Reklama

Kto im dał prawo do przywłaszczenia nasion?

07/09/2016 13:33

W Polsce prawo do rozmnażania ziarna na siew mają tylko licencjonowani hodowcy. Rolnicy nie. Jeżeli ci drudzy chcą zasiać ziarno zebrane z własnego pola, muszą za to zapłacić. Strażnikiem interesów hodowców jest prywatna Agencja Nasienna z siedzibą w Lesznie. Zdaniem rolników i znawców rynku rolnego posiada ona uprawnienia większe niż policja. Dotychczas skierowała do sądów ponad 2 tys. pozwów przeciwko rolnikom, którzy odmówili ujawnienia informacji o stosowanym materiale siewnym.

Rośliny na świecie istnieją od zarania dziejów. Do niedawna istota rolnictwa opierała się na tym, że rośliny same z siebie wytwarzają nasiona. Od dawien dawna po zbiorach części nasion nie konsumowano, by w kolejnym roku wysiać je na własnym polu. Dopiero w XX wieku pojawiły się specjalistyczne placówki, które pracowały nad wyhodowaniem różnych odmian nasion. Rolników nie ograniczano jednak w kwestii tego, gdzie i od kogo kupują nasiona czy sadzeniaki. Oczywiście mogli też wykorzystywać do siewu nasiona z własnych zbiorów. Ale to, co przez tysiąclecia było tak oczywiste i naturalne, skończyło się w Polsce w 2003 r.

Nawet za własne nasiona trzeba płacić
Okazało się, że prawa do nasion ma wąska grupa ludzi, którzy zajęli się hodowaniem nowych odmian roślin. Konsekwencje? Tak jak fryzjerzy szewcy i piekarze muszą płacić ZAIKS-owi, stojącemu na straży praw autorskich, za odtwarzanie muzyki w swoich zakładach, tak rolnicy muszą płacić „tantiemy” hodowcom nasion. Zapłacić je muszą także wówczas, gdy  pozostawią sobie do wysiewu nasiona z własnych wcześniejszych zbiorów. W Polsce taki stan rzeczy usankcjonowano Ustawą z dnia 26 czerwca 2003 roku o ochronie prawnej odmian roślin. Zgodnie z jej zapisami rolnicy nie mogą wysiewać na swoich polach niczego, co nie zostało zakupione u licencjonowanego sprzedawcy i co nie znajduje się w rejestrze kwalifikowanych materiałów.
– Opłata licencyjna (zł/kg) ustalana jest na dany rok indywidualnie dla poszczególnych odmian objętych ochroną wyłącznego prawa. Opłatę licencyjną uiszcza podmiot, który zawarł z hodowcą umowę. Ta z kolei uprawnia licencjobiorcę do korzystania z wyłącznego prawa do danej odmiany, czyli np. do wytwarzania, rozmnażania lub sprzedaży materiału siewnego tej odmiany – powiedziała Iza Rogasik z Agencji Nasiennej Sp. z o. o. w Lesznie. Ustawa przewiduje sytuację, w której rolnik może wykorzystać do kolejnego siewu nasiona ze swoich zbiorów (tzw. odstępstwo rolne). Jednak jest to ograniczone wieloma warunkami. Dotyczy tylko niektórych roślin i – co ważne – nie zwalnia rolnika od uiszczenia opłaty na rzecz hodowcy. Odstępstwo rolne dotyczy wyłącznie materiału z własnego zbioru, nie obejmuje nasion odmian chronionych, które zostały zebrane, kupione na targu czy nabyte przez rolnika w ramach tzw. wymiany sąsiedzkiej. – Rolnik, który chce użyć do siewu zebranych na własnym polu nasion odmiany chronionej wyłącznym prawem, może to uczynić pod warunkiem uiszczenia hodowcy opłaty za odstępstwo rolne. Wynosi ona  50 proc. wysokości opłaty licencyjnej za każdy kilogram wysiany ze zbioru. Nie są to wysokie kwoty, w przypadku zbóż średnio 10–20 zł/ha. Brak zapłaty oznacza, że rolnik nie skorzystał z odstępstwa rolnego, co jest tożsame z naruszeniem wyłącznego prawa – dodała. Zwolnieni z takich opłat są posiadacze gruntów rolnych do 10 ha, czyli tzw. drobni rolnicy. Jednak nie oznacza to, że nie muszą stosować się do przepisów chroniących wyłączne prawo do odmian roślin.

Prywatna firma z uprawnieniami kontrolnymi większymi niż policja
Nie bez przyczyny zacytowałem wypowiedzi przedstawicielki Agencji Nasiennej w Lesznie. Ta agencja pełni bowiem rolę strażnika respektowania Ustawy o ochronie prawnej odmian roślin. Na jej stronach internetowych czytamy, że powstała ona w 2003 roku i „reprezentuje niemal 30 hodowców roślin rolniczych, także powiązanych z zagranicznymi spółkami hodowlanymi. Działalność koncentruje na uporządkowaniu rynku rolniczego w Polsce, przynosząc tym samym wymierne korzyści dla rolników oraz firm nasiennych”. Może zaskakiwać fakt, że agencja jest firmą prywatną, a nie państwową. Zdziwienie jest tym większe, kiedy uświadomimy sobie, że posiada bardzo duże uprawnienia. Głównym instrumentem kontroli rolników jest obowiązek informacyjny, jaki nałożył na nich ustawodawca. Agencja ma prawo zwrócić się do rolników z pytaniem o to, kiedy i w jakim zakresie korzystali z odmian chronionych. Rolnik ma ustawowy obowiązek udzielania informacji na piśmie w ciągu 30 dni od daty otrzymania pytania od hodowcy lub organizacji hodowców. Za brak odpowiedzi lub udzielenie fałszywej grozi kara grzywny. „Udzielenie informacji jest obowiązkowe bez względu na charakter gospodarstwa (konwencjonalne, ekologiczne, wielkotowarowe), wielkość i strukturę upraw czy też przeznaczenie zbiorów (ponowny siew, skarmienie itp.). Jedynym kryterium zwolnienia jest posiadana powierzchnia gruntów rolnych. Posiadacze gruntów rolnych o powierzchni do 10 ha (grunty własne, dzierżawy pisemne lub ustne) są zwolnienie z obowiązku informacji” – czytamy na stronie Agencji Nasiennej. Ci jednak muszą przesłać oświadczenie (najlepiej pisemne) o wielkości posiadanych gruntów rolnych.  Agencja ma także prawo przeprowadzania niezapowiedzianych kontroli materiału genetycznego i jeśli wykryje, że rolnik bezprawnie korzystał z licencjonowanych roślin, może skierować sprawę do sądu.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do