
387 milionów euro to ponad półtora miliarda złotych. Tyle z unijnej puli Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej przeznaczyło na rozwój wschodniej części Wielkopolski do roku 2027. Wciąż jednak nie wiadomo, w jaki sposób pieniądze te mają być dzielone i komu przypadną. Budzi to uzasadnione obawy, że nie nam.
O problemie tym pisaliśmy przed kilkoma miesiącami, gdy władze województwa wielkopolskiego w Poznaniu były oburzone faktem, że rząd chce przydzielić całej Wielkopolsce o wiele mniej unijnych pieniędzy niż w poprzedniej perspektywie finansowej. Rząd sięgnął wtedy do puli rezerwowej i okazało się, że dodatkowe pieniądze dla naszego regionu jednak się znajdą.
Pojawiła się jednak inna wątpliwość. O tym, że „wielkopolska ściana wschodnia”, czyli Kaliskie i Konińskie, jest niedoinwestowana, wiedzą także w Warszawie. Dlatego Ministerstwo wydzieliło z puli ogólnej wspomnianą już kwotę 387 mln euro. Są to pieniądze „znaczone”, a więc nie mogą trafić np. do Aglomeracji Poznańskiej, ani do Leszna czy Piły.
Sprawą zainteresowało się Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Kaliskiej, które od lat stara się dbać o dobrze pojęte interesy naszego subregionu. Wystąpienie TPZK do Ministerstwa nie pozostawiło wątpliwości, że za zarządzanie unijnymi pieniędzmi dla Kalisza i Wielkopolski Wschodniej odpowiedzialny jest Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego w Poznaniu.
- W jakiej części kwota przeznaczona dla Wielkopolski Wschodniej przydzielona będzie dla Kalisza i powiatu kaliskiego? Na jakie konkretnie zadania inwestycyjne mogą liczyć mieszkańcy Ziemi Kaliskiej? - spytał i nadal pyta marszałka Marka Woźniaka prezes TPZK Kazimierz Wojciechowski i wskazuje na inwestycje, które w tym przypadku mogłyby być brane pod uwagę.
Jest to np. budowa zbiornika retencyjnego na Prośnie w Wielowsi Klasztornej oraz budowa obwodnicy Kalisza w kierunku Bydgoszczy i w kierunku Sieradza, a także zadania mniejsze i tańsze, jak rewitalizacja kaliskiego Parku Miejskiego czy budowa nowoczesnej biblioteki dla naszego miasta. Nie wiadomo jednak, kto ma występować o owe „znaczone” pieniądze unijne?
- Czy władze samorządowe – miejskie czy też powiatowe – mają biernie oczekiwać na propozycje zadaniowe płynące ze strony zarządzających programem regionalnym, czy zachować się inaczej – działać koncepcyjnie i operatywnie? - pytają kaliszanie. - Pozytywny przykład takich działań dał prezydent Konina, który już w czerwcu br. ogłosił, jakie zadania inwestycyjne Miasto Konin zgłosi do realizacji w ramach środków unijnych przeznaczonych dla Wielkopolski Wschodniej...
I oby nie skończyło się tylko na Koninie. Drugi powód do niepokoju daje fakt, że pismo do marszałka M. Woźniaka trafiło na początku sierpnia i do tej pory nie udzielił on na nie odpowiedzi. Jest także powód trzeci. Być może 387 mln euro rzeczywiście trafi zarówno do Konina, jak i do Kalisza, ale na tym będzie koniec i ominą nas o wiele większe unijne pieniądze przeznaczone dla Wielkopolski jako całości.
Kto ma rozwiać te wątpliwości? Wszystko wskazuje na to, że władze marszałkowskie w Poznaniu. A te się do tego nie kwapią.
(kord)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie