Reklama

Kaliska piłka ręczna dogania najlepszych

21/12/2016 10:02

– Dlaczego Bartłomiej Jaszka wybrał na kolejny etap swojej sportowej kariery – teraz w roli grającego trenera – Kalisz?

– Zaczęło się od współpracy z organizatorami turnieju „Szczypiorno Cup”. Edek Prus, Krzysztof Walczak i Daniel Pawlak zabrali się za organizację naprawdę fajnego, dużego turnieju i to oni poprosili mnie o to, abym pomógł im swym doświadczeniem w rozmowach z zespołami, które można by zaprosić do Kalisza. W dużej mierze pomogłem im w negocjacjach z Fuchse Berlin. Udało się i zespół z Bundesligi przyjechał na pierwszy i drugi turniej. Później Edward zapytał, czy nie pomógłbym w budowaniu zespołu ligowego MKS Kalisz. Nie zastanawiałem się długo, choć wiedziałem, że mam jeszcze ważny kontrakt z berlińskimi „Lisami” i będę na razie pomagał nieoficjalnie. Podjąłem taką decyzję, ponieważ doszedłem do wniosku, że w Kaliszu są duże możliwości i można tworzyć drużynę piłki ręcznej na dobrym poziomie.

– Kibice w Ostrowie Wielkopolskim zastanawiają się pewno, czy Bartka Jaszki nie można było zatrzymać w Ostrovii. W końcu to twój macierzysty klub.
– Rozmawiałem z działaczami z Ostrowa, ale oświadczono mi, że zespół nadal będzie pracował z trenerem Przybylskim. Ja oczywiście to uszanowałem i dalej nie drążę tego tematu. W sporcie jest się jednego roku tu, a drugiego roku zupełnie gdzie indziej, więc nie ma sensu tego rozpamiętywać. Szanuję tę decyzję i szanuję ludzi, którzy odpowiadają za piłkę ręczną w Ostrowie. Nie mam żadnego żalu.

– Każdy sportowiec chciałby pewno osiągnąć to, co ty osiągnąłeś jako piłkarz ręczny. Co twoim zdaniem w tej karierze było potrzebne, aby zagrać w końcu w reprezentacji Polski oraz w Bundeslidze?
– Wydaje mi się, że przede wszystkim jest to charakter, serce do walki, ale i do pracy, stawianie sobie kolejnych celów. Gdy byłem w trzeciej klasie technikum, miałem propozycje, żeby iść do Kielc albo Wrocławia, ale cały czas mama mi podpowiadała, abym najpierw skończył szkołę. Posłuchałem jej i wydaje mi się, że dobrze zrobiłem. Po ukończeniu szkoły pojechałem na testy do Lubina i tam postawiono na mnie. To był już wyższy poziom, a dzięki temu, że dużo grałem, wiele się nauczyłem. Kolejnym moim celem była gra w reprezentacji Polskim i starałem się swoją postawą zwrócić uwagę trenera kadry. Dostałem w końcu swoją szansę i w reprezentacji zagościłem na dłużej. Kolejny cel to była gra w Bundeslidze – najlepszej lidze na świecie. Chciałem się dalej rozwijać sportowo. Dlatego stawianie sobie celów i ich konsekwentna realizacja to jest absolutny priorytet. Nie można się załamywać chwilowymi niepowodzeniami.

– Możesz wymienić kilka najważniejszych momentów w twoje karierze sportowej, które na zawsze zapamiętasz. Takich, po których rozpłakałeś się ze wzruszenia z sukcesu albo ze zdenerwowania, że coś się nie udało?
– Łzy pojawiły się, gdy wyjeżdżałem z Ostrowa do Lubina. Z natury jestem domatorem, a więc to rozstanie było dla mnie trudne. Był to dla mnie bardzo ciężki okres. Czasami szedłem na trening Zagłębia i gdy rozgrzewaliśmy ręce, odbijając piłkę od ściany, zastanawiałem się, co ja tutaj robię. Ale zaciskałem zęby i mówiłem sobie, że nie ma mowy o rezygnacji. O wiele łatwiejszy był już wyjazd do Niemiec. Co prawda nie znałem języka, ale szybko się uczyłem, a pomagał mi Konrad Wilczyński. Miałem też odpowiednią bazę doświadczeń, rozegrałem już sporo meczów w kadrze. Cieszyło mnie to, że po trzecim meczu w Bundeslidze działacze z Berlina od razu zaproponowali mi przedłużenie kontraktu o kolejne dwa lata. Ze szczęścia płakałem, gdy zdobyłem wraz z kolegami z Lubina mistrzostwo Polski. Pamiętam, że po piątym meczu z Płockiem, który kończył się dwiema dogrywkami i karnymi, byłem po prostu wyczerpany, ale udało się i płakałem jak dziecko. Pamiętam też rozgoryczenie po meczu z Islandią na IO w Pekinie, który zamknął nam drogę do strefy medalowej. Na dziesięć takich spotkań dziewięć byśmy z Islandczykami wygrali, ale to był właśnie ten dziesiąty mecz.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do