
Pamiętnik kaliskiego podróżnika (1)
Równe 9 miesięcy zajęła mi nieśpieszna podróż z Bangladeszu do Polski. Moją ambicją było przejechanie Azji drogą lądową. Po drodze samotnie z aparatem w dłoni odwiedziłem 15 państw poznając miejscowe obyczaje, dietę i religie. Pakistan i Indie okazały się najciekawsze
Oniemiałem z wrażenia, gdy
po raz pierwszy stanąłem naprzeciwko wysłużonego Bedforda. Wszystko inne wnet przestało istnieć. Byłem jak zaczarowany, zahipnotyzowany, tylko ja i stara ciężarówka. Wpatrywałem się z zachwytem. Przez dłuższą chwilę nie mogłem oderwać oczu. Umysł krok po kroku a właściwie centymetr po centymetrze analizował obraz. Na ciężarówce nie było miejsca bez dekoracji. Kołpaki, szyby, maska, światła, paka, drzwi, wszystko pokryte było malowidłami, rzeźbami, kolorowymi wyklejankami, wyciętymi z blachy zwierzętami i kwiatami. Pakistańskie ciężarówki nie mają sobie w świecie równych. Wielu uznaje je za 8 cud świata. Słusznie, nie da się przejść koło nich obojętnie. By zrozumieć proces dekorowania i poznać ogrom poświęcenia i pracy, odwiedziłem kilka fabryczek – warsztatów w pakistańskim Rawalpindi i Peszawarze.
By zrozumieć potrzebę niezwykłego dekorowania aut trzeba uświadomić sobie potęgę słowa „tradycja” w Pakistanie. Bo tak zazwyczaj Pakistańczycy tłumaczą potrzebę ozdabiania. Słowo to ma tu ogromne znaczenie. Przywiązanie do tradycyjnego ubioru, jedzenia, zachowania jest niezwykle silne. Wszelkie nowości są tu akceptowane powoli i niechętnie. Wynika to z surowego i konserwatywnego muzułmańskiego obyczaju, zasad, ale również zamiłowania do tego co swojskie. Tradycja głęboko jest tu zakorzeniona w świadomości. Robienie tego samego co wcześniej ojciec, dziad, pradziad ma wielką wartość.
Moda na niezwykłe ozdabianie pojawiła się na początku lat 70-tych wraz z ciężarówkami marki Bedford. Krótkie, proste, wytrzymałe i co istotne – tanie konstrukcje szybko zdobyły serca miejscowych szoferów. Dobrze sprawdzały się na pylastych, pustynnych szosach Cholistanu, Balochistanu czy krętych i stromych górskich drogach Karakorum. Początkowo przesadni Azjaci malowali symbole i motywy odstraszające złe uroki i przynoszące szczęście. Z czasem przybywało ornamentów, kolorów, motywów. Dekorowanie stało się wręcz obowiązkiem jak wymiana oleju czy zużytych opon. Dekorowana ciężarówka to powód do dumy szanującego się kierowcy. Woli on bowiem oglądać żonę w znoszonej burce (ubranie zasłaniające ciało z wyjątkiem oczu, stop i dłoni) niż zaniedbany, nudny i jednobarwny pojazd. Na przydrożnym parkingu koło Multan wypatrzyłem ciekawą ciężarówkę. Poprosiłem kierowcę, by na potrzeby krótkiej sesji fotograficznej przestawił pojazd. Świadkami rozmowy było kilku widocznie zazdrosnych kierowców, którzy również szybko podjechali. Każdy uważał, ze jego auto jest najpiękniejsze i warte udokumentowania. Ochoczo zaczęli pozować siedząc na maskach.
Wygląd auta to rodzaj ruchomej reklamy, wizytówki która na drodze zdaje się krzyczeć “zobaczcie jaka jestem piękna i zadbana, twój towar trafi do celu na czas, bo mój właściciel to solidny i doświadczony kierowca”. Przyciągają wzrok również potencjalnych klientów. Dekorowanie to inwestycja, która ma się zwrócić z nawiązką. Koszta są niemałe, ostatecznie to ciężka i mozolna praca zespołu ludzi. Drobne warsztaty dekoratorskie rozsiane są po całym kraju to jednak w Peszawarze i Rawalpindi pracują najlepsi. Znawcy tematu na pierwszy rzut oka potrafią rozpoznać miejsce przerobienia ciężarówki. Dekoratornie w Peszawarze słyną z bogato rzeźbionych drzwi i drewnianych elementów. To tu maluje się zakrwawionych bohaterów kina akcji, co podoba się wojowniczym Pasztunom. Rawalpindi – bardziej postępowe, gustuje w plastikowych, refleksyjnych detalach.
W Rawalpindi sąsiadujące ze sobą warsztaty skupione są w okolicach wielkiego dworca autobusowego Pir Wadahi. Zazwyczaj to błotniste podwórka otoczone drewnianymi budami, w których pracują mechanicy, malarze, cieśle, spawacze, elektrycy, krawcy, kowale. Panuje charakterystyczny nieład, wszędzie zalegają stosy części zamiennych złomu. Moda na ekologię jeszcze tu nie dotarła. Olej i nieczystości wyrzuca się wprost do pobliskiego kanału. W kałużach pływają szmaty i opakowania.
Ciężarówkę niejednokrotnie buduje się od podstaw. Części szybko się zużywają, dekoracje odpadają, kolory blakną, korozja niszczy naczepy. Bogatsi odnawiają swoje auta co 3 - 5 lat. Ci z chudszym portfelem na remont czekają czasem 10 lat. Cena za kompleksowe przygotowanie auta wraz z regeneracją silnika potrafi przekroczyć równowartość 6 tys. dolarów. Jednak efekty są oszałamiające i warte poświęcenia.
Prace przebiegają kilkuetapowo. Ustalana jest cena, rozmiar, kolorystyka i charakter zdobień. Zleceniodawca sporządza listę życzeń i sugestii. Na początku demontuje się zużytą naczepę i stare zdobienia. Wyciąga się silnik do gruntownego remontu. Ostatecznie zostaje podwozie wraz z przednią częścią kabiny. Wymieniane są wyeksploatowane elementy zawieszenia, rama czyszczona i malowana. Drugi etap to budowa i montaż nowej paki oraz drewnianej kabiny z charakterystyczną nadbudówką zakończoną lukiem. Przestrzeń ta zarezerwowana jest dla najważniejszych, najpiękniejszych ozdób. Na dachu powstaje miejsce do spania w upalne noce. Trzeci etap jest najbardziej pracochłonny. Do akcji wkraczają artyści, rzemieślnicy; krawiec, kowal, malarz, rzeźbiarz. Każda ciężarówka musi być inna. Kierowca chce mieć niepowtarzalne auto. Fantazja dekoratorów zdaje się nie mieć granic. Dobór kolorów, motywów i ornamentów potrafi przyprawić o zawrót głowy. Tylko tu namalowany na naczepie myśliwiec F – 16 wzbija się w powietrze otoczony bukietem niebieskich róż, tygrys groźnie szczerzy kły obok górskiego krajobrazu z wodospadem, a papuga siedzi na drzewie z wyrytym napisem „love”.
Rashad od 24 lat jest malarzem – dekoratorem aut. Pracuje na zlecenie kilku warsztatów. Gdy go poznałem ozdabiał wnętrze naczepy japońskiego Hino. Kucając przy tacy pełnej puszek z farbami malował ptaki w okręgach otoczonych girlandami jaskrawopomarańczowych kwiatów. Jego faworytem są atakujące jastrzębie. Kilkoma sprawnymi ruchami reki zaznacza kontur zwierzaka a następnie wypełnia farba tułów. Po 2 minutach malowidło jest gotowe. Jest szybki, bo i doświadczenie niemałe. Samych orłów namalował w swoim życiu kilkaset. Wczesnym popołudniem skończył ozdabianie naczepy Bedforda. Na burcie namalował dwa wielkie pawie trzymające w dziobach serca z inicjałami kierowcy. Poniżej znalazło się kilka pejzaży. Srebrnymi obręczami uszlachetnił opony, a kołpaki wielobarwną mozaiką. Zbiornik na paliwo otoczył kwitnącym krzewem. Im więcej kolorów, tym lepiej – zwłaszcza tych jaskrawych.
Poza malowidłami, do ścian kabiny i naczepy mocuje się nitami i spawami wycięte na wymiar blachy z wybitymi wzorami. Ozdobione są ornamentami i roślinnymi motywami wyciętymi z samoprzylepnej kolorowej folii. Od kilku lat w modzie są wycinanki z refleksyjnej folii. Jej zalety widoczne są po zmroku. Wraz z migającymi lampkami, odblaskowymi światełkami oświetlają pojazd, który przypomina wówczas bożonarodzeniową choinkę. Po Pakistanie jeździ słynny Bedford obklejony setkami małych lusterek. Ostatni etap to prace wykończeniowe, montaż światełek, odblasków oraz dodawanie niezliczonej ilości dodatków. Do dolnych krawędzi przyczepia się krótkie łańcuchy zakończone dzwoneczkami i blaszkami. Dzięki nim z daleka słychać nadjeżdżająca ciężarówkę. Podobno ich dźwięk odstrasza potencjalnych złodziei. Centralne miejsce nad kabiną przeznaczone jest dla religijnych motywów. Popularne są plastikowe modele meczetów w Mekkce i Medinie. Dookoła kręcą się wiatraki, powiewają flagi, tasiemki, frędzelki, sznury z plastikowymi koralikami. Z boków sterczą wielobarwne anteny. Jakby było mało, są obwiązane sztucznymi kwiatami. Bogactwo dekoracji bywa groteskowe oraz niebezpieczne. Szyby miejskich autobusów w Peszawarze są tak gęsto obklejone ozdobami, że pozostaje niewiele miejsca na obserwację drogi. Kierowca ma ograniczone pole widzenia. Pasażerowie mogą natomiast czytać wersety z Koranu i wiersze wymalowane na ścianach i suficie.
W warsztatach często na równi z dorosłymi pracują dzieci. To wielka bolączka wielu biednych azjatyckich krajów. Ubodzy rodzice wolą posłać syna na praktykę do warsztatu niż do szkoły. W ten sposób od najmłodszych lat uczy się praktycznego zawodu i zarabia na rodzinę. O beztroskich zabawach trzeba zapomnieć, nie ma czasu ani sił. W Peszawarze w warsztacie pracował 12 latek. Cały umazany w oleju rozkręcał samodzielnie części naczepy. W tym czasie jego koledzy równolatkowie malowali nową naczepę. W Rawalpindi w okolicach potężnego dworca autobusowego otoczonego licznymi warsztatami zauważyłem kilkanaście małych dziewczynek. Ich ubranka były czarne od smarów. Początkowo myślałem, że sprzątają autobusy. W dłoniach miały plastikowe wiaderka i szmatki. Okazało się że chodzą od warsztatu do warsztatu zbierając z kałuż plamy oleju. Na terenie pobliskiego osiedla dla uchodźców z Afganistanu kobiety używają oleju jako opału.
W renomowanym peszawarskim warsztacie Etehat nad renowacją i dekoracją ciężarówki pracuje łącznie 15 mężczyzn. Potrzebują 3 – 5 tygodni na przemianę podwozia w prawdziwe drogowe cudo mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. Są jednak krytycy, dla których to królestwo kiczu i bezguścia. Ich opinie cichną gwałtownie, gdy staniemy przed maską starego, poczciwego Bedforda obciążonego kilkudziesięcioma kilogramami ozdób. Nawet gdy malowidła przypominają impresje przedszkolaków, a dobór kolorów kłuje w oczy, to mimo wszystko rozmiar i potęga mozolnej ręcznej roboty zachwyca.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie