
Przygodzice zawdzięczają ogólnokrajową popularność bocianom. Przed laty w bezpośrednim sąsiedztwie bocianiego gniazda zainstalowano kamerę i przez cały sezon w internecie można obserwować życie boćków od chwili przylotu, poprzez narodziny młodych aż do odlotu. Szkoda, że z szansy jaką dała matka natura do tej pory nie skorzystali włodarze gminy Koźminek. Podglądanie życia ich boćka, który od 2006 roku zadomowił się w Józefinie ( miejscowość pomiędzy Dębe a Murowańcem) byłoby o wiele ciekawsze, bo na zimę ptak nie odlatuje do ciepłych krajów.
Bociek, a raczej bocianica zadomowiła się w gnieździe znajdującym się na słupie przy posesji państwa Szmajdzińskich. To dzięki nim przetrwała najgorsze chwile jakie zdarzały się podczas pierwszych zim. Nie odlatuje do ciepłych krajów, bo ma uszkodzone skrzydło. Aby wzbić się w górę potrzebuje długiego rozbiegu, a sam lot też nie jest zbyt daleki. Nie byłaby w stanie pokonać w locie tysiące kilometrów.
Pierwszą zimę bocian spędził w zagrodzie Piotra Janiaka. W mroźne dni szukał schronienia pod dachem stodoły. Natomiast wiosną kiedy się ociepliło zmienił lokum. Zasiedlił niedaleko położone bocianie gniazdo znajdujące się na terenie gospodarstwa rodzinnego Tadeusza Szmajdzińskiego, które zajmuje do chwili obecnej.
Zawsze mógł liczyć na pomoc ludzi, ale w świecie zwierząt także bocianów obowiązują okrutniejsze reguły i niejednokrotnie musiał toczyć ciężkie boje ze swoimi pobratymcami. Z początku nic nie wskazywało, że bocianicy przyjdzie walczyć o gniazdo już pierwszej wiosny. – Pierwszy do Józefiny przyleciał samiec, który najwyraźniej przypadł do gustu naszej młodej bocianowej. 20 marca 2007 roku ta złożyła jaja i zaczęła je wysiadywać. Sielski spokój zakłócił przylot pary bocianów, która rok wcześniej zajmowała to gniazdo. Walka o to kto ostatecznie w nim się zadomowi rozegrała się w nocy. Przez prawie dwie godziny, pomiędzy 22 a północą, toczyła się prawdziwa bitwa. Jej skutki odczuliśmy także my, brakiem prądu. Gniazdo znajduje się na słupie. Pary bocianów walczyły tak zapalczywie, że uszkodziły linię elektryczną. Ostatecznie bój zakończył się zwycięstwem starych boćków. Pierwsze co zrobiły, to wyrzuciły z gniazda jaja naszej samicy. Przez okres lata nikt nie widział pokonanej pary. Trudno powiedzieć gdzie spędziły ten czas, czy były razem, czy dochowały się potomstwa. Jakie było nasze zdziwienie kiedy na początku grudnia, w opustoszałym o tej porze gnieździe, ponownie pojawił się nasz bociek, Nie omieszkał poinformować nas o tym fakcie swoim klekotem – opowiadał przed laty „ŻK” Tadeusz Szmajdziński.
W okresie zimy nie szukał schronienia pod dachem i nie robi tego dzisiaj. Kiedy dni i noce były ciepłe i nie szukał pożywienia, to czas spędzał w gnieździe. Za pożywieniem wyruszał około godziny 8, a wracał pomiędzy 15, a 16. Natomiast kiedy przychodziły mroźne, śnieżne bądź wietrzne dni bociek rezygnował ze schronienia w gnieździe i te trudne warunki atmosferyczne przeczekiwał na pobliskiej łące. Za ochronę od wiatru i zacinającego śniegu służyły mu krzewy porastające pobocza stawu. Kiedy pokrywa śniegu utrudniała zdobywanie jedzenia bociek mógł liczyć na dożywianie, które organizowali jego gospodarze. Nie gardził mięsną karmą dla psa, chętnie zajadał się porcjami rosołowymi.
Zima minęła szybko i bezpiecznie. A wraz z nastaniem wiosny do Józefiny przyleciał ubiegłoroczny partner bocianicy. Ta zdąrzyła znieść jaja gdy pojawili się starzy właściciele gniazda. Tym razem bocianica z partnerem nie dali się eksmitować. Bocianica spokojnie mogła wysiadywać jaja i po jakimś czasie na świat przyszły trzy młode pisklęta. Obserwowanie jak młode wykluwają się z jaj, jak dorosłe bociany karmią je, a potem uczą latać, to widoki niezapomniane i pełne wrażeń. Nie zawsze wszystko kończyło się pomyślnie.
W 2015 roku partner bocianicy zginął, zahaczył się o druty i został porażony prądem. Bocianica nie załamała się, sama wychowała młode i przygotowała je do odlotu. Długo nie pozostała wdową. Wiosną miała już kolejnego partnera. Nie mniej ciekawe są obserwacje jak bociek radzi sobie w okresie zimy. Po latach czuje się już o wiele bezpieczniej. Ale pierwszej zimy zdarzały się nocki, że nie będąc pewnym czy nie zaatakuje go błąkający się pies bądź inne zwierzę potrafiła godzinami stać wodzie na środku pobliskiego stawu.
Państwo Szmajdzińscy nie tylko potrafią fantastycznie opowiadać o swoim boćku ale także dokumentują wszystko co go dotyczy. Dzięki temu zimujący bocian był np. tematem prac konkursowych przygotowywanych na olimpiadę biologiczną. Jedna z autorek, od lat już lekarz medycyny, z ochotą korzystała z udostępnionych przez państwo Szmajdzińskich zapisków i fotografii. Minęło wiele lat ale jakoś nie po drodze jej do Józefiny by zwrócić je właścicielom.
Przejeżdżając niedawno przez Józefinę sfotografowałem pięć bocianów, a to oznacza, że w tym roku bocianica wydała na świat kolejne trzy młode. Jeszcze chwila i znowu na kilka miesięcy pozostanie samotna, bo młode i partner wezmą kurs na ciepłe kraje.
(grz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie