
Rozmowa z Maciejem Antczakiem, radnym Rady Miasta Kalisza
– Jest pan najmłodszym kaliskim radnym po 1990 roku?
– Byli młodsi, jak np. Martin Zmuda. Ale faktem jest, że jestem jednym z najmłodszych. Siedem dni po moich 26. urodzinach zostałem radnym.
– Zainteresowanie polityką w tak młodym wieku to raczej rzadkość. Skąd to zainteresowanie u Pana?
– Dużo w tym zasługi mojej nauczycielki od WOS-u w gimnazjum. Robiliśmy prasówki, zacząłem oglądać programy informacyjne i złapałem bakcyla. W 2017 roku zaangażowałem się w działalność kaliskiego KoLibra, dwa lata później zostałem jego prezesem, a pod koniec 2019 roku sprawowałem funkcję wiceprezesa ogólnopolskiego KoLibra. W międzyczasie studiowałem ekonomię w Warszawie, pracowałem i jednocześnie realizowałem różne projekty dla organizacji pozarządowych. Byłem również dziennikarzem i publicystą. A rok temu uznałem, że trzeba spróbować sił w prawdziwej polityce i wystartowałem w wyborach do Rady Miasta.
– Pragmatyzm?
– Niekoniecznie. Miałbym co robić w życiu. Ważne są jednak dla mnie moje ideały, wierzę w nie i chcę o nie walczyć. Gdybym kierował się wyłącznie chłodną kalkulacją to nie chciałoby mi się angażować w politykę. Skończyłem dobrą uczelnię i z pewnością nie miałbym problemu ze znalezieniem dobrze płatnej pracy w dużej korporacji, która pochłonęłaby jednak większość mojego życia. Działam dla idei, ona mnie motywuje, dlatego sporo czasu poświęcam właśnie na politykę. Pracę w Radzie Miasta będę łączył ze studiami doktoranckimi na Uniwersytecie Kaliskim, działalnością społeczną i realizacją pojedynczych zleceń projektowych. Moje ideały są zatem dla mnie główną motywacją do działania, natomiast oczywiście w praktyce politycznej jestem pragmatyczny. Romantyzm celów, pozytywizm środków. Taką zasadą się kieruję.
– Od niedawna jest Pan członkiem Konfederacji, przystąpił Pan do Nowej Nadziei. Czy było to jakoś komentowane w Pańskim środowisku?
– Radni bardziej progresywnych ugrupowań już w trakcie kampanii wyborczej kojarzyli mnie z Konfederacją, choć do Konfederacji wtedy jeszcze nie należałem. To przez fakt, że w stowarzyszeniu, w którym działam, są osoby należące do Konfederacji.
Nie było jednak jeszcze sesji Rady Miasta po moim dołączeniu do partii, więc być może jakieś komentarze się pojawią. Chętnie się do nich odniosę.
– Mogę się mylić, ale z moich obserwacji wynika, że większość młodych ludzi – Pańskich rówieśników – wykazuje, jak to się określa eufemistycznie, „wrażliwość lewicową”. Co Pan o tym sądzi?
– Myślę, że jest to złożona kwestia. Owszem, widać różnice pomiędzy młodymi mężczyznami i kobietami. Młode panie częściej głosują na lewicę, a z kolei panowie na ugrupowania prawicowe, na Konfederację. Mam wrażenie jednak, że często te sympatie polityczne nie do końca są świadome, nie są oparte na trwałych fundamentach. Jedni głosują w ramach protestu, inni kierują się popkulturą.
– Konfederacja jednak zdobywa coraz większe poparcie, również, a może głównie, wśród młodych ludzi.
– Dokładnie. Konfederacja tworzy ofertę, która jest atrakcyjna dla młodych. Powiem więcej – wśród młodych Polaków Konfederacja wygrywa. Głównie w elektoracie męskim, ale zauważalny jest również progres wśród młodych kobiet. Myślę, że wpływ na to ma „odmłodzenie liderów” na prawicy – Krzysztof Bosak, Sławomir Mentzen nie odstraszają, mówiąc kolokwialnie, żeńskiego elektoratu. Faktem jest, że coraz więcej dziewczyn chce zapisywać się do Konfederacji. Warto w tym miejscu przypomnieć o nowej inicjatywie pod nazwą Kobiety Konfederacji, która cieszy się coraz większym zainteresowaniem pań. Poszerzenie bazy wyborców o kobiety daje nadzieję, że Konfederacja już wkrótce stanie się największą siłą na polskiej prawicy.
– Bardzo dobrze oceniane było wystąpienie Ewy Zajączkowskiej-Hernik w Parlamencie Europejskim. Myśli Pan, że to przełoży się na wzrost sympatii dla Konfederacji wśród kobiet?
– Zdecydowanie. Europosłanka Konfederacji powiedziała von der Leyen szczerze, od serca, jako kobieta i matka, co myśli o jej polityce. Jej przekaz był bardziej wiarygodny dla kobiet niż wypowiedzi mężczyzn, bo zna ona ich problemy lepiej niż mężczyźni. Kobiety potrzebują takiego głosu.
– Od paru miesięcy działa Pan w Radzie Miasta. Co z Pańskiej perspektywy, młodego człowieka, jest najważniejsze dla naszego miasta?
– Staram się zawsze myśleć i patrzeć strategicznie. Kluczową kwestią jest wyludnianie się miasta, choć nie jest to tylko problem Kalisza. Wszystkie średnie miasta się wyludniają, dlatego trzeba tworzyć takie możliwości rozwojowe, aby ten proces zatrzymać. Bardzo cieszy mnie rozwój Uniwersytetu Kaliskiego, mam nadzieję, że wreszcie uda się wybudować obwodnicę Kalisza i zmodernizować DK 25, co spowoduje, że zyskamy infrastrukturalnie na drogowej mapie kraju. Nadzieję daje także Kolej Dużych Prędkości, ale nie w wersji zaproponowanej przez obecnie rządzących, bo to nie jest dla naszego miasta akceptowalne. Nie ma zgody na by-pass omijający kaliską stację. Prowadzimy akcję zbiórki podpisów pod petycją do ministra w tej sprawie. Potrzebna nam kolej, która „przybliży” Kalisz do większych aglomeracji, ale także poszerzy ofertę dla młodych – pracy hybrydowej dla firm z dużych miast i jednocześnie mieszkania w Kaliszu.
– Jak w kontekście koniecznych zmian, o których mówimy, ocenia Pan działania obecnej ekipy rządzącej Kaliszem?
– Pozytywnie. Wiele problemów jest rozwiązywanych. Spójrzmy, jak zmieniło się Śródmieście, jak wygląda i ile się dzieje. Prezydent dostrzega także kwestie strategiczne, czego dowodem jest ostatnie oświadczenie ws. uwzględnienia Kalisza w sieci Kolei Dużych Prędkości. Konieczna jest nieustanna presja w tej sprawie, podobnie jak w przypadku obwodnicy miasta. Reasumując: wyludnianie się miasta oraz wykluczenie transportowe, to w mojej ocenie dwa największe wyzwania, z jakimi musimy się zmierzyć.
– Młodzież dopytywana o powody ucieczki z miasta, oprócz dobrej pracy, dobrych uczelni oraz dostępności mieszkań, wymieniała również ubogą ofertę kulturalną. Coś się w tej kwestii zmieniło?
– Uważam, że zmienia się to na lepsze, co widać choćby w te wakacje. Dzieje się dużo. Myślę, że rewitalizacja Głównego Rynku też spowoduje, że oferta kulturalna będzie bogatsza, co zresztą już widać. Oczywiście Kalisz w tym aspekcie nigdy nie dorówna większym ośrodkom, bo to zwyczajnie kwestia skali, ale wśród miast zbliżonych wielkością nie mamy czego się wstydzić. Jest w czym wybierać.
W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na rolę prywatnych przedsiębiorców, bo w dużej części to właśnie oni tworzą ofertę kulturalną dla mieszkańców. Przykładem jest choćby niedawna bardzo ciekawa inicjatywa kaliskich restauratorów pod nazwą „Zasmakuj Kalisz”, której celem jest m.in. reklamowanie miasta. Takie oddolne inicjatywy to najlepszy sposób, aby tymi „endogennymi” siłami rozwijać miasto.
Przy okazji: biorę udział w zbieraniu podpisów pod petycją, aby szybka kolej zatrzymywała się w Kaliszu oraz projektem ustawy „TakdlaCPK” i jestem naprawdę zaskoczony, jak wielu turystów do nas przyjeżdża i jak wielu przybyszów jest zachwyconych tym miastem, jego pięknem. To pokazuje, że rewitalizacja była i jest konieczna i jest tym czynnikiem, który przyciąga ludzi z zewnątrz.
– Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.
Rozmawiał:
Piotr Piorun
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
a co z powiększeniem miasta Kalisza? Czemu nie przyłączymy Kościelnej Wsi itd?