
Jakże wielu z nas zagubiło gdzieś swoją pasję. Dlatego warto podpatrywać tych, którzy ją mają. Takich ludzi, którzy gdy się czymś zajmą, to robią to dobrze i całym sobą. Kolejnym takim kaliszaninem, którego zaprosiliśmy do działu „Ludzie z pasją”, jest Henryk Stępień, założyciel dobrze prosperującej firmy Formelana, zajmującej się m.in. produkcją żaluzji, rolet zewnętrznych, roletek, bram segmentowych i zasłon do ogrodów zimowych.
To jest zapracowany przedsiębiorca, który zawsze znajdzie czas, by ukłonić się historii. Tej wielkiej, tej małej, lokalnej i najbliższej rodzinnej. W jego gabinecie na honorowym miejscu zamiast wykresów statystycznych rozwoju własnej firmy wisi duża oryginalna mapa Rzeczpospolitej z 1939, a w szufladach obok bieżących bilansów, umów czy zamówień wiele historycznych książek. Największy jednak zbiór kryje się w jego pamięci, skąd jak z biblioteki może godzinami czerpać wiele ciekawych historycznych opowiadań oraz dykteryjek, także takich, o których wcześniej rzadko kto słyszał. Udało mi się umówić z panem Henrykiem kilka dni po jego przyjeździe z Niemiec. Słynna niemiecka firma Selve zaprosiła go do zwiedzenia swoich fabryk w dowód uznania jako jednego z największych odbiorców napędów elektrycznych do rolet. Pojechał tam z żoną Danutą i córką Aleksandrą Twardy.
– Byliśmy mile zaskoczeni, gdy współwłaścicielka tej potężnej firmy Friderica Wiel Marin, na marginesie doktor historii i archeolog, poświęciła nam cały dzień, pokazując swoje przedsiębiorstwo i jego historię – wspomina swoją niedawną wizytę w Niemczech Henryk Stępień.
Pomimo, że szef Formelany wraz z rodziną został tam przyjęty po królewsku, to największe wrażenie zrobiła na nim bliźniacza pasja pani Friderici Wiel Marin do historii. Pokazała mu bowiem miejskie muzeum, w którym umieszczono wiele zbiorów jej firmy, założonej jeszcze przez przodków w 1866 roku, czyli 3 lata po polskim Powstaniu Styczniowym. Już w 1918 roku Selve w kooperacji z Benzem produkowało 10 tys. samochodów rocznie. Jako ciekawostkę można przytoczyć, że brat ojca pani Friderici jest chirurgiem, który operował papieża Jana Pawła II po zamachu na placu św. Piotra w Rzymie.
Oczywiście Henryk Stępień zaprosił panią Fridericę do rewizyty w Kaliszu.
Pan Henryk nie byłby sobą, gdyby przy okazji podpatrywania jak Niemcy umiejętnie łączą historię z teraźniejszością, nie znalazł tam jakiś kaliskich akcentów. Otóż rejon, który zwiedzał, słynął dawniej z produkcji guzików (Lüdenscheid), w które zaopatrywało się całe cesarstwo rosyjskie. Na liście upamiętnionych odbiorców była także nasza kaliska gubernia.
Gdziekolwiek się znajdzie, zawsze zauważy jakiś odcisk historii, którego śladem będzie wcześniej czy później podążał.
Sfotografował i zanalizował chyba każdą tablicę pamiątkową, każdy obelisk czy pomnik w Kaliszu i w powiecie. Gdyby nie przedsiębiorstwo byłby zapewne wziętym przewodnikiem po naszym rejonie.
Odwiedziłem człowieka z pasją, lecz po krótkiej rozmowie zorientowałem się, że tak naprawdę pan Henryk ma trzy pasje: rodzinę, firmę i historię.
Rozmawiał
Arkadiusz Woźniak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie