
Joshua Balogun Kayode to doskonale znany w naszym regionie piłkarz. Nigeryjczyk był bowiem piłkarzem KKS Kalisz, a obecnie to jeden z liderów Victorii Skarszew, która właśnie awansowała do V ligi. Zawodnika, który ma na koncie występy w takich klubach jak Raków Częstochowa, GKS Bełchatów czy Bytovia Bytów, spotkaliśmy na „Orliku” przy ul. Granicznej, gdzie rozgrywane są mecze Bartex Ligi Kaliskiej
- Czyżby Joshua Balogun Kayode zdecydował się na grę w zupełnie innych rozgrywkach?
- Mam wolny dzień, a ponieważ trzeba dbać o formę, to postanowiłem przyjąć zaproszenie od kolegów, z którymi kiedyś pracowałem i dzisiaj gram w zespole Efekt Podzborów. Chcę się po prostu trochę poruszać i porywalizować.
- No to wracajmy do piłki na dużym boisku. Byłeś jednym z ojców sukcesu Victorii Skarszew. Jak przyjąłeś awans o klasę wyżej?
- Przede wszystkim gratuluję całej drużynie, bo wykonaliśmy dużo pracy, aby ten awans był możliwy. Już po pierwszej rundzie widać było, że tworzy zgrany zespół i nic nie mogło nam przeszkodzić w osiągnięciu sukcesu. Mieliśmy po prostu mocną ekipę.
- Zostajesz w Victorii na kolejny sezon?
- Tak, zostaję. Mamy już wszystko dogadane, a więc sprawa jest jasna. Poza tym tak się składa, że ze Skarszewa jest blisko do mojego domu, a więc nie ma problemu z dojazdami na treningi i mecze. Czuję się w Victorii bezstresowo, bo w klubie jest bardzo dobra atmosfera i czujemy się jak w rodzinie. W zespole został także mój rodak z Nigerii, z czego też bardzo się cieszę.
- Obrączka na ręce oznacza, że już na stałe związałeś się nie tylko z naszym krajem, ale i z naszym regionem. To w takim razie, co słychać w życiu prywatnym?
- Mieszkam nieopodal Kalisza, z czego jestem bardzo zadowolony. Mam blisko i do pracy, i do klubu. Nie można narzekać.
- Będziesz kibicował KKS Kalisz, który właśnie awansował do II ligi?
- Cały czas kibicuję KKS i teraz też tak będzie. W każdym klubie, w którym grałem, starałem się zostawić serce na boisku. Cieszę się, że klub z Kalisza awansował do II ligi, bo naprawdę na to zasłużył dzięki wieloletniej pracy. Dążyli to tego celu systematycznie i z determinacją. Teraz wreszcie się udało.
- Nie zajmujesz się tylko futbolem. Co robisz więc zawodowo?
- Kiedyś pracowałem w spedycji, ale teraz pracuję w firmie prowadzonej przez wujka mojej żony. Można powiedzieć, że zatrudniony jestem w rodzinnej firmie. Po pracy są jeszcze treningi, więc zajęć mi nie brakuje.
- Jak długo jeszcze chcesz grać na poziomie ligowym?
- Na V ligę na pewno mnie jeszcze stać, ale czy na więcej? Trudno powiedzieć, na pewno muszę zwracać też uwagę na zdrowie i nie porywać się już na jakieś wielkie granie. Teraz mam pracę, życie rodzinne i futbol jest dodatkiem do tego, choć wiadomo, że od piłkarza z innego kraju zawsze oczekuje się nieco więcej. Ja staram się grać, jak tylko najlepiej potrafię, angażować się i w trakcie meczu, i w trakcie treningów. Dlatego nie wyznaczam sobie ściśle określonego czasu aktywności piłkarskiej.
Rozmawiał: Dariusz Dymalski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie