestrzeni wieków święta Bożego Narodzenia obrastały w liczne tradycje. Przygotowanie 12 wigilijnych potraw, dekorowanie choinki, dzielenie się opłatkiem, wizyta świętego Mikołaja czy kolędowanie – to oczywiście piękne tradycyjne zwyczaje, ale prawdę mówiąc, nie mające nic wspólnego z narodzinami Jezusa Chrystusa. Dopóki nie zagłuszają one właściwego przekazu świąt, a wspomagają ich przeżywanie, wszystko jest w porządku. Niestety, w ostatnich latach świąteczne akcenty zostały niebezpiecznie przesunięte właśnie na obrządki i tradycje, przez co istota Bożego Narodzenia może zostać zupełnie zatracona. Przyglądając się świątecznym wystawom można odnieść wrażenie, że w okresie świąt najważniejsi (poza oczywiście świątecznymi promocjami) są święci Mikołajowie (i kobiety - Mikołaice). To właśnie wizerunek poczciwego starca z siwą brodą, w czerwonej czapce i czerwonym płaszczu najczęściej kojarzy się ze świętami Bożego Narodzenia. Wygląda więc na to, że centralną postacią Bożego Narodzenia jest właśnie święty Mikołaj a nie Jezus Chrystus. Przez zalewających nas każdego roku świętych Mikołajów wraz z różnymi wariantami (,,świetnego Mikołaja’’ promuje ostatnio jedna z ogólnopolskich rozgłośni radiowych), narodziny Jezusa Chrystusa zostają zepchnięte na dalszy plan – a przecież narodziny Boga są jednym z dwóch najważniejszych wydarzeń w historii świata! Ten najważniejszy element świąt Bożego Narodzenia jest jednak subtelnie i systematycznie pomijany. Dlaczego? Wydaje się, że przesłanie Jezusa Chrystusa bywa niewygodne – bo przecież w swoim nauczaniu będzie nawoływał do nawrócenia się, będzie przypominał o obowiązku zachowania przykazań i będzie głosił rzeczy niewygodne. Tymczasem świat potrzebuje rozrywki i zabawy za wszelką cenę, wolności rozumianej jako akceptowanie wszelkich zachowań (nawet zboczeń) i tzw. neutralności światopoglądowej. W imię wspomnianej neutralności światopoglądowej (szczególnie we Francji i innych krajach UE) wprowadza się powszechny zakaz przyznawania się do wiary w Boga. Tym samym narzuca się wierzącym (w imię neutralności) światopogląd, w którym nie ma miejsca dla Boga.
Proces tzw. komercjalizacji świąt został zauważony już dawno. Komercjalizacja z każdym rokiem postępuje jednak coraz bardziej i obecnie w sklepach zaczęły pojawiać się świąteczne wystroje już na początku listopada. Ludzie, którzy od dwóch miesięcy są bombardowani przez Mikołajów, bombki, choinki i piosenki w klimacie świątecznym, w końcu odczuwają znużenie, a nawet spowszednienie Bożego Narodzenia. I trudno się temu dziwić – czas przeżywania świąt powinien przecież poprzedzić adwent, a więc okres zadumy i pokornego oczekiwania na narodzenie Jezusa Chrystusa. Adwentu w sklepach, radiu i telewizji jednak nie dostrzeże nawet najbardziej wnikliwy obserwator, ponieważ adwent nie wpisuje się do strategii marketingowych koncernów zarabiających na świętach. Adwent jest po prostu niedochodowy, dlatego został zlikwidowany. W jego miejsce został rozciągnięty okres świąteczny.

Kłopotliwa oszczędność słów ewangelisty
W zestawieniu z przepychem wystaw sklepowych, z obfitością prezentów, z suto zastawionymi stołami świątecznymi prawdziwe Boże Narodzenie, to sprzed 2 tysięcy lat, wygląda wyjątkowo skromnie. Sam opis Bożego Narodzenia w Ewangelii świętego Łukasza zajmuje dokładnie trzy linijki: ,,Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie’’ (Łk, 2, 6-7).
– Właśnie te trzy Łukaszowe linijki, jeżeli uda się nam oczyścić je z mgieł podejrzanego sentymentalizmu, okazują się straszliwie niewygodne. Stanowią bowiem rzeczywiście bezlitosne potępienie naszego Bożego Narodzenia, nadętego retoryką, wypchanego lukrowaną poezją, bogatego w różnokolorowe świecidełka i tanie wzruszenia – pisze Alessandro Pronzato w książce ,,Niewygodne Ewangelie’’. – Zepsuliśmy Boże Narodzenie. Oto wszystko. Dopuściliśmy się sabotażu wobec prostoty tych trzech linijek. Nasze bogate Boże Narodzenie doprowadziło do zubożenia prawdziwego Bożego Narodzenia. Cisza jest naturalnym otoczeniem dla zejścia Słowa na ziemię. A my postanowiliśmy przerwać tę krępującą nas ciszę wystrzeleniem milionów korków szampana. Czy jednak Chrystus dlatego zstąpił z nieba, abyśmy opychali się piernikami? Abyśmy pochłaniali rzeki szampana? Abyśmy wzruszali się, słysząc grających dudziarzy? Niestety, przestajemy dostrzegać Chrystusa, który staje się dla nas darem. Jesteśmy zbyt zajęci rozpakowywaniem małych podarków. I tak unicestwiamy Dar pod górą kolorowego papieru, zabawek, drobiazgów, bezużytecznej galanterii. W ten sposób operacyjka udała się. Udało nam się ,,zablokować’’ Boże Narodzenie dobrymi manierami. Na Boże Narodzenie ludzie obdarowują się nawzajem. Góry podarków, tony ozdobnego papieru, kilometry złotego sznurka, kartki z życzeniami wielkie jak prześcieradła. Wydaje nam się, że w ten sposób rewanżujemy się ludziom, którym coś zawdzięczamy. To jednak zbyt łatwe, zbyt wygodne. Jako chrześcijanie mamy obowiązek nie tyle obdarowywać, ile sami przemieniać się w dar.

Jakub Banasiak
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do