Reklama

Jestem człowiekiem szczęśliwym

09/03/2016 13:00

Z Andrzejem Krzywym, wokalistą zespołu De Mono, rozmawia Grzegorz Pilecki

– Nietaktem byłoby rozpocząć naszą rozmowę, nie składając ci wcześniej życzeń. Dzisiaj świętujesz swoje urodziny. Najlepszego!
– Dziękuję. Oprócz wielu życzeń dostałem też wspaniały prezent. Stałem się o rok młodszy. Nie wiem, co mi się ubzdurało,  ale myślałem, że dzisiaj kończę 53 lata. Dopiero córki, składając życzenia, uświadomiły mi, że mam dopiero 52. Stąd poczułem się jeszcze bardziej młodo.

– Czego ci życzyć?
– Oby zdrowie było, bo ono jest najważniejsze. Będzie zdrowie, to z innymi problemami człowiek sobie lepiej czy gorzej poradzi. A na to, by było zawsze tylko lepiej, będę starał się zapracować. Myślę nie tylko o sobie, ale także o rodzinie, o wspaniałej żonie, dwóch córkach i synu. Towarzyszą nam ukochane psy, żółwie, a niemal przez okno zaglądają do nas dzikie zwierzęta. Mieszkamy na wsi, niedaleko Legionowa, z dala od zgiełku. Wokoło cisza i spokój, świeże powietrze, dziki, sarny. Wtapiamy się w otaczającą nas przyrodę. Jestem szczęśliwym człowiekiem. Jestem też szczęściarzem, bo od wielu lat robię to, co kocham. Spełniam swoje marzenia, spełniam siebie. Sądzę, że tym, co robię zawodowo, daję też trochę radości moim fanom.

– Jednak odrobiny szczęścia zabrakło podczas ostatniego występu w programie telewizyjnym „Taniec z Gwiazdami”. Odpadłeś...
– Myślę, że to nie była kwestia szczęścia. Kiedy sobie wszystko przemyślałem, to tak naprawdę czuję się wygrany. Przede wszystkim wygrałem ze sobą, z własnym lenistwem, ze swoimi słabościami. Ten miesiąc ciężkich treningów dał mi tak dużo, że fizycznie czuję się, jakbym znowu był bardzo młodym człowiekiem. Schudłem parę kilogramów, nauczyłem się wielu nowych rzeczy, np. koordynacji w tańcu, co dotychczas było dla mnie zupełnie inną bajką. Wydawało mi się, że w moim wieku nauka tańca sprawi mi dużo trudności. A jednak nie było tak źle, dałem radę. Poza tym trzeba też uczyć się przyjmować porażki. Przecież nikt nie zapewniał, że będę uczestniczyć w programie do ostatniego odcinka. Ze swojej strony zrobiłem wszystko, co mogłem, aby dobrze wypaść. Myślę, że mój taniec rzeczywiście wypadł nieźle. Dla mnie uczestnictwo w programie było też superprzygodą. Poznałem wspaniałych ludzi, wspaniałą rodzinę tancerzy. Oczywiście jest mi przykro, że tak szybko odpadłem. Co innego, gdyby taniec mi nie wyszedł, gdybym rzeczywiście był najgorszy. Jednak mam wrażenie, że nie byłem najgorszy. Nawet oceny jury plasowały naszą parę na szóstym miejscu, na jedenaście występujących. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak ciężko pracowałem. Od samego początku całym sercem zaangażowałem się w treningi. Ćwiczyłem dzień w dzień po siedem godzin. Moja partnerka poświęciła mi tyle czasu, tak zaangażowała się, aby mnie  czegoś nauczyć, że to jej swoimi występami chciałem sprawić przyjemność. Ale nie wyszło tak, jak planowałem. Widocznie tak musiało być. Może wygram w innym miejscu, może dostanę zupełnie co innego. Los potrafi sprawiać niespodzianki.

– Czy udział w „Tańcu z Gwiazdami” wpłynął na wzrost zainteresowania Twoją osobą?
– Tak, zainteresowanie było bardzo duże. To było miłe, bo to zawsze człowieka trochę połaskocze. Sądzę, że nie ma osoby publicznej, która tego nie lubi. To nawet jest potrzebne. Ja nie przyszedłem do programu jako człowiek anonimowy, jak  mała gwiazdka, która zaistniała w serialu i teraz potrzebuje rozgłosu. Mam swój bagaż osiągnięć, swoje zaplecze i ludzi, którzy są ze mną od blisko 30 lat. To nie był program, który miał „rozdmuchać” moją osobę. Ja tego nie potrzebuję. To nie ja zabiegałem, mnie wielokrotnie zapraszano, bym wziął w udział w programie. Zrobiłem to dla siebie, by jeszcze w życiu czegoś doznać i czegoś się nauczyć. Dotychczas najczęściej tańczyłem solo, bo kobiety twierdziły, że za bardzo się wygłupiam. Teraz już nieco liznąłem tajników tańca i o wiele więcej potrafię. Myślę, że swoimi tanecznymi umiejętnościami zaskoczę niejedną partnerkę.

– Wracając do Twojej profesji. Co tam słychać w De Mono?
– Cały czas ciężko pracujemy. Zespół świetnie funkcjonuje, gramy sporo koncertów. Trochę przystopowaliśmy, kiedy rozpocząłem treningi do programu. Codzienne wielogodzinne ćwiczenia uniemożliwiły normalne funkcjonowanie zespołu. Chłopaki rozjechali się po świecie. Ale już niedługo wszystko wróci do normy i to z jeszcze większym zaangażowaniem. Dlatego, że w przyszłym roku będziemy obchodzić 30-lecie działalności estradowej. Szykujemy płytę z dobrymi autorskimi piosenkami. Myślę, że odbędziemy też większą trasę koncertową, by pokazać się w całym kraju. Sam też rozwijam się cały czas i przygotowuję solowe niespodzianki. W tym roku część z nich zaprezentuję. Ponadto piszę książkę wspomnieniową. Miała być wydana w maju tego roku, ale chyba termin trzeba będzie przesunąć. Zatrzymałem się na 1991 roku, a więc jest do opowiedzenia jeszcze wiele lat. A jest co opisywać.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do