Reklama

Apokalipsa kontra ogródki działkowe

31/01/2019 00:00
Trawi mnie dzisiaj jakiś wewnętrzny niepokój. Pogoda piękna, ptaszki śpiewają, słoneczko świeci, nie za gorąco i nie za zimno, że tylko się cieszyć, a mną szarpie  trwoga o przyszłość rodzaju ludzkiego; przyszłość moich wnuków, prawnuków i dalszych pokoleń mojej krwi. A wszystko dlatego, że gdziekolwiek ucho czy oko przystawię, to bombardują mnie informacje o apokalipsie, która tuż-tuż stoi pod drzwiami. A sposobów zagłady tego kochanego naszego świata jest tak wiele, że nie wiadomo, który przypadnie nam w udziale.
Różne raporty naukowe pełne są wstrząsających wieści o tym, że już za około 20 lat miliony ludzi będą odczuwać niedostatek wody, że już od roku 2050 białe niedźwiedzie będzie można zobaczyć tylko w ogrodach zoologicznych, a – co jeszcze straszniejsze – około roku 2080 setki milionów ludzi stanie w obliczu śmierci głodowej.

Jest jeszcze jeden powód do niepokoju, o którym mówi się dziwnie niewiele, a który nie stoi pod drzwiami, ale już wdarł się do naszych domostw; jest to zaczynający się kryzys paliwowy. W USA nie ma jeszcze wprawdzie kolejek pod stacjami benzynowymi, ale cena benzyny sięga w niektórych punktach 5 USD za galon (1 gal=3,8 l), czyli około 1,32 USD za litr, i ciągle wzrasta. Ktoś słusznie zauważy, że to i tak mniej niż w Polsce; trzeba jednak pamiętać, że w USA, gdzie komunikacja miejska jest dobrze rozwinięta tylko w dużych miastach, przejechanie 80-100 km dziennie tylko do pracy i z pracy to normalka. Wraz z cenami paliwa drożeją koszty utrzymania, czego nie wyrównują zarobki, i tak powoli zakrada się niepokój do amerykańskich serc. A gdy kilka tygodni temu dwóch największych importerów ryżu  ograniczyło jego podaż, w sklepach można było zobaczyć scenki jak ze znanych nam w Polsce okresów kartek na cukier lub na mięso. 

Te wszystkie niepewności przyszłościowe stały się podstawą do nowego, modnego trendu „szkół przetrwania”. A od czasu, gdy jeden z byłych pracowników CIA, Jim Rawles, założył na Internecie „blog przetrwania” (survivalist blog),  ludziska prześcigują się w pomysłach na temat co robić, gdy nadejdzie kryzys. Okazuje się, że tysiące ludzi w Ameryce przygotowuje się do kryzysu energożywnościowego, gromadząc jedzenie, lekarstwa, świeczki, zapałki, rowery i inne niezbędne do życia rzeczy. Ilości tego są ogromne, bo szkoły przetrwania uczą, że musi tego być na przynajmniej trzy lata. Oczywiście należy też posiadać broń i dużo amunicji, bo czarna wizja niedalekiej przyszłości przewiduje hordy głodnych i zdesperowanych ludzi, gotowych zamordować za kawałek chleba.
Inną formą zabezpieczenia sobie i swoim najbliższym przetrwania kryzysu jest stanie się samowystarczalnym. Kupując sobie ostatnio sadzonki kwiatów do ogródka zauważyłam, że wielu Amerykanów zamiast kwiatków kupowało sadzonki pomidorów, ogórków  i innych warzyw. „Ki diabeł?” – myślę sobie zdziwiona. – „Co to się dzieje, że wygodni tubylcy chcą sobie brudzić ręce ziemią, zamiast kupić gotowego pomidora, i to najlepiej już pokrojonego?”. Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama; otóż mieszczuchy z domków jednorodzinnych zaczynają się uczyć uprawy roślin, aby w razie czego wykorzystać swoje przydomowe ogródki jako pola warzywne.
W obliczu wzrastających cen paliwa i żywności oraz upadającej ekonomii co niektórzy już dzisiaj zastosowali drastyczne środki zapobiegawcze; przede wszystkim pocięli i wyrzucili karty kredytowe, pozbyli się telewizorów, przeszli na opalanie drewnem i hodowanie własnych warzyw i owoców. A wszystko to w tajemnicy przed okiem sąsiada, ponieważ uważają, że pierwsze rozruchy mogą nastąpić już w roku 2012, a jakoś nie mają zaufania do skutecznego działania wojska i policji.

Proszę czytelnika, wszystko, co piszę, to nie wymysł mojej bujnej fantazji – to wszystko piszą o sobie ludzie zaangażowani w ruchy przetrwania. Jest nawet polski ślad. Otóż pewien pan o nazwisku Peter Laskowski, mieszkający na wsi w stanie Vermont,  jest nie tylko szeryfem w swojej wiosce, ale też i  przywódcą miejscowej grupy „przetrwaczy”. Opowiada on o sobie, że oszczędza paliwo, jeżdżąc kiedy tylko może na rowerze, ograniczył jedzenie i uczy się majsterkowania.  Ponieważ jest właścicielem kilku hektarów ziemi, hoduje kury, gęsi, kaczki, owce i kozy; uprawia też sad owocowy, kukurydzę i warzywa. Wykopał głęboką piwnicę, gdzie przechowuje plony. Pozbył się telewizji i wrócił do czytania książek, które zakurzone i zapomniane leżały na strychu. Pan Laskowski ma nadzieję, że do roku 2012 powiększy swój dom, zaopatrzy go w system ogrzewania za pomocą baterii słonecznych i zgromadzi w nim dzieci i wnuki, bo wtedy w grupie nie tylko, że będą mieli większą szansę obrony przed rabusiami, ale i będzie więcej rąk niezbędnych do pracy w gospodarstwie.
I tak sobie „przetrwacze” gadu-gadu na swoich blogach, oczywiście nikt, broń Boże, nie puszcza pary co do  swojego miejsca zamieszkania, a ja  tak sobie myślę, że jeżeli nie będzie benzyny, to czym te głodne hordy będą się przemieszczać? Na rowerach daleko nie zajadą, tym bardziej że słabi, bo niedożywieni. I jeszcze tak sobie myślę, że te  przydomowe ogródki to żadne nowum; przecież myśmy w kochanej Polsce Ludowej wymyślili ogródki działkowe kilkadziesiąt lat temu.  Oszczędzanie wody to też dla nas no problem; jak zaistnieje taka konieczność, to i raz w tygodniu kąpiel we „wspólnej” wodzie też musi wystarczyć. Ale wy, kochani bracia Amerykanie, pamiętajcie, że wyhodować główkę kapusty i krzak ziemniaków to tylko początek, bo jeszcze trzeba z tego ugotować zupę, żeby starczyła na trzy dni. A kto to potrafi, ha?! Ludzie, mam pomysł!!! Otworzę szkołę gotowania dla „przetrwaczy”. No i proszę, znowu pieniądz sam się w ręce pcha.

Osobiście uważam, że tak czarno opisywana anarchia nie wydarzy się, ale swoją drogą – teraz całkiem poważnie – apel do wszystkich posiadaczy ogródków działkowych w Polsce, a szczególnie w Kaliszu:  Proszę się ich nie pozbywać pod żadnym pozorem! Czasy nadchodzą ciężkie i taki ogródek może się okazać prawdziwą  żyłą złota, a poza tym co ja będę jadła, gdy wrócę do Polski ostatnim samolotem LOT-u, zanim z braku paliwa przestaną całkiem latać?

Eleonora Serwanski
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do