
Rozpoczął się sezon truskawek. Panujące niskie temperatury spowodowały, ze ceny kilograma truskawek w Kaliszu są wysokie. Jeszcze kilka dni temu kiedy temperatury były zdecydowanie wyższe za kilogram trzeba było zapłacić 26 – 27 zł, a w piątek ( 15 maja) na ryneczku przy ulicy Legionów już 32 zł. Tymczasem od kilku dni na obrzeżu ryneczku jeden ze sprzedających oferuje truskawki w cenie 19 zł za kilogram. Szalony czy dobrodziej? Nic z tych rzeczy klient świadomie wprowadzany jest w błąd przez oszusta. Twierdzi, że truskawki są krajowe gdy tymczasem pochodzą z Hiszpanii lub Włoch. Są o wiele tańsze i oszuści przepakowują je tylko w polskie kobiałki i zarabiają krocie na różnicy cen.
O procederze poinformowała redakcję „ŻK” osoba, która od lat handluje na ryneczku przy ulicy Legionów. od lat tam handlujących. Stwierdziła, że podobnie dzieje się tak na wszystkich kaliskich targowiskach i nie tylko, bo nawet na skwerach. – Nieuczciwych sprzedawców łatwo rozpoznać na odległość. Eksponują truskawki w kobiałkach aby uwiarygodnić ich krajowe pochodzenie. Tymczasem wysoka cena krajowych truskawek powoduje, że jeszcze nie pora by sprzedawać je na koszyczki. Sprzedajemy w pojemnikach, w których mieści się pół kilograma. Mimo, że klienci cały czas dopytują się o polską truskawkę, to jednak ulegają niskiej cenie oszusta. Powinni wyciągnąć wnioski z faktu, że skoro 15 maja wszyscy na targowisku oferują pół kilograma truskawek w cenie 16 zł, to jak to jest możliwe, że jedna osoba sprzedaje kilogram truskawek za 19 zł, czyli 13 zł taniej niż pozostali – wyjaśniła moja rozmówczyni. W tym sezonie truskawki w Hiszpanii kosztują około 2,90 zł za kilogram. Natomiast w Polsce panująca susza, a ostatnio oziębienie i przymrozki spowodowały, że ceny truskawek wywindowały wysoko w górę. Oszuści nie mogli przepuścić takiej okazji.
Kobiałka będzie polska a truskawki z Hiszpanii
Oszustwo jest proste. Tanie importowane truskawki przepakowują w kobiałki, które mają sugerować krajowe pochodzenie i można już mamić klienta. interes się kręci. Cenami są szalenie konkurencyjni ale i tak zarobią krocie. Proceder nie dotyczy tylko Kalisza. Wystarczy wejść na strony Internetu by przekonać się o jego skali. Osoby, które rzeczywiście chcą rozkoszować się smakiem polskiej truskawki, a nie zjadać nafaszerowane chemią truskawki rodem z Hiszpanii czy Włoch powinny wykazać się czujnością przy dokonywaniu zakupu.
Rozpoznanie polskiej truskawki nie jest trudne:
- pierwszym ostrzeżeniem powinna być oferowana sprzedaż po zbyt niskiej cenie w porównaniu do innych stoisk;
- truskawki polskie są mniejsze, różnej wielkości i kształtu, gdy te z Hiszpanii są większe i równej wielkości ( wydłużone) jakby wyszły spod sztancy;
- polskie truskawki pachną, importowane nie;
- dojrzała krajowa truskawka będzie miękka, a importowana mimo, że będzie cała czerwona zachowa swoją twardość nawet wtedy gdy będzie pleśniała. Tak trzyma ją „chemia” gwarantująca długi transport i długi czas sprzedaży;
- jeżeli można owoc spróbować, to polska truskawka będzie słodka, a importowana taka nijaka w smaku.
Uwaga też na ogórki, pomidory i młode ziemniaki
Osoby spragnione nowalijek powinny orientować się, że oszuści kantują nie tylko na truskawkach. Od lat na wielką skalę także importowane pomidory sprzedawane są jako krajowe. Do oszustwa dochodzi w okresie kiedy na rynku pojawiają się pierwsze krajowe pomidory, których cena w porównaniu do importowanych jest bardzo wysoka. Zysk spekulantów jest olbrzymi. Dla przykładu, kilka lat temu jeden TIR pomidorów importowanych przepakowany w kartony z polskimi napisami dawał oszustom zysk rzędu 100 tys. zł. Oszuści bogacą się także na podmienianych warzywach. Ogórki masowo są sprowadzane w tym sezonie z Rumunii lub Białorusi, a sprzedawane jako krajowe. To samo dotyczy młodych ziemniaków. Aktualnie importowane są z Rumunii i Grecji i sprzedawane z blisko trzykrotnym zyskiem.
Grzegorz Pilecki
P.S. Na głównym zdjęciu oraz na tym z kobiałkami widoczne są truskawki z importu sprzedawane jako krajowe.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tyle tylko, że "mafia" ryneczkowa sama ustala ceny na poszczególne produkty, zawyżając je do granic nieprzyzwoitości i przestrzegając by nikt nie śmiał się z tego wyłamać. Gdyby do sprzedaży dopuszczeni być mogli bezpośredni wytwórcy żywności, mogłoby się nagle okazać, że ceny oferowany przez tych roniących teraz krokodyle łzy, są wzięte z kosmosu.