
Nie ma kaliszanina, który nie zna wyjątkowego smaku pieczywa z ich piekarni. I nie tylko kaliszanina. Po pieczywo zjeżdżają się klienci z bliższych i dalszych okolic Kalisza - Ostrowa, Pleszewa, czy nawet odległego Milicza. Mało tego. – Mamy klientkę, kaliszankę ze Stanów Zjednoczonych, która zabiera ze sobą kilkanaście bochenków chleba każdorazowo, kiedy wraca do Ameryki – śmieją się Mirosława i Stanisław Paraczyńscy, kaliscy piekarze, których drugą (a może pierwszą) wielką pasją, a w zasadzie mottem życia jest... pomaganie innym
Piekarz z wyboru i zamiłowania
Jest rok 1960. Stanisław Paraczyński krótko przed maturą musi zaliczyć test biurowy. Ma do wyboru kaliską Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego lub Kaliskie Zakłady Przemysłu Piekarniczego.
– Wybrałem to drugie. Już po maturze zacząłem pracę na stanowisku referenta, a niedługo potem zostałem kierownikiem działu zbytu. W latach 70., kiedy KZPP zostały połączone z PSS Społem, powierzono mi funkcję szefa działu zaopatrzenia i zbytu, a w latach 76-80 byłem kierownikiem piekarni na Obozowej – wspomina pan Stanisław.
W 1981 roku porzucił państwową posadę i poszedł na „swoje”. Wraz z nieżyjącym już Pawłem Korbaczem wydzierżawili piekarnię na Starym Mieście przy ul. Bolesława Chrobrego, która z powodzeniem funkcjonuje do dnia dzisiejszego. – Po kilku latach spłaciłem kolegę, który otworzył swoją własną piekarnię przy ul. Ostrowskiej, i od tej pory pracowałem już wyłącznie na własny rachunek, wspólnie z żoną – dodaje pan Stanisław.
Jak zaznacza, jest jedynym piekarzem w Polsce, legitymującym się podwójnym tytułem mistrzowskim – w zawodzie „piekarz” oraz „sprzedawca”.
Kwalifikacje właścicieli, a także jakość surowców oraz reżim technologiczny przekładają się na legendarną już jakość i smak pieczywa piekarni Paraczyńskich. – Stosujemy najlepszej jakości podwójnie przesiewaną mąkę żytnią, własnej produkcji zakwas przy określonych parametrach temperaturowych. I, co ważne – kierujemy się zasadą – żadnych polepszaczy – wyjaśnia piekarz. Podkreśla również, że pieczywo w jego zakładzie pieczone jest na płytach ceramicznych, a nie powszechnie stosowanych żelaznych.
Kaliszanie, i nie tylko kaliszanie, doceniają jakość oraz smak pieczywa piekarni Paraczyńskich. Już od wczesnych godzin rannych przed budynkiem przy ulicy Chrobrego ustawiają się kilkudziesięciometrowe kolejki smakoszy chleba. Nie tylko z miasta, ale również z bliższych i dalszych okolic Kalisza.
– Jeden z naszych klientów już od kilkunastu lat regularnie, co tydzień, przemierza trasę z Milicza do Kalisza, czyli około 80 kilometrów. Na chleb wydaje prawie 100 złotych. Mówi, że nie wyobraża sobie innego na swoim stole. Inna klientka, obywatelka USA, rodowita kaliszanka, przed każdym powrotem do Stanów Zjednoczonych, kupuje kilkanaście bochenków, co wymaga oczywiście nadania specjalnego bagażu. Wiemy, że smak naszego pieczywa poznali również mieszkańcy Kanady, Meksyku, a także krajów Europy oraz Ameryki Południowej – śmieje się Mirosława Paraczyńska, również mistrz w zawodzie piekarz.
Choć piekarnia, z uwagi na szczupłość miejsca, ma ograniczone możliwości produkcyjne, to stara się w miarę możliwości stale poszerzać swoją ofertę. Kilka lat temu pojawiły się, cenione wśród smakoszy, chleb i bułki gryczane, bułki ze szpinakiem, cebulą, a nawet nasionami konopi.
Ale bez wątpienia piekarniczym hitem jest chleb o historycznej nazwie „Chrobry”. – Pomysł na ten chleb podrzucił nam przed laty właściciel jednej z kaliskich firm, który robił imprezę integracyjną dla swoich pracowników. Zażyczył sobie chleb w stylu „Dzikiego Zachodu” – wspomina pani Mirosława, która dopracowywała recepturę „Chrobrego”.
Oczywiście szczegóły są tajemnicą producenta, ale nie jest tajemnicą, że to chleb pieczony na zakwasie i wyłącznie z mąki żytniej, bez glutenu, co oznacza, że z powodzeniem może być stosowany w diecie diabetyków.
„Chrobry” ma takie powodzenie, że w dniach jego wypieku – poniedziałki i środy, ustawia się po niego... osobna kolejka.
Radny Paraczyński
Swoje społecznikowskie pasje Stanisław Paraczyński z powodzeniem rozwijał przez kilkanaście lat w radzie miasta Kalisza. W ciągu czterech kadencji zgłosił ponad 60 interpelacji. Zdecydowana większość dotyczyła problemów Rajskowa, Starego Miasta, Piwonic i Zawodzia, gdzie się urodził, wychował i gdzie mieszka do dziś. Dzięki jego zaangażowaniu do historii przeszły czasy, kiedy mieszkańcy najstarszych dzielnic Kalisza brodzili w błocie „po kolana”. – Przed laty, kiedy córka uczęszczała jeszcze do miejscowej szkoły, musiała w piekarni zmieniać obuwie i dopiero wtedy mogła iść na zajęcia – wspomina Mirosława Paraczyńska.
Dziś osiedle przedstawia zupełnie inny obraz od tego sprzed lat jeszcze kilkunastu. Nie ma już ulic o gruntowej nawierzchni, na większości pojawiły się chodniki i ulice z kostki brukowej. Osiedle stało się w pewnym sensie elitarne, między innymi dzięki ogromnej aktywności miejscowego radnego, któremu zdarzało się finansować wiele przedsięwzięć z własnej kieszeni. Przykładem 60 ton gruzu na utwardzenie ulic przed laty, które sfinansował wspólnie z dwoma sąsiadami.
Inicjatywie Stanisława Paraczyńskiego mieszkańcy dzielnicy zawdzięczają również to, że mogą wyjeżdżać bezpośrednio na Trasę Bursztynową z Bolesława Pobożnego, czego nie ujęto w planach budowy Trasy, a co z pewnością doprowadziłoby do komunikacyjnego paraliżu Starego Miasta.
Dzięki jego staraniom udało się uzyskać okrągły milion euro na rewitalizację grodziska na Zawodziu. Z powodzeniem walczył o przystanki, chodniki, parkingi i ulice nie tylko dla własnego osiedla, ale również sąsiednich Piwonic. – Często spotykałem się z mieszkańcami osiedli. To oni wskazywali mi problemy do rozwiązania, podpowiadali pomysły, a ja, w miarę swoich możliwości, starałem się informować rządzących.
To właśnie dzięki jego staraniom permanentnie dziurawy i stale łatany przejazd kolejowy w Piwonicach zyskał wreszcie trwale równą nawierzchnię.
Teczka ze złożonymi w ciągu czterech kadencji Stanisława Paraczyńskiego interpelacjami to opasłe tomisko.
Ale były również porażki. – W 2012 roku, podczas wizyty delegacji kaliskich radnych w partnerskim Hamm, uwagę przykuwał olbrzymi, szklany słonia na terenie byłej kopalni, który jest miejscową atrakcją turystyczną i z powodzeniem przyczynił się do popularyzacji regionu. Pomyślałem, że warto byłoby ideę przenieść na grunt kaliski i na grodzisku na Zawodziu pobudować kilkunastometrowy posąg słowiańskiego wojownika na koniu czy w wersji uboższej samego konia. Niestety, nikt nie zainteresował się tematem. A szkoda. Bo koszt nie byłby duży, a atrakcja turystyczna i promocja dla miasta olbrzymia – żali się były radny.
Uzależnieni od pomagania innym
Równie ważna, o ile nie najważniejsza, w życiu Mirosławy i Stanisława Paraczyńskich była i jest działalność społeczna i charytatywna. Pan Stanisław jest m.in. pomysłodawcą i sponsorem Biegu Piastowskiego, Jarmarków Archeologicznych i Biesiad Piastowskich na Zawodziu, które jeszcze kilka lat temu, przynajmniej kilka razy w roku, ożywiały kaliskie grodzisko. Organizował i wspierał imprezy kulturalne w mieście i na swoim osiedlu. Wspólnie z żoną wspierał stowarzyszenia, fundacje, festyny, szkoły i przedszkola, instytuty naukowe, placówki kulturalne, kościelne i kluby sportowe. Ilustracją społecznej pasji małżeństwa piekarzy jest ich zaangażowanie w przedsięwzięcie, jakim jest Bank Chleba. Ponad 20 lat temu wsparli inicjatywę Grzegorza Chwiałkowskiego, byłego kaliskiego radnego i wspierają do dziś. Od 1995 roku, sześć dni w tygodniu, na „konto” Banku przekazują około 30 bochenków chleba dziennie, co w okresie dwudziestu kilku lat daje wręcz astronomiczną ilość!
Zawodowe i społeczne zaangażowanie Paraczyńskich zaowocowało licznymi wyróżnieniami i tytułami. Już w 2000 roku pan Stanisław otrzymał tytuł „Dobroczyńcy Roku”, pokonując ponad 600 rywali z całego kraju. W tym samym roku został „Wielkopolaninem Roku”, a w 2015 został uhonorowany razem z żoną tytułem „Społecznie Odpowiedzialny Rzemieślnik”. Natomiast kilka dni temu Rada Miasta Kalisza nadała Stanisławowi Paraczyńskiemu tytuł Honorowego Przyjaciela Kalisza.
Kierując się swoją życiową dewizą, że „wartości człowieka nie mierzy się tym, ile ma, ale tym, ile potrafi dać drugiemu”, Paraczyńscy nigdy nie odmówili pomocy nikomu.
(pp)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Żeby zobaczyć czym różni się jakość pieczywa w Kaliszu wystarczy kupić jedną tylko zwykłą bułkę u Paraczyńskiego, i zwykłą bułkę w Spomii na Majkowie !!! Różnica jest kolosalna, że aż szokuje !!! Gdy w piekarni na Majkowie pracował jeszcze Gościmiński na jakość nie można było narzekać a teraz niestety ta wspomniana bułka jest kolosalnych rozmiarów a tylko i jedynie przez ogromną ilość spulchniaczy. To dlatego pomimo tego że mieszkam na Majkowie blisko piekarni Spomia gdy brakło Gościmińskiego pieczywo kupuje u Paraczyńskiego, bo cenię sobie jakość i brak wymienionych spulchniaczy !!!
Wspaniałe pieczywo i świetni ludzie. Ich wypieki goszczą w naszej szkole (SP 16)podczas konkursu piosenki ludowej. Dziękujemy a Państwu Paraczyńskim życzę zdrowia.
Z Panem Paraczyńskim pracowała moja babcia, o nim mi opowiadała: wnuniu jak mąka upadła na podłogę, to wszyscy inni kierownicy mówili, pozamiatać i dosypać, a tylko Paraczyński mówił, Pani Broniu wyrzucić, chleb ludzie jedzą, z podłogi to tylko do śmieci....
Dziękuję Państwu Paraczyńskim za to że dają nam nie zapomnieć jak smakuje prawdziwy polski chleb.Chleb na maślance ,Chrobry,Razowiec,Żytni itd są najlepszym pieczywem w Kaliszu zdrowym bez spulchniaczy i konserwantów . Pani Mirosławo Panie Stanisławie 100 lat w zdrowiu i nie pozwólcie aby nasze dzieci i wnuki i nie miały możliwości cieszenia się smakiem Polskiego tradycyjnego chleba powszedniego.