
Likwidacja dostępu do ziół i preparatów ziołowych, masowe napromieniowywanie żywności niszczące enzymy, upowszechnienie GMO, a do tego... podania o zgodę urzędnika na uprawę marchewki i pietruszki w przydomowym ogródku. To nie kontynuacja powieści Orwella, ale nasza najbliższa przyszłość, jeśli w życie wejdzie tzw. Codex Alimentarius
Zdrowe na indeksie
– Jeżeli Kodeks Żywnościowy zostanie wprowadzony, wówczas zioła, witaminy, minerały, homeopatyczne leki, aminokwasy i inne naturalne środki znikną – twierdzi John Hammell, założyciel International Advocates for Health Freedom (Międzynarodowych Obrońców Wolności Zdrowia).
Zwierzęta hodowlane będą powszechnie karmione antybiotykami i hormonami wzrostu, a jadalne rośliny na masową skalę napromieniowywane. Dopuszczone będzie stosowanie ponad 3700 pestycydów. Zostaną drastycznie zwiększone dawki konserwantów w żywności, upowszechnione rośliny modyfikowane genetycznie (GMO) bez informowania konsumentów, a np. konserwy napromieniowywane promieniami gamma w dawkach kilkakrotnie przewyższających uznawane obecnie za szkodliwe dla zdrowia.
Komisję Kodeksu Żywnościowego, która pracuje nad Codexem Alimentarius (łac. Książka Żywności) powołały w 1963 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i Organizacja ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) pod egidą ONZ. Jej oficjalnym celem miała być ochrona zdrowia i interesów konsumentów oraz zapewnienie uczciwych praktyk w międzynarodowym handlu żywnością. Jednak z czasem składy obu agend, czyli WHO i FAO, zostały zdominowane przez przedstawicieli koncernów farmaceutycznych i gigantycznych, międzynarodowych korporacji spożywczych. Doktor Matthias Rath, niemiecki lekarz i animator ruchu na rzecz sprzeciwu wobec Kodeksu twierdzi, że obecnie ponad połowa składu Komisji reprezentuje interesy farmaceutycznych i żywnościowych gigantów.
Toksyczne witaminy?
Jeśli Kodeks wejdzie w życie, drastycznej obniżce ulegną dawki witamin i minerałów w preparatach witaminowych, tzw. Górne Dozwolone Dawki (GDD) – selenu, beta karotenu, cynku. Przykładowo dopuszczalny poziom beta karotenu będzie trzy razy niższy niż w jednej marchewce, a selenu trzy razy niższy niż w jednym orzechu brazylijskim.
Wszystkie produkty i preparaty, które będą miały wyższy od ustalonego poziom witamin i minerałów, będą traktowane jako produkty lecznicze, czyli będą podlegać prawu farmaceutycznemu i konieczności przejścia kosztownych badań, na które nie będzie stać mniejszych producentów. A to oznacza monopolizację rynku suplementów przez koncerny farmaceutyczne, a w zasadzie, jak podejrzewają znawcy tematu – jego likwidację.
– Witaminy i minerały nie podlegają patentom, więc nie mogą przynosić takich zysków jak leki syntetyczne. Po drugie – zapobiegają wielu chorobom, więc zmniejszają zapotrzebowanie na leki farmaceutyczne – ocenia Katarzyna Lewkowicz-Siejka, autorka publikacji pt. „Orwell by tego nie wymyślił. Koniec naturalnych suplementów”.
Natomiast w wielu przypadkach leki działają tylko na objawy, powodując efekty uboczne, a w konsekwencji zwiększając popyt na kolejne farmaceutyki. I to trzeci powód dla ograniczenia naturalnych suplementów na rynku.
Pierwsze próby wyeliminowania naturalnych suplementów z naszej diety zaczęły się już kilkanaście lat temu, kiedy Komisja Kodeksu uznała, że witaminy to… toksyny. Nie wyjaśniono jednak, że chodzi o witaminy syntetyczne, wrzucając do jednego worka wszystko, co wzbogaca naszą dietę.
W 1994 roku podjęto próbę wprowadzenia nowych regulacji w USA. Wtedy bez powodzenia. Ogromny ruch konsumencki, w który zaangażowały się m.in. gwiazdy Hollywood spowodował, że za oceanem Kodeks poniósł porażkę. Dziś przed takim wyzwaniem stoją nie tylko kraje Unii Europejskiej, ale cały świat.
Czy musimy stosować się do zaleceń Kodeksu? Teoretycznie nie. Ale utworzenie Światowej Organizacji Handlu (WTO) w 1995 roku dało Kodeksowi nowy, potężny oręż.
– Standardy i wytyczne Kodeksu stały się od tej pory podstawą do rozsądzania międzynarodowych sporów handlowych dotyczących żywności. W związku z tym obawy o uwikłanie się w taki spór i potencjalne straty skutecznie zniechęcają do nieprzestrzegania zasad – uznaje Paul Anthony Taylor, autor książki „Przyszłość żywności”.
Obecnie 193 kraje są członkami WTO, a to oznacza, że Kodeks zyskał wpływ niemal na całą ludzką populację.
– Kodeks stanie się największym zagrożeniem dla ludzkiego zdrowia, jakie znał świat. Historia nie była jeszcze świadkiem wpływu tak silnej grupy interesów, jaką jest przemysł farmaceutyczny, który otwarcie próbuje osiągnąć wielomiliardowe zyski ze sprzedaży leków kosztem zdrowia miliardów ludzi – czytamy w oświadczeniu Fundacji dra Matthiasa Ratha.
Globalny monopol to kusząca perspektywa dla koncernów z powodów ekonomicznych. Ale jest i inny powód.
Dociekliwi zauważyli, że jednym z inicjatorów Codexu Alimentarius był niejaki Fritz ter Meer, w czasie ostatniej wojny pracownik koncernu IG Farben, naukowiec i... zbrodniarz wojenny, skazany w Norymberdze za pseudomedyczne eksperymenty dokonywane na więźniach Oświęcimia. Zasądzonej kary 7 lat więzienia nie odbył w całości. Po 4 latach wyszedł na wolność dzięki wstawiennictwu Nelsona Rockefellera, został prezesem koncernu farmaceutycznego Bayer i...
– ... włączył się aktywnie w prace nad Kodeksem. – W ten sposób od początku prym wiedli przedstawiciele wielkich koncernów farmakologicznych wywodzących się z hitlerowskiego syndykatu zbrodni – ocenia Jan Maria Jackowski w pracy „Kontrolujesz żywność, kontrolujesz ludzi”.
Warto podkreślić, że Bayer to następca IG Farbenindustrie (źródło: Wikipedia) odpowiedzialnego za produkcję śmiercionośnego Cyklonu B oraz za testy na więźniach obozów koncentracyjnych, które miały wykazać uwaga!.... w jaki sposób organizm człowieka radzi sobie bez witamin i minerałów oraz jaki wpływ mają środki chemiczne zawarte w pożywieniu na płodność człowieka (sic!). Niedorzeczność?
George Ashkar, autor książki pt. „Pokonać raka raz na zawsze” zwraca uwagę na zwiększanie się ilości kancerogenów, czyli m.in. środków chemicznych używanych w procesie produkcji żywności, które mają wpływ na wzrost zachorowań na raka. O ile w latach pięćdziesiątych potrzeba było ok. 50 lat na osiągnięcie przez organizm człowieka poziomu tzw. krytycznej koncentracji, czyli stężenia kancerogenów inicjującego powstawanie komórek rakowych, to w latach 90. okres ten skurczył się do 10, 15 lat i wciąż maleje. Autor nie ma wątpliwości: to rezultat intensywnego stosowania substancji chemicznych w przemyśle spożywczym. Z danych WHO wynika, że rocznie zjadamy ich ok. 7 kilogramów!
Pojawia się tylko pytanie: czy to konsekwencja uprzemysłowienia produkcji żywności, konieczności przechowywania żywności na półkach marketów, „błąd w sztuce”, czy też zabieg świadomy obliczony na wywołanie swoistej epidemii chorób nowotworowych?
Globalne GMO
„Kontroluj ropę, a będziesz mógł kontrolować całe kontynenty. Ten, kto kontroluje produkcję żywności, rządzi ludźmi” – powiedział Henry Kissinger, amerykański sekretarz Stanu.
Kodeks to nie tylko zioła i preparaty witaminowe, ale również GMO, które wydaje się wręcz idealnym narzędziem do monopolizacji rynku żywności. W 2003 roku, wytyczne Kodeksu stały się podstawą do wprowadzenia upraw GMO w USA, Kanadzie i Argentynie, gdzie nie ma już tradycyjnych nasion rzepaku i kukurydzy. Obecnie prowadzone są prace nad wprowadzeniem GMO we wszystkich krajach należących do WTO, czyli również w Polsce. Przedsięwzięciu patronuje oczywiście Unia Europejska.
– Dopuszczenie na naszym kontynencie upraw zmodyfikowanej genetycznie żywności to przede wszystkim wynik nacisku politycznego Światowej Organizacji Handlu – ocenia prof. dr hab. Tadeusz Żarski z warszawskiej SGGW i dodaje, że jeśli zgodzimy się na uprawy roślin GMO, to utracimy opinię kraju o ekologicznym rolnictwie, a na tym bardzo zależy naszym konkurentom. – Poza tym nie musimy zwiększać produkcji żywności wprowadzając GMO, bo mamy jej nadmiar – podkreśla naukowiec dodając, że badania nad GMO na jakie powołuje się m.in. Unia Europejska są zbyt krótkotrwałe, a przez to niewiarygodne.
Jak ocenia dr Robert Verkerk, dyrektor Koalicji na Rzecz Naturalnego Zdrowia (ANH) powinniśmy mieć świadomość, że pomimo oficjalnego zakazu GMO w Polsce, na nasze stoły trafia żywność modyfikowana genetycznie – czy w mięsie, czy w paszach do produkcji zwierzęcej. Ale prawdziwą puszką Pandory będzie dopiero zezwolenie na uprawę roślin modyfikowanych genetycznie. To wyrok śmierci dla tradycyjnego rolnictwa, proces, którego nie da się odwrócić. Nie ma mowy o koegzystencji rolnictwa tradycyjnego-ekologicznego i GMO, które ostatecznie i do końca niszczy naturalne gatunki. Poza tym wiele roślin GMO wytwarza szkodliwe substancje zabijające owady, np. pszczoły, stymuluje silne alergie czy choroby nowotworowe.
– U szczurów karmionych zmodyfikowaną kukurydzą zauważono wyższy poziom białych krwinek, zaburzenia w pracy nerek i wątroby, dużą śmiertelność ciężarnych samic, a w trzecim pokoleniu bezpłodność. Problemy z płodnością miało też 80 proc. ciężarnych macior – podkreśla Katarzyna Lewkowicz-Siejka dochodząc do przerażającej konkluzji, że ostatecznym celem Kodeksu są nie tylko gigantyczne zyski korporacji, ale przede wszystkim... depopulacja.
Czy chcą nas zagłodzić?
Nie jest tajemnicą, że ONZ od dawna próbuje zwrócić uwagę świata na problem przeludnienia Ziemi. Grono wpływowych osób z Davidem Rockefellerem Jr., Georgem Sorosem i Warrenem Buffettem, przyczyn globalnych kłopotów upatruje w nadmiernym wzroście populacji. Jak na razie wszelkie zalecane środki, czyli np. świadome rodzicielstwo czy antykoncepcja okazały się mało skuteczne. Ludzkość osiągnęła 6 miliardów i nic nie wskazuje na to, aby na tym miało się skończyć. Czy w zawiązku z tym światowe elity uznały, że czas na bardziej radykalne rozwiązania?
Z taką tezą zgadza się prof. zw. dr hab. inż. Stanisław Wiąckowski, którego opinię przywołuje Katarzyna Lewkowicz-Siejka. – Celem jest zmniejszenie liczby ludzi na świecie. Temu służą takie wynalazki, jak antykoncepcyjne nasiona roślin GMO, masowo stosowany preparat roundup czy soja masowo wciskana producentom żywności na całym świecie. Soja zawiera genistynę, która ma negatywny wpływ na ruchliwość plemników, a soja modyfikowana genetycznie jeszcze silniej negatywnie działa na reprodukcję – ocenia naukowiec.
Jak powszechnie wiadomo, obecnie coraz więcej par ma problemy z płodnością. To problem globalny. Według portalu rodzice.pl tylko w Polsce problem ten dotyczy aż 2,5 miliona kobiet i mężczyzn! Jako główną przyczynę niepłodności podaje się spadek ilości plemników w nasieniu. „Z analiz przeprowadzonych w 1998 roku wynika, że liczba plemników konsekwentnie spada i zmalała o 20 milionów [w milimetrze sześciennym – przyp. pp] w stosunku do badań sprzed niemal 40 lat” – czytamy na portalu onet.pl dziecko.
Drastycznie spada współczynnik dzietności, który w Polsce osiągnął poziom 1,4 dziecka na jedną kobietę, nie gwarantując nawet odtwarzalności pokoleń. Tłumaczenie tego zjawiska przemianami kulturowymi, społecznymi czy niehigienicznym trybem życia nie brzmi przekonująco.
Jakie mogą być konsekwencje rozwiązań forsowanych przez Codex Alimentarius? – Jeden miliard zginie z głodu, a kolejne dwa z chorób, z pozoru niegroźnych, które jednak dla osłabionych organizmów okażą się śmiertelne – przewiduje Ben Stewart, reżyser dokumentu pt. „Tajny Program”.
Veto!
W 1996 roku Niemcy po licznych protestach zablokowali propozycje zmian w prawie, które zmierzały do zakazu sprzedaży ziół, witamin oraz minerałów. Podobnie dwa lata wcześniej zareagowali Amerykanie na propozycję wprowadzenia postanowień Kodeksu. W 2008 roku protestowali Kanadyjczycy, kiedy minister zdrowia (skądinąd związany wcześniej z koncernami farmaceutycznymi i podejrzewany o korupcję) zaproponował tzw. ustawę C-51, ograniczającą dostęp do naturalnych środków leczniczych i faworyzującą farmaceutyki.
Jeszcze bardziej złożona sytuacja panuje w Unii Europejskiej, ponieważ Bruksela zamierza wprowadzić dodatkowe regulacje. Ich stosowanie może, zdaniem Jackowskiego, doprowadzić do sytuacji, że przydomowa uprawa warzyw nie będzie możliwa bez zgody urzędnika!
W Polsce próżno szukać informacji na ten temat na łamach wysokonakładowych dzienników. Skromną kampanię informacyjną przybliżającą Polakom problem próbowało przeprowadzić Stowarzyszenie Stop Codex, które w 2009 roku zorganizowało seminaria w Warszawie, Wrocławiu i Poznaniu. Ich gościem był wspomniany dr Robert Verkerk, który m.in. zachęcał do protestów i wyrażenia swojego sprzeciwu w ogólnoeuropejskim referendum.
Czy sprawa jest przesądzona? Niekoniecznie. Jeszcze kilka lat temu trudno było nawet zainicjować dyskusję na temat szkodliwości masowych szczepień. Dziś świadomość wzrosła na tyle, że nawet Rada Europy zamierza powołać parlamentarną komisję dla wyjaśnienia kryminogennych związków koncernów farmaceutycznych z WHO i rządami niektórych państw w kontekście niedawnej „pandemii” świńskiej grypy. Coraz częściej temat podejmują wysokonakładowe media.
Podobny scenariusz musimy powtórzyć również w tym przypadku, ale przede wszystkim – czytajmy etykiety na produktach żywnościowych.
Piotr Piorun
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie