
Widząc na okładce jednego z najlepszych pism wędkarskich we Francji fotografię uśmiechniętego jedenastolatka z Polski, można domyślać się, że mamy do czynienia z niezwykłym przypadkiem utalentowanego wędkarza. Franek Drewniak podbił serca francuskich wyczynowców oraz tych, którzy na zawodowym wędkarstwie znają się doskonale. Dwa lata temu pisaliśmy o jego wielkich umiejętnościach, a dziś możemy potwierdzić, że zmierza on na szczyt wędkarskiego świata.
Mówiąc o wyczynowym wędkarstwie spławikowym musimy mieć świadomość, że tylko ktoś, kto doskonale opanował wszystkie metody łowienia spławikowego zasługuje na miano zawodnika kompletnego. Opanowanie techniczne metod odległościowych nastręcza wielu zawodnikom w Polsce olbrzymie kłopoty. Odległościówka angielska czy metoda bolońska należą do najtrudniejszych metod wędkarskich, a Franek łowi nimi jak stary wyjadacz. Tyczka czy bat, którymi operuje znakomicie, nie nastręczają mu kłopotów, jakby miał nie jedenaście, a co najmniej dwadzieścia kilka lat. Skąd takie umiejętności u młodego chłopca? Składa się na to kilka czynników. Ojcem Franka jest pan Tomasz Drewniak, który pełni funkcję II trenera Młodzieżowej Kadry Narodowej. Można powiedzieć, że Franek od zawsze łowił ryby (od 3 roku życia) pod okiem świetnego fachowca. Drugi, bodajże najważniejszy element składowy sukcesów młodego człowieka, to nieprawdopodobna pracowitość. Praktycznie każdą wolną chwilę poświęca wędkarstwu, które w tak młodym wieku stało się jego wielką pasją. Trzecim czynnikiem decydującym o świetnym poziomie wędkarskiego rzemiosła jest samodzielność. Od bardzo dawna wykonuje samodzielnie wszystkie zestawy, wiąże przypony, przygotowuje zanęty. Nie da się osiągnąć doskonałych wyników bez cyklicznych treningów na różnych wodach. Samo podawanie zanęty na odległość np. 30 m, wymaga ciągłego doskonalenia, wiedzą o tym ci z nas, którzy próbują łowić na takich odległościach. W jednym z ostatnich połowów Franka w Głogowie, w porcie na Odrze, brał udział wspierający go właściciel hurtowni wędkarskiej MatchPro Krzysztof Kałużny. Choć jego doświadczenie w połowach odległościówką jest dość duże, Krzysztof startuje w lidze czeskiej, której zawody zazwyczaj organizowane są na łowiskach wymagających łowienia w odległości 40 i więcej metrów, stwierdził, że Franek złowił więcej ryb niż on. Wynikało to z włowienia i celności nęcenia procą, a tego nie da się osiągnąć bez częstych treningów. Przyglądając się zdjęciom z zawodów, w których Franek startuje na równych prawach z seniorami, nie sposób ukryć uśmiechu. Dorośli mężczyźni pokonani przez młodzika, który stojąc na najwyższym stopniu podium nie dorównuje im wzrostem, ale przewyższa ich umiejętnościami wędkarskimi.
Łowienie ryb sprawia młodemu adeptowi wędkarstwa tyle radości, że za każdym razem, kiedy tylko ma taką możliwość, natychmiast chwyta wędzisko. Łowi we wszystkich środowiskach wodnych. Czy to rzeka z szybkim uciągiem, leniwie płynący kanał, głębokie jezioro czy płytki sztuczny zalew, wszędzie potrafi się odnaleźć i osiągać doskonałe wyniki.
Warto więc obserwować poczynania Franka, bo bezapelacyjnie jego droga prowadzi na szczyt wędkarskiego świata.
Tak często bywa, przynajmniej tak twierdzą mądrzy ludzie, że sukces innych jest często naszym wyrzutem sumienia. Wśród wielu osób, które potrafią się cieszyć osiągnięciami wspaniałego młodego wędkarza, znalazły się i takie, które sugerują, że opiekunowie Franka zmuszają go do wszystkich działań. Daje się słyszeć, że pan Tomasz realizuje swoje niespełnione marzenia w działaniach dziecka. Wszystkim malkontentom dedykuję zdjęcia, na których twarz Franka pokazuje, czy jest szczęśliwym młodym człowiekiem, czy osobą do czegokolwiek zmuszaną. Ja będę nadal zawzięcie kibicował i ojcu, i synowi, za to, co robią dla siebie i całego polskiego wędkarstwa. Na potwierdzenie moich słów przytaczam treść wpisu Franka na facebooku. - Trochę mnie nie było, miałem dużo pracy, przygotowań przed zgrupowaniem kadry PZW. Super było się zobaczyć z chłopakami, wspólnie trenować i się ścigać. Przecież to najlepsi zawodnicy w Polsce. Dziękuję wszystkim za wspaniałą atmosferę mam nadzieję, że szybko się spotkamy.
Ps: Dzisiaj jadę z Tymkiem potrenować na Wisłoku, żeby być najlepszym trzeba być w ciągłym gazie.
Myślę, że przytoczone słowa mówią same za siebie i niech pozostaną jako puenta.
Podpis zdjęcia: Bardzo szczęśliwy łowca prezentuje kapitalnego jesiotra, którego hol troszkę sił zabrał i rybie, i łowcy.
Marek Grajek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie