Reklama

Na nogach z Włoch do Kalisza

22/04/2009 12:18

Szwajcarski reżyser teatralny, fotograf i pisarz, samotnie realizuje projekt  wędrówki Szlakiem Bursztynowym. Po drodze odwiedził Kalisz. – Zdarłem dopiero jedną parę butów, a ciekawostką jest, że goszcząc w tym mieście odliczam już dokładnie czwarty miesiąc mojej pieszej przygody  – mówi Markus Zohner (na zdj.)

Markus ma 45 lat. Jest uczestnikiem jednego z dużych transeuropejskich projektów kulturalnych ,,Amber Road’’ . Samotnie zdecydował się odbyć pieszą podróż przez serce Europy. Motywacją były perspektywy poznania ludzi różnych kultur europejskich, zamieszkujących tereny od Morza Śródziemnego po Morze Bałtyckie oraz odkrywanie starożytnego szlaku handlowego po raz pierwszy w całej swojej długości. Ale to nie jedyny cel.
–  Wyruszyłem w tę drogę aby sprawdzić siebie.Chciałem poczuć wolność. Dowiedzieć się,  jaki jestem silny, co mogę zrobić z własnym ciałem, co drzemie w człowieku i czy rzeczywiście jestem w stanie przejść duże odległości. Byłem ciekaw również tego, co się stanie, gdy siły mnie opuszczą. Teraz wiem. Nie jestem na pewno w stanie przejść więcej niż 40 km dziennie.
Markus dokumentuje fotograficznie każdy dzień i notuje wszelkie szczegóły podróży. Ma w planach wydanie książki, opisującej tę przygodę.

Wyruszył w podróż 16 grudnia 2008 r.
Startował z Wenecji. Planuje dotrzeć do Sankt Petersburga. Cała trasa liczy ok. 3 tys. 200 km i wiedzie przez Włochy, Słowenię, Węgry, Austrię, Czechy, Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię i Rosję. Jeden z odcinków,  przez  Polskę, ma tylko 550 km i przebiega przez Karkonosze, Wrocław, Oleśnicę, Kalisz oraz Toruń i Gdańsk.
– Droga do Polski była trudna. Przez ostatnie dwa i pół miesiąca podróży towarzyszyła mi ostra zima.  Dopiero od dwóch tygodni jest ciepło. Gdy dotarłem do Wrocławia na początku kwietnia zobaczyłem nie tylko błękitne niebo, ale również piękne miasto Dolnego Śląska. Zachwyciły mnie stare kościoły i prawie niewiarygodne liczby młodych ludzi na ulicach.
Polska zachwyca Markusa coraz bardziej z każdym dniem. Do Kalisza dotarł 16 kwietnia, czyli dokładnie czwartego miesiąca swojej podróży. Z tego dnia zachowa miłe wspomnienia, ponieważ po raz pierwszy na polskiej trasie spotkał się tutaj z oficjalnym przyjęciem miasta i z wyrazami wielkiej gościnności.
– Podróżuję z plecakiem, śpiworem, namiotem. W Kaliszu przyjęto mnie serdecznie, nakarmiono, przenocowano w wielkim hotelu.  Dawno tak wygodnie nie spałem (uśmiecha się). Byłem chyba jego jedynym gościem.
Tego samego dnia, kaliscy przewodnicy oprowadzili Markusa po mieście. Otrzymał również mały prezent od OSRiR w postaci zabiegów rehabilitacyjnych.
– Do tej pory zdarłem jedną parę butów, więc nie jest tak źle. Nogi jednak bolą. Mam kilka pęcherzy na stopach. Generalnie na odpoczynek zatrzymuję się w takim miejscu, gdzie jest coś interesującego. W Kaliszu będę dzień, dwa. Potem znowu pójdę pięć dni, aby następne dwie doby gdzieś odpoczywać. (mag)

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do