W Kaliszu mieszkają od czterech lat. Dwa lata temu postanowili, że to w tym mieście chcą osiąść, pracować, żyć i planować przyszłość. Zaczęli szukać mieszkania. Kiedy weszli do jednej z kamienic w centrum miasta, wiedzieli, że to właśnie ten lokal kupią. Dziś mówią, że nie zdawali sobie sprawy, że transakcja będzie się wiązała z również z tym, że razem z mieszkaniem „otrzymają” zarządcę. Zarządcę, który ich zdaniem utrudnia im życie.
Olga i Paweł przyznają, że w chwili zakupu mieszkania nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, czym jest wspólnota, jakimi prawami się rządzi, jakie kompetencje ma zarządca. – Poprzedni właściciele powiedzieli nam, że najlepiej byłoby, gdybyśmy się skontaktowali z zarządcą, porozmawiali z nim, przedstawili się. Napisaliśmy więc do niego maila. Przyszedł, kiedy w domu był mąż, ja byłam w pracy. Pierwsze jego pytanie brzmiało: czy znacie polskie prawo? Mąż odpowiedział szczerze, że nie, bo przecież nie jesteśmy stąd, ale jeśli coś będziemy potrzebować, to na pewno się dowiemy, bo nie chcemy sprawiać problemów. Zaczął wtedy pytać, dlaczego kupiliśmy to mieszkanie, gdzie pracujemy itd. Myśleliśmy, że to normalne. Po dwóch tygodniach dostaliśmy pierwszy list – i tak aż do dziś, kilka pism miesięcznie – mówi Olga. Nie ukrywa, że stosunki między nimi a zarządcą są, delikatnie mówiąc, napięte.
O sytuację pytamy również samego zarządcę. – Pragnę zauważyć, że zarządca zobowiązany jest w swojej pracy każdorazowo przestrzegać przepisów prawa, w szczególności tych zawartych w Ustawie o własności lokali. Niniejsza ustawa określa jego prawa i obowiązki, a także prawa i obowiązki członków wspólnoty. Te, według mnie, nie były przestrzegane przez mieszkańców. Niezrozumienie zasad panujących we wspólnocie doprowadziło do konfliktu. Rozpoczęło się od nieprawidłowo zamontowanej rury odprowadzającej deszczówkę (zamontowana rura miała zbyt małą średnicę, powodując tym samym brak przepustowości), a skończyło na piecu kominkowym – mówi.
Kiedy Olga i Paweł dostali pierwszy list dotyczący pieca żarowego zamontowanego w ich mieszkaniu, zadzwonili do poprzednich właścicieli lokalu. Ci ich uspokoili, mówiąc, że wszystkie formalności były załatwione, przez lata korzystali z pieca i nigdy nie było z tym problemu. Tego jednak nie potwierdził zarządca. – Powiedział, że mamy ten piec zdemontować natychmiast – mówi Olga. – Poprzedni właściciele mieszkania dopuścili się samowoli budowlanej w postaci zamontowania pieca kominkowego bez zgody ówczesnego zarządcy i zarządu wspólnoty mieszkaniowej. Uważam, iż komin, w który wpięty jest piec kominkowy, nie spełnia określonych w ustawie oraz Polskiej Normie wymogów. Podczas użytkowania kominka wydostaje się ze szczelin komina dym, który przedostaje się do sąsiedniego lokalu mieszkalnego. W związku z tym podjąłem decyzję o zakazie użytkowania pieca – ze względów zagrożenia zdrowia i życia mieszkańców – tłumaczy zarządca.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie