Reklama

Dzieci potrzebują od rodziców miłości, zrozumienia a nie „tresury” przekraczającej ich możliwości

02/02/2024 09:33

O godzinie 7:15 rodzic odwozi dziecko do szkoły z prestiżem, która znajduje się na drugim krańcu miasta. Przebywa tam do godz. 15:30. Potem rodzic, który wcielił się w rolę taksówkarza zawozi dziecko do domu na szybki obiad bądź posiłek zjadany jest np. w McD. O godz. 16:15 dziecko rozpoczyna serię codziennych korepetycji. Dzisiaj dwie godziny matematyki i chemii, potem jeszcze język polski i o godz. 19:15 tata bądź mama – taksówkarz w końcu wiezie dziecko do domu. Ale nie ma mowy o odpoczynku. Po szybkiej kolacji i zdawkowej rozmowie dziecko musi usiąść do odrobienia pracy domowej i nauki. Bywa, że kończy ją około godz. 22. W tym czasie rodzice po ośmiogodzinnej pracy i wożeniu dziecka po korkach czują się tak zmęczeni, że muszą odpoczywać. Pracowali 8 godzin a ich dziecko kończyło pracowity dzień po 12 a nawet 14 godzinach. Nie można zapomnieć o dodatkowych zajęciach, których dziecko nie akceptuje a uczestniczy w nich, bo tak chcą rodzice. Taką „tresurę” wytrzyma niewielu. Depresje, agresja, używki, terapie u psychologów, to czym w wielu przypadkach kończy się taka „tresura”. A zawdzięczają to nadopiekuńczym rodzicom, którzy nie zdają sobie sprawy jaką wyrządzają im krzywdę. One nie potrzebują „tresury”, potrzebują miłości, opiekuńczości, rodzinnego ciepła a nie kolejnych zadań wymyślanych przez rodziców.

   - Problem zaczyna się już na etapie pobytu dziecka w przedszkolu lub szkoły podstawowej. Rodzice rozpoczynają  poszukiwania renomowanej placówki (nie może być inaczej - prestiż). Bywa, że taka znajduje się daleko od miejsca zamieszkania. Takim postępowaniem wyrywają dziecko ze  środowiska lokalnego, w którym dotychczas funkcjonowało.  Dziecko nie ma już codziennego kontaktu z rówieśnikami, z którymi dotychczas się bawiło i budowały się koleżeńskie relacje. Z kolei nawiązanie relacji z kolegami z nowej szkoły jest zdecydowanie ograniczone. Koledzy z klasy mieszkają w rożnych dzielnicach miasta.. Szanse by po lekcjach czy w weekend spotykać się  są minimalne. Być może zdarzy się, że raz na jakiś czas  rodzic podwiezie dziecko do kolegi autem. Rodzice wybierając odległą szkołę przyczyniają się do zaburzenia relacji rówieśniczych już na tym niskim poziomie – mówi Violetta Słupianek, dyrektor kaliskiej Delegatury Wielkopolskiego Kuratorium Oświaty, nauczyciel z ponad 30 – letnim doświadczeniem.  

                     Korki panaceum na wszystko ale na tym nie kończy mordęga dziecka

   Z chwilą kiedy dziecko zaczyna naukę w szkole, nie brakuje rodziców, którzy niemal od pierwszych dni posyłają je na korepetycje. Nieważne czy dziecko jest bardzo zdolne, zdolne czy ma kłopoty z nauką. Korepetycje załatwia się z wielu przedmiotów a jeszcze bardziej ambitni rodzice organizują dodatkowe popołudniowe „atrakcje”, niekoniecznie pokrywające się z zainteresowaniami dziecka lub jego marzeniami. Liczy się prestiż.  Stad po zajęciach lekcyjnych rodzic zawozi dziecko  na kolejne korepetycje lub dodatkowe zajęcia gdy mogłoby ten czas spędzić z rodzicami. A np. podczas wspólnie spożywanego obiadu  dowiedzieliby się od dziecka o wiele więcej jak mu minął dzień niż jego odpowiedź OK na zdawkowo zadane pytanie jak w szkole?

                            Rodzice pracują 8 godzin a dziecko 12 godz. a bywa, że dlużej

    - Dziecko u korepetytora odrobi lekcje ale nie nauczy się, bo pewne rzeczy musi  opanować na bieżąco, np. nauczyć się czegoś  na pamięć, odrobić  prace domowe.  A to oznacza, że po powrocie do domu musi usiąść do dalszej nauki. Niekiedy tak przeładowany dzień kończy dopiero około godz. 22. Wychodzi z rana do szkoły około 7 godz., w szkole jest do 14 a czasem do 15:30  kiedy rodzice pracują i nie mogą go wcześniej odebrać. Następnie jest szybki powrót do domu na obiad lub jedzenie na mieście i jazda na korepetycje lub dodatkowe zajęcia. W ten sposób do godz. 19 bywa poza domem. Rodzice tego nie dostrzegają ale potrafią wypomnieć dziecku, szczególnie już uczniowi szkoły średniej, jak ogromne pieniądze wydają na jego edukację i rozwój  oraz jak muszą ciężej pracować by zabezpieczyć jego potrzeby. Tylko rodzi się pytanie czy to są potrzeby dziecka czy rodziców?

   Dorosły idzie do pracy na 8 godzin, a dziecko  pracuje 12 a nieraz i więcej godzin doliczając licząc naukę w domu. Nikt nie jest w stanie wytrzymać takiego obciążenia fizycznego i psychicznego. Taką „tresurę” wytrzyma niewielu. Depresje, agresja,  terapie u psychologów, do tego niejednokrotnie doprowadza taka  „tresura”. A zawdzięczają to nadopiekuńczym rodzicom, którzy nie zdają sobie sprawy jaką krzywdę wyrządzają swojemu dziecku. Ono nie potrzebuje „tresury”, potrzebuje miłości, opiekuńczości, rodzinnego ciepła a nie kolejnych wymyślanych przez rodziców zadań.

   Rodzic musi wiedzieć, że korki powinny być w nadzwyczajnych okolicznościach. Natomiast trzeba uczyć dziecko pracy samodzielnej. Dziecko nie nauczy się samodzielności na korkach.  .

Rośnie nam  pokolenie dzieci bardzo przemęczonych, sfrustrowanych a to skutkuje tym, że nie radzą sobie z własnymi emocjami.

                     Moje dziecko jest grzeczne, nie kłamie, zawsze mówi prawdę

           Kontakt z rówieśnikami jest konieczny. W szkole uczy się budować relacje tylko na przerwach. Niejednokrotnie bywa, że dziecko nie potrafi tego uczynić i siedzi „w telefonie”. Nawiązywanie relacji z drugim człowiekiem jest trudne i wymagające. Dzieci powinny uczyć się tego od najmłodszych lat. W takim nadopiekuńczym domu nie mają kiedy. To skutkuje to tym, że rodzi się coraz więcej konfliktów niż bywało przed laty.  Kiedyś dzieci spotykały się na podwórzu, wspólnie się bawiły. Uczyło się przez to, że nie zawsze mają rację, że w określonych sytuacjach muszą ustąpić. Uczyły się rozwiązywania konfliktów. Obecnie wiele dzieci tego nie potrafi. Najgorzej kiedy w rozwiązywanie nieraz błahych konfliktów, o których dzieci bardzo szybko zapomniałyby,  angażują się nadopiekuńczy rodzice. Ci zamiast je łagodzić podgrzewają atmosferę doprowadzając do rozprzestrzeniania się na rodziców i niejednokrotnie na nauczycieli. Bywa, że rodzice w przypadku zaistniałego konfliktu na forach internetowych szukają zwolenników wśród innych rodziców. W efekcie  doprowadzają to do sytuacji gdzie skonfliktowani są rodzice całych klas. A problemem była jakaś drobna sprawa,  o której dzieci bardzo szybko by zapomniały.  Negatywne zaangażowanie się negatywne rodziców wyznających zasady: „moje dziecko ma zawsze rację, zawsze mówi prawdę” temu nie sprzyja – dodaje V. Słupianek.

                          Depresja,  używki, leki, agresja, terapie u psychologa

     Efektem jest to, że  z tego pokolenia wyrosną liderzy, tacy których po takiej „tresurze” nic nie złamie. Poradzą sobie w każdej sytuacji, Ale czy będą dobrymi ludźmi? Trudno powiedzieć, bo nastawieni są na osiąganie własnego sukcesu i nie są chętni do pracy w zespole. A to powinno być najważniejsze, bo ludzie są istotami stadnymi i potrzebują tego. Będzie też wiele dzieci, które będą starały się przynajmniej pozornie robić wszystko czego rodzice od nich oczekują. Wiecznie będą starali się spełniać ich oczekiwania ale przecież nie wszystkie są geniuszami a rodzice tego by chcieli.

    - Rodzice jeszcze będą w nich budowali to poczucie zaniżonej wartości np. zamiast pochwalić dziecko za otrzymaną piątkę pytają - „dostałeś piątkę a były szóstki? Dlaczego ty dostałeś tylko piątkę”? Czynnik takiej rywalizacji spowoduje, że będą starali się spełniać oczekiwania rodziców ale nie wierząc w swoje sukcesy. Tak wychowuje się pokolenie nieszczęśliwych ludzi, którzy nie wierzą, że mogą coś osiągnąć, a na swoją pasję i realizację marzeń nie mają czasu, bo realizują pasje rodziców.

Jest już  taka grupa dzieci, która psychicznie  sobie z tym nie poradzi. Stąd słyszymy o sięganiu po używki, leki uspokajające, o  samookaleczeniach,  a nawet samobójstwach popełnianych poprzez dzieci. Będą też tacy, którzy pójdą w agresję, rzucą się np. na kolegów, bo to też jest forma odreagowania frustracji, to normalna obronna reakcja organizmu.

  Rodzice powinni zrozumieć, że moda na korepetycje i w nadmiarze dodatkowe zajęcia nie są dla dziecka dobre. Tym bardziej kiedy dodatkowe zajęcie nie pokrywają się z zainteresowaniami dziecka a są tylko egoistycznym wyborem rodziców (prestiż). W szkole nauczyciele odbywają konsultacje, stąd wiele spraw związanych np. z odrabianiem lekcji  można wówczas rozwiązać, ale nadopiekuńczy rodzic z tego nie skorzysta, bo dla niego liczy się tylko to za co zapłaci a więc korki (prestiż). Warto zastanowić się czy  zamiast wydawania pieniędzy na korepetycje np. z języka angielskiego nie lepiej  zaoszczędzić je i w wakacje zafundować dziecku obóz językowy w kraju anglojęzycznym? Z pewnością tam nauczyłby się więcej niż na korepetycjach i miałby atrakcyjny wypoczynek.

                                Wirtualny przyjaciel zawsze ma dla dziecka czas

Cześć dzieci ucieka w świat wirtualnych przyjaciół. Jedna  z zapytanych dziewcząt czy wie, że to fikcyjnie wykreowana postać, odpowiedziała, że wie  ale jej to  nie przeszkadza, bo  ona ma dla niej zawsze czas. Nie idzie by edukować armię  psychologów, pedagogów i otwierać kolejne szpitale psychiatryczne. Idzie o to by zlikwidować przyczyny złego samopoczucia dzieci. Musi zwyciężyć zasada  co dziecko chce a nie co chcą rodzice. Od uświadomienia tego rodzice powinni zacząć pracę z dzieckiem. Dzieci powinny zdobyć umiejętność samodzielnego dokonywania wyborów. Jeżeli rodzic jest apodyktyczny i próbuje usilnie rządzić każdą częścią życia swojej pociechy, może zgasić jej zapał. Najmłodsi powinni mieć przestrzeń do znajdowania własnych pasji i rozwijania zainteresowań. Dokonywanie wyborów za dzieci, może zniszczyć ich kreatywność i unieszczęśliwić. Natomiast szkoła powinna zrobić wszytko by wychować dobrych ludzi. Bo w dorosłym życiu nauczą się sami wszystkiego. Jeżeli w szkole zgubimy człowieka, który ma odwagę mówić o czym marzy, to w dorosłym życiu sobie nie poradzi. Nie każdy musi być lekarzem, inżynierem, być może dziecko pasjonuje się motoryzacją i marzy o zostaniu mechanikiem samochodowym.

  Ważną rolą szkół musi być intensywna pedagogizacja  rodziców. Problem nie leży po stronie dziecka a dorosłych, czyli rodziców a jak jeszcze trafi się sfrustrowany nauczyciel, to jeszcze gorzej – dodaje pani dyrektor.

Grzegorz Pilecki

 

 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Żałosne wypociny lewaków - niezalogowany 2024-02-02 16:47:23

    Hahahaha .. śmieszna ta pani : „Natomiast szkoła powinna zrobić wszytko by wychować dobrych ludzi. Bo w dorosłym życiu nauczą się sami wszystkiego.”

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Janusz - niezalogowany 2024-02-03 15:30:24

    Tak! Ale proszę pamiętać, że wychowanie zaczyna się w domu!!!

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Hanna - niezalogowany 2024-02-02 21:23:01

    Co za głupoty, mam nadzieję że nie są to słowa tej Pani dyrektor... Moze by spojrzeć z nieco innej strony, nienależytego przygotowania nauczyciela do wykonywanego zawodu, nieposiadania umiejętności przekazywania informacji bo to przez to uczniowie MUSZĄ korzystać z korepetycji dlatego że nie rozumieją materiału omawianego w szkole, nauczyciele najzwyczajniej nie potrafią im go wytłumaczyc. Gdyby materiał przekazywany był w należyty sposób to wtedy żaden uczeń nie musiałby korzystać z usług korepetytora a czas popołudniowy i pieniążki na pewno rodzice chętnie przeznaczyliby na realizację pasji swoich pociech i rozwijania różnych umiejętności . W dodatku ilość materiału oraz przeładowany program nauczania też robi swoje. Na jeden temat przeznaczona jest jedna godzina lekcyjna, nie ma możliwości poświęcenia większej ilości czasu na to, żeby sprawdzić czy wszyscy uczniowie z klasy dobrze rozumieją dany temat dlatego, że trzeba spieszyć się aby wyrobić się z tematami do końca roku.Przykre ale prawdziwe...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Stefek - niezalogowany 2024-02-03 16:33:49

    A jaką wiedzę nauczyciele przekazali Pani. Stała się moda na krytykę nauczycieli, wszystko to co złe pochodzi od nich, a może tak przyjrzeć się sobie i zrobić rachunek sumienia czy ja jestem taki idealny a co za tym idzie moje dziecko. Trochę samokrytyki by się przydało.

    • Zgłoś wpis
  • nauczycielka - nie korepetytor - niezalogowany 2024-02-06 13:21:04

    Trochę mi Pani "mota" w wypowiedzi "nienależytego przygotowania nauczyciela do wykonywanego zawodu, nieposiadania umiejętności przekazywania informacji" - a może brak skupienia ucznia na lekcji z powodu przeciążenia i presji Rodziców? "ilość materiału oraz przeładowany program nauczania też robi swoje" i z tym się zgadzam . Przepełnione klasy, oczywiście korepetycje uczeń -nauczyciel daje większe możliwości . Widać czy dziecko słucha i rozumie zagadnienia. Ale jeśli tylko chodzi na korepetycje na których odrabia prace domowe, no cóż korepetytor przejmuje obowiązki Rodzica . Ostatnio jak napisałam pochwałę za doskonale napisany sprawdzian z fizyki to odczytało tylko 7 na 24 rodziców, a tylko jeden odpowiedział.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Pytania - niezalogowany 2024-02-04 16:05:34

    Czy to, ta Pani z kuratoriom stanęła w obronie dziewczynki z SP nr 6 w Kaliszu? Czy to prawda, że Pani Dyrektor nie poniosła żadnej konsekwencji i dostała nagrodę? Czy to prawda, że Pan Kulawinek był bezradny i nadal nic nie może?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Alex - niezalogowany 2024-02-06 23:36:19

    Absolutnie się zgadzam!!!!! Dzieci potrzebują czasu rodziców, miłości,zrozumienia i wsparcia. Nie powinno NIGDY zaspakajać ambicji rodziców. Rodziców kiedy jest blisko dziecka uczy dokonywania wyborów i ponoszenia konsekwencji za te wybory. Tak ,tego powinno się uczyć dzieci w miłości w domu,szacunku do dziecka, traktowania dziecka podmiotowo. To przecież żywa istota nie własność rodzica ani robot, który zaspakaja aspiracje dzisiejszych rodziców. Całe szczęście, że są jeszcze ci rodzice. Mam nadzieję w większości.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do