Reklama

Cybernetyczne drogi administracji

31/01/2019 00:00

Ach, te urzędy, formularze i urzędasy. Chcielibyśmy omijać ich z daleka, ale nie da się. Ja też tego nie lubię, ale jak mus to mus, tymbardziej, że od urodzin do śmierci - wszystko musi przejść przez urzędnika.

Całe szczęście, że w USA sprawy administracyjne są bardzo uproszczone, a teraz w epoce elektroniki, większość z nich można załatwić używając przestrzeni cybernetycznej. Gdy rodzi się dziecko, szpital robi zdjęcie noworodka, odcisk stopki  i wystawia szpitalny dowód narodzin. Z tym dokumentem i z dzieckiem należy się zgłosić do Biura Świadczeń Społecznych  (Social Security Administration) po „rządową” metrykę urodzenia i jednocześnie po numer ewidencyjny (Social Security Number). Po upływie około 10-12 tygodni dzieciątko otrzymuje pocztą kartę ze swoim numerem. Rodzice bardzo narzekają przy załatwianiu tej sprawy -  że długo, że niewygodnie, że staromodnie -  bo niestety nie można tego załatwić przez skype i internet. Trzeba fizycznie zgłosić się z dzieckiem do biura.
Numer Social Security mamy tutaj wszyscy. Pod nim są rejestrowane nasze zarobki, opłaty podatkowe, kupno i sprzedaż nieruchomości, pożyczki, wyroki sądowe, nie zapłacone długi, itd. To jest nasz, jak to się tutaj nazywa, record. Kilkumiesięczny dzidziuś, chce czy nie chce,  też zaczyna życie od założenia mu rekordu. Dzidziuś w swoim młodym życiu przechodzi przez żłobek, przedszkole i wreszcie szkołę i tak zaczyna się jego rejestr, który - gdy przyjdzie zejść z tego padołu - będzie długi na 10-15 stron. W pewnym momencie, dzidziuś staje się dorosłym człowiekiem i staje na rozdrożu, co dalej; czy kontynuować naukę, czy iść do pracy, czy może wstąpić w związek małżeński.

Jeżeli dzidziuś postanowił dalej się uczyć, a posiadał dobre wyniki w szkole średniej, to przyjęcie na studia jest tylko formalnością. Wszystko można załatwić za pomocą komputera i połączeń cybernetycznych. Każda szkoła wyższa ma swoje strony internetowe opisujące ze szczegółami program studiów, budynki, klasy, warunki mieszkalne. Tam też można znaleźć odpowiednie formularze. Druki te są fillable, czyli można je wypełniać na komputerze i elektronicznie przesyłać. Zwykle kandydat na studenta musi zaciągnąć pożyczkę na pokrycie kosztów nauki jak i utrzymania. Każda szkoła wyższa ma też swój program finansowania studiów, no  i tutaj znowu, wszystko można załatwić pocztą elektroniczną. Pocztą normalną należy tylko dosłać wymagane dokumenty uzupełniające. Odpowiedź przychodzi również elektronicznie.
Jeżeli dzidziuś wybierze opcję pracy dla siebie, czyli jak to się w Polsce nazywa, poprowadzi działalność gospodarczą, internet wybawi go od przemierzania dużych odległości z i do urzędów i stania w kolejce do okienka (tak, tak, my tu też mamy kolejki). Najbardziej popularną formą prowadzenia swojego biznesu jest korporacja. W przeciwieństwie do polskich, amerykańskie korporacje mogą składać się nawet z jednej osoby. Założenie korporacji może odbyć się poprzez wysłanie dwustronnicowego formularza i 200 USD opłaty drogą pocztową, można także zrobić to ekspresowo przez internet. Proces internetowy odbywa się w realnym czasie i kosztuje 300 USD. Druk (też fillable) wypełnia się komputerowo, opłatę dokonuje się za pomocą karty kredytowej i  po kliknięciu „wysłać” w ciągu minuty przychodzi elektronicznie odpowiedź z numerem zarejestrowanej korporacji. W podobny sposób zakłada się federalny numer podatkowy korporacji. Niewiarygodnie proste, a jednocześnie niewiarygodnie ufne. Nikt nikogo nie sprawdza, korporację może założyć każdy; legalny czy nielegalny, człowiek prawy jak i przestępca, używając nazwiska swojego, cudzego, lub całkiem zmyślonego.

A gdy nasz dzidziuś zorganizował już sobie źródło utrzymania, przyszło mu do głowy, że pora założyć rodzinę. Zawarcie związku małżeńskiego - niestety, jak i zarejestrowanie urodzin -  jak narazie wymaga osobistego stawienia się w urzędzie stanu cywilnego. Chociaż pogłoski chodzą, że kiedy zainstalują nam chipa w dłoni (ja uważam, że w innej części ciała byłoby poręczniej), to proces ten też będzie można załatwić na odległość. U nas  małżeństwo małżeństwu nie równe; większość ludzi pobiera się z uczucia ale zdarza się też małżeństwo „dla papierów” kiedy obywatel amerykański, za pieniądze,  udziela „nielegalnemu” możliwości legalnego przebywania i funkcjonowania w USA. Po zarejestrowaniu takiego związku w urzędzie stanu cywilnego, obywatel amerykański musi złożyć do urzędu emigracyjnego kilkanaście formularzy, na podstawie których „nielegalny” małżonek otrzyma legalne prawa (popularnie „zielona karta”, która kiedyś była koloru zielonego a teraz jest różowa).  Formularze te dostępne są na stronie internetowej Urzędu Emigracyjnego, niektóre wysyła się pocztą, a niektóre można też złożyć elektronicznie. Oczywiście towarzyszą temu słone opłaty, które rosną z roku na rok: na dzień dzisiejszy proces ten kosztuje 1.705 USD. Małżonkowie mają około roku do sprodukowania dokumentów uwierzytelniających ich związek. Po upływie 12 miesięcy od momentu złożenia dokumentów odbywa się interview czyli wywiad w lokalnym Urzędzie Emigracyjnym. W obecnej dobie urzędnicy emigracyjni bardziej szczegółowo przyglądają się takim małżonkom, ale jeszcze 20-10 lat temu wystarczyło mieć grubą teczkę z papierami potwierdzającymi rzetelność związku (nikt nie sprawdzał autentyczności tych papierów)  i posiadanie „zielonej karty” było murowane. Dzisiaj trzeba się nawet liczyć z tym,  że rozmowy telefoniczne mogą być podsłuchiwane.

To właśnie przydarzyło się kuzynowi Andrzejowi, do którego jak muchy do miodu ciągną wszystkie niesprawiedliwości tego świata i który  już wielokrotnie przewinął się przez moje artykuły. Andrzej otrzymał list z sądu, że od 13 marca do 13 kwietnia tego roku wszystkie rozmowy telefoniczne prowadzone między nim a pewnym jego znajomym były przechwycane. Na szczęście nie w związku z Andrzejem ale w związku z tym jego znajomym, który musiał coś narozrabiać. I to jest obraz prawdziwej demokracji, no bo jaki system rządowy powiadomiłby obywatela o takim fakcie?  Wprawdzie powiadomienie nastąpiło już po zdjęciu podsłuchu, ale zawsze. Znam taki jeden system, który nigdy nie zadawał sobie trudu -  ani przed ani po.
Ale wracając do naszego dzidziusia, który w międzyczasie już się ożenił (lub wyszedł za mąż),  przepracował całe swoje dorosłe życie i dorobił się emerytury;  dzidziuś postanowił, że pora z tej emerytury skorzystać. I  (decyzje, decyzje, decyzje)  tutaj dzidziuś ma znowu do wyboru: albo wypełnić i wysłać formularz emerytalny (składający się z dwóch stron) elektronicznie  - w tym wypadku należy dosłać pocztą dokumenty towarzyszące -  albo umówić się na wizytę w Biurze Świadczeń Socjalnych. Wybrał to drugie. Wizyta została wyznaczona w piątek o godzinie 10 rano. Dzidziuś zgłosił się 10 minut przed czasem, komputer wybrał mu numerek i po 20 minutach nasz dzidziuś stanął przed obliczem urzędniczki biura. Wypełnienie druku i skopiowanie dokumentów zajęło następne 15 minut. Wychodząc z urzędu po 35 minutach, wiedział, że poczynając od 21 dnia następnego miesiąca będzie co miesiąc dostawał tą swoją dobrze zasłużoną emeryturę. Zabierając się do pisania tego artykułu przyrzekłam sobie, że nie będę robić żadnych porównań polsko-amerykańskich, ale…  a niech tam… muszę to przyrzeczenie złamać. Doświadczyłam bowiem na swojej własnej skórze „przyjemności” długiego i kilkakrotnego wyczekiwania w ZUS-ie w Kaliszu, a o zrobienie kopii bałam się panią urzędniczkę poprosić. Wiele rzeczy może jest „upie….iwych”  w Stanach Zjednoczonych - załatwienie emerytury nie jest na pewno jedną z nich.

Siedząc na mojej wiernej kanapie i rozmyślając na tym artykułem, doszłam do wniosku,  że przestrzeń cybernetyczna musi być już znana od zarania dziejów, a może cały świat to jeden wielki komputer?  Szszszsz……to dusza nasza z lekkim szumem pędzi po światłowodach, aby stanąć przed obliczem Stwórcy.  Pogrzeb, niestety, musi odbyć się w realnej rzeczywistości.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do