
Około 200 pielęgniarek z kaliskiego szpitala, duża część po nocnych dyżurach, protestowało w czwartek w okrąglaku. Domagały się podwyżek. Po wtorkowych negocjacjach doszły do porozumienia w tej kwestii z władzami placówki.
Przed gabinetem dyrektora szpitala w ubiegły czwartek czekał tłum pielęgniarek. – Byłoby nas więcej, gdyby koleżanki pracujące na oddziałach mogły do nas zejść, jednak mają swoje obowiązki i nie mogą opuścić oddziałów – mówiły pielęgniarki.
Dlaczego zdecydowały się na protest? – Zaproponowane przez ministra zdrowia podwyżki raczej mają być niezrealizowane przez naszego pana dyrektora. Mamy zaproponowane inne kwoty, które są dla nas uwłaczające, upokarzające. Mam dostać 27 zł podwyżki, pracując już 22 lata w tym szpitalu – mówiła pielęgniarka z licencjatem.
– Pracuję 28 lat, mam 1650 zł podstawy, z tego, co zaproponował nam pan dyrektor, za dwa lata powinnam mu dopłacić za to, że pracuję tutaj. To żenujące. Mało robi się w tym kierunku, by w przyszłości miał się kto zajmować pacjentami. Nie ma pielęgniarek, które chcą pracować za takie pieniądze – dodała inna z pielęgniarek pracująca na oddziale neurochirurgii.
– Jesteśmy traktowane po macoszemu, że ciągle za dużo chcemy, że za dużo mamy. Nasza grupa zawodowa ma żal do pana dyrektora – komentowała kolejna pielęgniarka, dodając, że ich środowisko szanuje dyrektora szpitala, tylko dopomina się o swoje. – Ciągle czekamy na podwyżki. Kiedy miałyśmy je otrzymać, w naszym szpitalu dyrekcja ustala swoje prawa. Okrojenia pensji dotyczą tylko pielęgniarek. Uważam, że jest to krzywdzące – mówiły pielęgniarki, wielokrotnie podkreślając, że w zasadzie na każdym oddziale brakuje pielęgniarek. Pracujące panie muszą wypełniać nieobsadzone dyżury. – Ile można pracować za innych? – pytały.
– Pracując 35 lat, nie dostanę nic, a jak powiedziała nasza przewodnicząca, w biurach zarabiają od 1,5 do 5,5 tys. zł. Mam nawet mniej niż dziewczyny, które przychodzą do pracy – skarżyła się pielęgniarka z wieloletnim stażem.
– Poświęcamy nasze wolne weekendy, życie prywatne i nic z tego nie mamy – mówiły pielęgniarki.
– Niedawno dostałam zawiadomienie z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, że jak dopracuję do 61 r.ż., to otrzymam 1300 zł emerytury, po 35 latach pracy, także w niedziele, święta, na nocki, po 12 godzin w zmniejszonej ilości osób zatrudnionych na oddziale – dodała jedna z protestujących.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Miesiąc temu przebywałem 5 dni na jednym z oddziałów kaliskiego okrąglaka.Niestety moje obserwacje z pracy naszych pielęgniarek są bardzo negatywne.Pokój pielęgniarek pełny pijących kawę i plotujących pań,które wychodzą z łaski tylko jak pacjent zadzwoni.Miedzy ostatnim obchodem a rannym pielęgniarki zaszywają się w swoich pieleszach i znikają jak duchy.Ja wiem,że one mało zarabiają,ale może część osób jest tam zbędna,a zaoszczędzone pieniądze może przeznaczyć na tych co realnie pracują?