Reklama

Cykliczny kryzys ekonomiczny

31/01/2019 00:00
Siedzę sobie za tą wielką wodą (patrząc tym razem z zachodu na wschód) myśląc, że uciekłam od wszystkich problemów trapiących moją drugą ojczyznę za Atlantykiem, ale gdzie tam, byłam naiwna – problemy te jak tsunami zalewają coraz dalsze obszary świata. Fatalnie się stało, że ten świat tak nam się ostatnimi czasy zmniejszył. Kiedy w latach 1786 – 1787 młodziutkie Stany Zjednoczone przeżywały swój pierwszy kryzys ekonomiczny, czy w ówczesnej Polsce ktokolwiek zawracał sobie tym głowę? Na pewno nikt, a teraz? Teraz nie ma osoby, która o tym nie mówi lub chociaż nie pomyśli. Na obydwu kontynentach zarówno specjaliści od finansów, jak i zwykli Kowalscy i Smithowie zachodzą w głowę, co teraz będzie

Chociaż jestem w Kaliszu, wiadomości zza Atlantyku mam na bieżąco i z pierwszej ręki. Złe wieści sypią się jedna po drugiej; szwagier zamknął firmę ciężkiego transportu, którą miał od roku 1997; ktoś inny z mojego grona rodzinnego postanowił wybudować małe osiedle domków jednorodzinnych i utknął w martwym punkcie, bo nie ma ani jednego chętnego na kupno nowego domu, a bank zamroził fundusze pożyczkowe. Ludzie kalkulują sobie teraz tak: „po co mam kupować dom za 500 tys. USD od inwestora, kiedy mogę poczekać aż inwestor zbankrutuje i kupię wtedy ten sam domek od banku za 300 tys. dolarów lub nawet taniej”.  Jest jeszcze inna zmora spędzająca sen z powiek rodziców studentów amerykańskich uczelni. Większość młodych ludzi jest solidnie obciążona długami, głównie pożyczkami na naukę w szkołach wyższych. Jeżeli po ukończeniu studiów nie znajdą pracy pozwalającej na spłacanie kredytu (co przy drastycznie kurczącym się rynku pracy może być trudne), ci młodzi ludzie wejdą w życie z balastem bankructwa i zepsutej opinii kredytowej, chyba że rodzice „wykupią” dług dorosłego dziecka, czyli będą go sami spłacać.

Ogólnie naród amerykański poddenerwowany jest tą trwającą już od przeszło roku sytuacją. Winą za nią obciążają prezydenta Busha, wojnę w Iraku i Arabów.  11 października na spotkaniu przedwyborczym w stanie Minnesota jakaś kobieta nawet nawyzywała Obamę od Arabów. McCain ujął się za nim i kobietę delikatnie skarcił, za co Obama mu podziękował, no i mamy teraz przyjaźń pomiędzy dwoma wrogimi obozami. A tak poważnie, nie mam pojęcia, dlaczego McCain i Obama tak usilnie walczą o pozycję, którą można przyrównać do zawodu najwyżej opłacanego sprzątacza. Bo przecież potrwa kilka lat zanim ten, który wygra wybory powymiata wszystkie brudy nagromadzone przez obecną władzę (chyba że nowy prezydent też będzie brudasek i dołoży nowych brudków).

Ale wracając do tematu; czy Ameryce, a z nią całemu światu grozi wielka depresja – taka, jak ta z lat trzydziestych? Wszyscy znawcy twierdzą, że nie, chociaż i w jednym, i w drugim przypadku zaczęło się od tego samego, tzn. od załamania rynku handlu nieruchomościami. W obydwu sytuacjach ceny nieruchomości zostały sztucznie wywindowane, a banki – węsząc profity – zaczęły udzielać pożyczek na podstawie dokumentów „patykiem na wodzie pisanych”. Musiało się to załamać z wielkim hukiem. Eksperci od finansów twierdzą, że lata trzydzieste dały wszystkim lekcję, która dzisiaj zapobiegnie popełnieniu błędu pozostawienia strapionych banków samym sobie. Właśnie dlatego mamy konferencje Grupy Siedmiu, czyli przedstawicieli siedmiu najbogatszych państw, które to państwa mają współpracować ze sobą i wyciągnąć świat z opresji. Ja osobiście bardzo w to wierzę. Jakoś nie dochodzi do mojej świadomości wizja osiedli z tekturowych kartonów, w których mieszkają bezrobotni,  i kolejek w punktach dożywiania po zupkę i kawałek chleba. Myślę, że skoro politycy zmądrzeli na tyle, że przez 63 lata zdołali obronić świat od wojny, chociaż punktów zapalnych jest do licha i trochę, to potrafią też zapanować nad tą finansową równią pochyłą.

Bywając w Polsce często, zauważałam w ostatnich 2 – 3 latach tę samą, co i w Ameryce tendencję; coraz bardziej pnące się ceny nieruchomości i coraz bardziej zrelaksowane warunki kredytowania. Dzisiaj natomiast spostrzegam, że banki polskie już zareagowały i zaostrzyły warunki udzielania kredytów. Chociaż na to, co za chwilę napiszę, wielu się zjeży, to ja myślę, że – patrząc perspektywistycznie – obostrzenie kredytów jest dobrym zjawiskiem. Oczywiście, że konsekwencją będzie (i chyba już jest) stagnacja w nieruchomościach, ale za tą stagnacją przyjdzie stabilizacja, i popyt na mieszkania znowu wzrośnie. Tak po prostu musi być, bo jest to proces cykliczny i prędzej czy później na pupę trzeba upaść. Ważne jest, aby upaść z niewielkiej wysokości.

Ja, jak zwykle z uporem maniaka twierdzę, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Marnotrawni dotychczas bracia Amerykanie powoli wyciągają wnioski i uczą się oszczędzania do tego stopnia, że sklepy z używanymi rzeczami przeżywają niebywały dotąd okres prosperity. Wszyscy zainteresowani wyciągnęli wnioski, że pożyczać można tylko wtedy, kiedy jest nadzieja na spłatę długu, a ceny nieruchomości wszędzie wracają do rozsądnych granic. I gdy ten cały bałagan ucichnie, będziemy mieć kilkadziesiąt lat spokojnych… No, a potem cała kołomyjka zacznie się od nowa, bo to taki wulkan, który wiemy, że co ileś lat musi wybuchnąć.

Chociaż, jak na razie, skutki kryzysu finansowego odczuwają najdotkliwiej Stany Zjednoczone, reakcja przeciętnego obywatela tak w Stanach, jak i w Polsce  jest podobna: „nie będziemy w nic inwestować, poczekamy, niech się ta sytuacja wyklaruje”; „miałem otwierać interes, ale to chyba nie najlepsza pora” – słyszę i tu, i tam. Wszyscy stulili uszy po sobie i chcą przeczekać. Ostrożność na pewno nie zawadzi, ale przeciętny polski zjadacz chleba chyba nie ma co sobie głowy za bardzo kłopotać. Bankowe Fundusze Gwarancyjne zabezpieczają wkłady bankowe. Wprawdzie tylko do pewnej wysokości, ale ilu ludzi ma na koncie 20 tys. euro lub więcej? A ci, co mają, na pewno wiedzą, jak to rozłożyć na kilka banków.

Eleonora Serwanski
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do