
Streszczenie kaliskiego wykładu Ryszarda Grzebyka, autora książek „Rak to nie wyrok”
W razie choroby każdy chciałby być leczony skutecznie. Niestety, na przykładzie swoich bliskich prawie każdy zauważył, że medycyna nie daje sobie rady z chorobami przewlekłymi. Zbyt często nie leczy przyczyn, a zajmuje się eliminowaniem objawów. Na przykład jeśli masz reumatyzm, łykaj substancje przeciwbólowe lub przeciwzapalne. A przyczyna? Causa ignota – odpowie zapewne lekarz, czyli przyczyna nieznana.
Drugim słabym punktem medycyny są specjalizacje odcinające nas od głębszego zrozumienia zależności poszczególnych organów ciała człowieka. Problem polega na tym, że procedury nawet bardzo dobrego specjalisty mogą poprawić działanie danego narządu, ale jednocześnie wywołać schorzenia gdzie indziej. Przykładem może być działanie kardiologa, który zaleca obniżanie cholesterolu statynami. Trzeba sobie jednak odpowiedzieć na pytanie, po co jest w organizmie cholesterol. Pełni bardzo wiele istotnych ról. Na przykład z cholesterolu organizm produkuje m.in. hormony sterydowe wytwarzające zapotrzebowanie energetyczne. Czy zatem obniżając poziom cholesterolu, mamy za chwilę serwować pacjentowi sztuczne sterydy, żeby go wzmocnić? Gdyby nie cholesterol, to nie mielibyśmy nawet siły wstać rano z łóżka. Nasz mózg, który stanowi 2% masy ciała, zawiera aż 27% całego cholesterolu.
Kolejny przykład: zgaga w żołądku. Statystycznie 95% ludzi, którzy odczuwają zgagę, ma zbyt niskie stężenie kwasu żołądkowego, a tylko 5% ma za dużo tego kwasu. Jak zatem ocenić sytuację, gdy lekarz każdemu, kto ma zgagę, przepisuje leki obniżające kwasowość. Poza tym najistotniejsze jest nie to, co w tym przypadku daje objaw, ale to, co się dzieje poza żołądkiem. Co się dzieje wtedy z trzustką czy wątrobą? Jaki to ma wpływ ma wrzody czy nowotwory jelit?
Następny przykład złego leczenia to typowa angina traktowana antybiotykami. Angina jest wywoływana wirusami, na które antybiotyki nie działają. Po takim leczeniu wirusy chowają się w węzłach chłonnych i czekają na kolejne osłabienie organizmu. Pomijając opis różnych teorii z tym związanych, to jednym z przykładów źle prowadzonej anginy może być białaczka.
Innym przykładem lekceważenia łańcucha przyczynowo-skutkowego jest podawanie probiotyków bez oczyszczenia np. wątroby. Zdrowie trzustki i wątroby zależy od dobrego zakwaszenia żołądka. Żeby wątroba mogła dobrze pracować, należy zadbać o odpowiednie stężenie kwasu solnego w żołądku.
W przypadku chorób nowotworowych wiele statystyk jest naciąganych, żeby wykazać wyższą skuteczność chemioterapii. Przykładem może być klasyfikowanie guzków wapiennych jako rakowych. Ich rozpuszczenie jest łatwe, więc można potem chwalić się wyleczeniem. Na dwóch kongresach onkologicznych wyraźnie wykazano, że prawdziwa skuteczność chemioterapii wynosi zaledwie 2,3%. Przecież to jest dużo mniej niż placebo.
Dobrym przykładem dziwnych zachowań odnośnie do metod medycznych jest zmowa milczenia na temat techniki ITP. W tej metodzie stosuje się dokładnie tę samą chemię, tylko poprzedzoną dawkami insuliny. Powoduje to „otwarcie” płaszcza ochronnego guzów nowotworowych, co umożliwia zmniejszenie dawek chemii do nawet do 10%. Nie trzeba chyba dodawać, że mniejsze dawki tej chemii powodują odpowiednio mniejsze skutki uboczne. Niestety, w całej Europie zostały jedynie 2 kliniki, które stosują tę metodę. Dlaczego? Cóż, cały rynek chemioterapii przynosi około 300 miliardów dolarów przychodu rocznie. Czy producenci tej chemii są zainteresowani, by stracić cztery piąte tego tortu?
Medycyna naturalna ma o wiele większe możliwości zarówno w diagnozie, jak i leczeniu. Stara się znaleźć elementy, które zainicjowały dany problem. Patrzy się wtedy na cały łańcuch przyczynowo-skutkowy, począwszy od układu nerwowego, przez hormonalny, trawienny itd, by znaleźć ogniwa wytrącone z równowagi i je wyregulować. Niestety, żeby się wyleczyć, nie możemy ominąć nawet jednego ogniwa.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
i jeszcze tylko czosnku brakuje; jak można takie brednie publikować w XXI wieku?