Reklama

Dr Anna Martynowska - lekarz ukarana za mówienie prawdy

17/03/2025 06:00

Rozmowa z dr n. med. Anną Martynowską, lekarzem internistą

Skutki decyzji, jakie podejmowali rządzący w okresie tzw. pandemii koronawirusa, są bardziej tragiczne niż Rzeź Wołyńska – ocenia Anna Martynowska, dr n. medycznych z Lądka Zdroju, pozbawiona przez sąd lekarski na rok prawa wykonywania zawodu za krytykę rządowej strategii walki z Covid-19. Jedna z 430 lekarzy – sygnatariuszy listu otwartego polskich lekarzy, naukowców i pracowników służby zdrowia do polskich władz oraz mediów.

Rządzący oraz doradzający politykom „dyżurni” eksperci, od samego początku mniemanej pandemii Covid-19 wiedzieli, jaka jest prawda na ten temat ale, wbrew faktom, przyjęli narrację gigantycznego zagrożenia, straszenia społeczeństwa i politykę restrykcji wobec obywateli. Dowodem na to jest m.in. treść SMS-a prof. Andrzeja Horbana, głównego doradcy Prezesa Rady Ministrów do spraw COVID-19 do dziennikarza Jana Pospieszalskiego, autora zdjętego w 2021 roku z anteny telewizji publicznej programu „Warto rozmawiać” za próbę przedstawienia Polakom rzetelnej debaty na temat koronawirusa. W uzasadnieniu odmowy udziału w programie, prof. Andrzej Horban napisał: „Nie będę rozmawiał z płaskoziemcami, chociaż mają rację”, (po kilku miesiącach red. Pospieszalski ujawnił treść korespondencji z Horbanem). Jak Pani sądzi – co powodowało, że politycy, lekarze oraz media tzw. głównego nurtu przyjęły taką a nie inną, zaprzeczającą faktom, szkodliwą i niebezpieczną narrację?
– Tego oczywiście nie mogę być pewna ale w tej grupie byli tacy – zdecydowana mniejszość, którzy doskonale wiedzieli o co chodzi w tej hucpie i tzw. pożyteczni idioci, których nie brakuje. 

– W tym czasie Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców, gremium złożone z najwybitniejszych postaci świata nauki i medycyny w Polsce, trzykrotnie w listach otwartych apelowało do rządzących – rządu, parlamentu i Prezydenta – o rozsądek i debatę na ten temat, ale temat został zamilczany. Nie było woli. 
–  Uchwałę, nazwijmy ją „kowidową” liczącą kilkadziesiąt stron, podpisał premier Morawiecki. Miałam okazję ją przeglądać. Co ciekawe, zawierała angielskojęczyne wtręty, co daje do myślenia, jakie było jej źródło. Innymi słowy – zaimplementowany przez rząd „gotowiec”. Słabo poinformowany, przynajmniej na początku, wydawał się pan minister Szumowski któremu, jak pamiętamy, „wyrwało się”, że maseczki nic nie dają. Pewnie dlatego szybko został podmieniony przez szczwanego lisa czyli ministra Adama Niedzielskiego. Ten już doskonale wiedział w czym uczestniczy. Warto jeszcze przypomnieć, że posłowie i senatorowie, z wyjątkiem jedenastu chłopaków z Konfederacji, gremialnie zagłosowali „za”. Jestem przekonana, że zdecydowana większość nie wiedziała, jaka jest prawda. Nie wiedzieli albo po prostu nie chcieli się wychylać.

– Ale skutki okazały się opłakane.
– To prawda. Gdyby mierzyć liczbą ofiar to okazuje się, że tzw. pandemia w Polsce zabrała więcej ofiar niż Rzeź Wołyńska. 

– Ponad 200 tysięcy ponadnadmiarowych zgonów...
– Zgadza się. Tylko bez pistoletów, siekier i pił. Pamiętamy zamknięte szpitale, przychodnie, gabinety lekarskie. Pacjent przyjeżdżał z zawałem, wymazywali Covid, trafiał na oddział kowidowy i tam umierał. 

– Pani była w gronie tych lekarzy, którzy nie zgadzali się z taką polityką i otwarcie ją krytykowała ale była to postawa nielicznych. Reszta nie protestowała, dlaczego?
– Większość, przynajmniej na początku „pandemii”, była naprawdę przestraszona i wierzyła w zagrożenie. Z kolei ci, którzy nie wierzyli, dawali nam wyrazy poparcia, ale po cichu. Natomiast później dla wszystkich było już oczywiste, że kowid to nic niezwykłego – po prostu kaszel, katar i gorączka. Czy to były nieznane nam objawy? Albo takie kuriozum jak „bezobjawowość” – to już każdemu powinno dać do myślenia. 

– Ale pomimo tego środowisko medyczne nie podważało narracji ministra Niedzielskiego. 
– Można to tłumaczyć zwykłym konformizmem czy instynktem stadnym ale okazało się, że można na tym po prostu dobrze zarobić.

– To znaczy?
– Okazało się, że personel medyczny średniego szczebla, być może nie cały, który wcześniej był permanentnie „niedoinwestowany”, nagle zaczął odnotowywać kilkunastotysięczne wpływy na swoich kontach. Na przykład pielęgniarki. Kiedy zatem okazało się, że można na tym dobrze zarobić wtedy pootwierały się przychodnie.   

– Można domniemywać, że w przypadku lekarzy kwoty, o których Pani mówi, były znacznie wyższe?
– Gdybym ja przystąpiła do akcji szczepień to co miesiąc na moje konto wpływałoby ponad 30 tysięcy złotych. Oczywiście dodatkowo, do pensji. 

– Chyba trudno było oprzeć się takim „zachętom”?
– Było to zjawisko bardzo powszechne. Podobne „dodatki” otrzymywali także sanitariusze czy kierowcy karetek. Honor, etyka lekarska gdzieś się ulotniły. Pamiętam sytuację – zawał w swojej przychodni, dzwonię po karetkę aby przewieźć pacjenta do szpitala. W słuchawce słyszę pytanie dyspozytora: „Czy pacjent jest na kwarantannie?” Pytam: „A jak jest na kwarantannie, to co?”. Odpowiada: „Bo wie pani, my musimy pytać”. Wspominam o tym, bo okazało się, że nawet personel, który nie miał bezpośredniego kontaktu z chorymi – ludzie, którzy siedzieli w pomieszczeniach i odbierali telefony, też otrzymywali „dodatki”. Ludzie umierali, szpitale nie przyjmowały albo wysyłały pacjentów z udarami czy zawałami do innych, odległych szpitali kowidowych. Jednego z moich pacjentów, ciężko chorego na raka, wymagającego pilnej interwencji, nie przyjęto do szpitala bo, uwaga! – przez dwa miesiące był na kwarantannie. Normalny człowiek nie wytrzymywał takiego ładunku bezeceństwa.

– To były jednostkowe przypadki?
– Bynajmniej. Wspomniany, chory na nowotwór, pacjent, miał dedykowanego lekarza z pielęgniarką do wymiany niezbędnej aparatury. Proszę sobie wyobrazić, że ten lekarz nie przyjechał do tego pacjenta ani razu, pomimo tego, że powinien a tłumaczył to tym, że „się obawia” bo kowid, bo ma rodzinę, dzieci, etc. Więc stawaliśmy na głowie aby jakoś temu choremu pomóc. 

– A potem zaczęła się, używając terminologii przyjętej przez niesławnej pamięci pana ministra Niedzielskiego, akcja tzw. „wyszczepień”. Jakie konsekwencje przyjęcia preparatów, zwanych błędnie szczepionkami, Pani dostrzega? Z jakimi przypadkami ma Pani do czynienia najczęściej i czy jest to niepokojąca skala?
– Zacznijmy od tego, że zastawiająca jest szybkość z jaką na rynku pojawiły się te preparaty, zaledwie po kilku miesiącach od początku tej hucpy. Zwykle badania nad nimi trwają od kilku do kilkunastu lat. Zastanawiające jest również to, że wszyscy producenci wypuścili swoje „szczepionki” w tym samym czasie i, że w zasadzie, preparaty te nie różnią się od siebie. Dlaczego? Może dlatego, że wszystkie koncerny mają wspólnego właściciela – Black Rock?  Ale wracając do pytania. Zauważyłam trzy grupy przypadków. Zgony nagłe osób, które miały jakąś historię medyczną i które mogłyby sobie żyć jeszcze długo dla których jednak przyjęcie „preparatu” było przysłowiowym gwoździem do trumny.
Dużo było, i jest nadal, przypadków opisywanych w literaturze – zapalenia mięśnia sercowego, zatorowość czy dziwne, błyskawicznie rozwijające się nowotwory, które wcześniej się nie pojawiały, i nie powinny się pojawiać u wielu osób, z uwagi na wiek czy płeć. Mam w rodzinie mieszkającej za granicą przypadek nowotworu, nad którym zastanawiają się tamtejsi lekarze nie wiedząc, skąd to się wzięło. Reasumując, spotykam się z wszystkimi przypadkami, szeroko opisywanymi w renomowanych czasopismach naukowych na świecie, nie w broszurach naszych Izb lekarskich. 

– Czy skala zachorowań może niepokoić?
– Owszem, jest tych przypadków dużo ale oczywiście nikt ich oficjalnie nie policzy i nie pokaże bo dla rządzących i estabiliszmentu medycznego byłoby to przyznaniem się do winy.

– Czy dziś lekarze mają świadomość problemu?
– Niektórzy tak. Pierwsze pytanie, jakie słyszy pacjent po wejściu do gabinetu, to: „Czy był szczepiony?”. Ale do wielu to nadal nie dociera. Przykład. Mam pacjentkę z nowotworem szpiku kostnego. Procedura leczenia polega m.in. na tym, że pacjenta „wyjaławia się” z komórek szpikowych i robi się przeszczep. Pacjentka pomyślnie przeszła terapię, wszystko było na dobrej drodze, i... trafiła pod „opiekę” jakiejś lekarki – wariatki, bo trudno to inaczej określić. I co pani doktor zaleciła? W sumie siedem szczepień w tym trzy na Covid-19 w sytuacji kiedy pacjentka ma nowy szpik. Oczywiście tego nie zrobiłam bo bym ją uśmierciła ale kobieta pod presją przyjęła jednak jedno szczepienie na Covid i skutek jest taki, że wróciliśmy do punktu wyjścia. 

–  Po kilku latach, kiedy prawda wyszła na jaw, dostrzega Pani jakąś refleksję u tych koleżanek i kolegów, który brali udział w tym procederze? 
– Myślę, że tak, ale pan tego nie usłyszy. Mają przyznać się do błędu, kiedy brali ogromne pieniądze? Lekarz nie powie oficjalnie, że się pomylił bo groziłaby mu odpowiedzialność karna.

– Pani za swoją bezkompromisową postawę, za odwagę mówienia prawdy, została ukarana. Przez kogo?
– Przez Sąd Izby Lekarskiej we Wrocławiu. Zabawne było to, że zostałam wyrzucona z posiedzenia za... brak maski. Wszyscy zamaskowani, ja nie. Jeden z lekarzy spytał mnie – dlaczego nie noszę maski. Odpowiedziałam, że mam przeciwwskazania. „Jakie? – dopytywał. – Nie mogę powiedzieć, bo to tajemnica lekarska (śmiech). I w ten sposób mnie wywalili z posiedzenia i skazali zaocznie, tak, jak działo się w poprzednim ustroju.
Po trzech dniach przyszło powiadomienie, że zawieszają mnie w prawach wykonywania zawodu na pół roku, bez odwołania. A potem szef Izby we Wrocławiu powiadomił wszystkich – ZUS, NFZ a nawet jakiś medyczny Interpol w Europie, że taka a taka nie ma prawa wykonywania zawodu. 

– Po pół roku wróciła Pani do zawodu?
– Niestety. Kolejny proces na który mnie nie wpuścili, bo nie miałam maski i kolejne pół roku na bezrobociu. A za następne półrocze kolejny proces, na który poszłam z ogromną stertą literatury medycznej oraz z adwokatem, mecenasem Stanisławem Zapotocznym. Ja nie założyłam maski ale adwokat, dla dobra sprawy, założył i wszedł na salę. W końcu odwiesili mi karę ale rozpoczął się kolejny proces, tym razem o obrazę sędziów Sądu Lekarskiego we Wrocławiu.

– Czym się Pani naraziła lekarskiej Temidzie?
– Tym, że podczas spotkania na wrocławskim  rynku powiedziałam, że mój 90-letni pacjent zmarł bez dostępu do lekarza, do kapłana, za co odpowiedzialnością obarczyłam panów z Sądu Lekarskiego. Ale na tym nie koniec. Kolejny proces wytoczyli mi za obrazę rzecznika Naczelnej Rady Lekarskiej a następny – za podpisanie się pod listem otwartym Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców do rządzących.

– Podsumujmy – przez rok nie mogła Pani wykonywać zawodu, nieść pomocy chorym, ale nadal nie rozumiem dlaczego?
– Bo wypowiadałam  treści „niezgodne z aktualną wiedzą medyczną” w niszowych telewizjach, mediach. 

– Próbowała się Pani odwoływać?
– Próbowałam w Naczelnym Sądzie Lekarskim ale bez skutku dlatego odwołałam się do ostatniej instancji czyli Naczelnego Sądu Administracyjnego. W sprawach zawodowych lekarze podlegają jurysdykcji sądów lekarskich. 

– Obecnie, dla każdego chyba nie ulega już wątpliwości, czym naprawdę był Covid-19 i ile warta była „aktualna wiedza medyczna na jego temat”. Kto miał rację. Czy usłyszała Pani choć jedno słowo: „przepraszam”?
– Pan żartuje... (śmiech).

Rozmawiał: Piotr Piorun
 

Aktualizacja: 19/03/2025 07:53
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    marcin1978 2025-03-17 21:31:19

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • ~PARAGRAF - niezalogowany 2025-03-18 16:47:00

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    • Zgłoś wpis
  • marcin1978 2025-03-19 11:10:26

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    • Zgłoś wpis
  • marcin1978 2025-03-19 21:31:23

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    ~PARAGRAF - niezalogowany 2025-03-18 16:10:25

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • marcin1978 2025-03-19 11:22:17

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    TEŻ WYWALONY Z PRACY - niezalogowany 2025-03-19 08:01:40

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do