Reklama

Hodowla czy bezduszny chów psów?

25/02/2009 12:28

Blisko Kalisza – w Stobnie znajduje się hodowla psów. Bardziej jednak przypomina prowizoryczne schronisko. Jej wygląd wzbudza zainteresowanie zarówno obrońców praw zwierząt, jak i ogólnopolskich mediów

W programie ,,Interwencja’ (20 lutego br.)  Telewizja Polsat pokazała reportaż o hodowli spod Kalisza, w której przebywa kilkadziesiąt psów. Hodowla w Stobnie znajduje się przy głównej drodze prowadzącej do Brzezin.
– Psy,  przywiązane na krótkich łańcuchach i sznurach, mieszkają w prowizorycznych budach. Kiedyś myślałem, że ktoś założył tu schronisko – mówi jeden z mieszkańców.
Na warunki, w jakich przebywają psy, zareagowało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. W 2007 roku złożyło doniesienie do prokuratury o nieprawidłowościach, dotyczących znęcania się nad zwierzętami, określonym w ustawie o ochronie zwierząt. Prokuratura zleciła policji w Godzieszach wszczęcie dochodzenia. Wtedy również doszło po raz pierwszy do interwencji z udziałem ogólnopolskiej telewizji. W trakcie prowadzonych czynności wyjaśniających okazało się, że właściciel hodowli nie figuruje w ewidencji działalności gospodarczej Urzędu Gminy Godziesze Wielkie, nie jest płatnikiem podatku od posiadania psów oraz nie występował o zezwolenie na hodowlę psów rasy agresywnej.
– To jednak nie najważniejsze w tej sprawie. Biegli weterynarze orzekli, że psy są hodowane w niewłaściwych warunkach, zbliżonych do pojęcia znęcania się nad zwierzętami – informuje Sylwester Piechowiak, prezes Kaliskiego Stowarzyszenia Pomocy dla Zwierząt Help Animals.
Joanna Kokot-Ciszewska, Starszy Inspektor Weterynaryjny ds. Zdrowia Zwierząt stwierdziła m.in. szereg nieprawidłowości podczas przeprowadzonej w hodowli kontroli. Psy miały rany, szczególnie na głowie i w okolicach uszu, poza tym miały bardzo nieudolnie skopiowane (przycięte) uszy. – Robienie tego samodzielnie jest zabiegiem niedopuszczalnym w świetle prawa – komentowała wyniki kontroli biegła weterynarz.
Po dokonanej kontroli weterynaryjnej sprawa została skierowana do sądu. Wydano wyrok nakazowy za umyślne zranienia i okaleczenia zwierząt, przetrzymywanie ich w niewłaściwych warunkach i trzymanie na uwięzi powodującej uszkodzenie ciała lub cierpienie.
– W czerwcu ubiegłego roku zapadł wyrok grzywny w wysokości tysiąca złotych. Jednak nic więcej nie zrobiono. Nie zastosowano żadnych przewidzianych prawem sankcji karnych, aby przerwać tę bezduszną działalność i ratować czworonogi. Zapomniano, że zwierzęta nie są przedmiotami, a prawo nakazuje je traktować tak, jak zapisano w ustawie o ochronie zwierząt – podkreśla Sylwester Piechowiak.
Na placu, gdzie prowadzona jest hodowla, stoi czerwone auto z numerem telefonu do właściciela. Każdy może więc zadzwonić i zapytać o psy. Telefon odbiera kobieta.
– Mąż właśnie przyjechał. Zaraz oddzwonimy. Ja nie będę nic mówiła. Przekażę informacje właścicielowi – mówi kobieta.
Po chwili udaje się porozmawiać telefonicznie z właścicielem hodowli.
– Nie mam w tym tygodniu czasu na wywiad. Mam robotę, jak każdy inny, muszę się opiekować psami. Nie to, żebym się wykręcał od rozmowy. Chcę rozmawiać, bo zawsze sprawa ta była przedstawiana z punktu widzenia obrońców zwierząt. Dla mnie sprawa nie jest nowa. Mnie nie interesuje sensacja. Bicie piany również nie jest tym, co chcę robić w życiu. To jest wciąganie w dyskusję, która niczego nie przynosi... – mówi krótko właściciel hodowli i zapowiada, że umówi się na wywiad w przyszłym tygodniu. Do tematu zatem wrócimy.

Materiał telewizyjny można oglądać na stronie: http://interwencja.interia.pl/news?inf=1263044

 
 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    ARTI - niezalogowany 2009-02-25 16:52:33

    Dziękuję, że ktoś po praz kolejny zajął się tą bulwersującą sprawą! To nie hodowla, tylko jakiś obóz koncentracyjny!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do