Reklama

Niewydolni w drugiej połowie. Energa MKS Kalisz przegrał trzeci mecz z rzędu w PGNiG Superlidze + DUŻO ZDJĘĆ, WYNIKI

29/09/2019 10:41

Brązowi medaliści z poprzedniego sezonu okazali się lepsi od Energi MKS Kalisz, mimo że pierwsze prowadzenie objęli dopiero w 56. minucie meczu. Kaliski zespół znów zawalił mecz po przerwie

Energa MKS Kalisz – Gwardia Opole 25:27 (16:12)

Energa MKS: Krekora, Zakreta, Liljestrand – Kniaziew 7, Maliarewicz 4, M. Pilitowski 4, Drej 3, Klopsteg 2, Szpera 2, Krycki 1, Misiejuk 1, K. Pilitowski 1, Bożek, Galewski, Kamyszek, Kwiatkowski.
Kary: 14. min. Rzuty karne: 3/5.

Gwardia: Malcher, Zembrzycki – Mauer 9, Działakiewicz 5, Zarzycki 5, Jankowski 4, Klimków 1, Lemaniak 1, Morawski 1, Siwak 1, Milewski, Mokrzki, Zadura.
Kary: 12. min. Rzuty karne: 6/7.

Sędziowali: Łukasz Kamrowski (Cedry Wielkie) i Piotr Wojdyr (Gdańsk)
Widzów: 1600

Gwardia Opole była rewelacją poprzedniego sezonu i mimo potknięć na początku obecnej kampanii w PGNiG Superlidze uchodziła za faworyta meczu w Arenie Kalisz. Nadzieją dla chimerycznej drużyny z Kalisza był powrót na boisko jej kapitana Marka Szpery. Reprezentant Polski, owszem, był widoczny na boisku, ale skutecznością już nie grzeszył, „łapiąc” przy tym dwie kary. Jednak w pierwszej połowie jego drużyna spisywała się tak, jak oczekują kibice – walczyła twardo w obronie, miała pomysł na rozegranie akcji ofensywnych, nie dawało chwili wytchnienia rywalowi. Mimo pewnych mankamentów w grze przyniosło to wymierny efekt w postaci czterobramkowej przewagi po 30 minutach spotkania. W rozegraniu błyszczał Maciej Pilitowski, na skrzydle szalał Mykola Maliarewicz, nie do zatrzymania był Kirył Kniaziew, a interwencje Mikołaja Krekory wprawiały w euforię publiczność. Wyglądało to naprawdę dobrze, a zespół rozgrywał chyba najlepszy mecz w tym sezonie.

Niestety, po przerwie kaliszanie już tak dobrze się nie prezentowali, co powoli staje się normą w ich ligowych występach w nowym sezonie. Goście szybko zdobyli trzy bramki i odrobili większość strat. Gospodarze na pierwsze trafienie po zmianie stron musieli czekać aż siedem minut. Mimo tak fatalnej skuteczności Gwardia nie zdołała objąć prowadzenia. Doprowadziła do remisu (18:18) po trafieniu Mateusza Jankowskiego w 43. minucie, ale potem zespół z Kalisza utrzymywał przewagę jednej, dwóch bramek. Gra podopiecznych Patrika Liljestranda nie kleiła się jednak już tak, jak do było w pierwszej połowie. Brakowało rzutów z dystansu (tylko jedna, nieudana próba w całym meczu). Predyscynowany do tego Robert Kamyszek jeszcze w pierwszej połowie doznał urazu prawej nogi (skręcenie kostki). Zawodziły skrzydła i rozegranie, a zaledwie dziewięć trafień po przerwie chluby na pewno nie przynosi. Obie drużyny myliły się w ataku bardzo często, ale w końcówce meczu więcej zimnej krwi zachowali przyjezdni. W 56. minucie rzut Macieja Zarzyckiego dał Gwardii pierwszej prowadzenie (24:25). Co ciekawe, było to jedyne trafienie tego zawodnika w meczu, ale jakże ważne. Energa MKS miał jednak wyborną okazję, aby znów przejąć inicjatywę. Do remisu 25:25 doprowadził Kirył Knieziew, a w 58. minucie Michał Drej stanął przed szansę zdobycie 26. bramki dla Energi MKS z rzutu karnego. Jego strzał obronił tymczasem Adam Malcher i to przesądziło – jak się okazało – o losach meczu. Dwa ostatnie ciosy zadali opolanie, a konkretnie najskuteczniejszy na placu gry Patryk Mauer, i to oni zdobyli komplet punktów.

- Pierwszą połowę zagraliśmy super. Niestety, w decydujących fazach tego meczu popełniliśmy proste błędy. Przeciwnik nas skarcił i stąd taki wynik meczu. To nie jest pierwszy mecz, w którym gramy dobrą pierwszą połowę, a w druga zupełnie nam nie wychodzi. Wychodzimy na boisko i gdzieś gubimy koncentrację. Więc jest to jakiś problem naszego zespołu, nad którym musimy ciągle pracować – powiedział drugi trener Energi MKS Kalisz Łukasz Kobusiński.

- Pierwsze połowa zapowiadała, że wszystkie punkty zostaną w Kaliszu. W drugiej połowie mieliśmy kilka przestojów, które kosztują nas utratę tego dorobku. Niestety, zagraliśmy nierówno, ale nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków po tak małej ilości meczów, aczkolwiek musimy przeanalizować postawę drużyny w drugiej połowie spotkań – stwierdził Mikołaj Krekora.

Kolejny rywal kaliskiego zespołu w PGNiG Superlidze będzie najmocniejszy z możliwych w krajowych rozgrywkach. 5 października (sobota) w Hali Legionów w Kielcach Energa MKS Kalisz zmierzy się z mistrzami Polski PGE Vive (g. 16.00).
(dd)

Wyniki 5. serii PGNiG Superligi: Energa MKS Kalisz – Gwardia Opole 25:27, Orlen Wisła Płock – NMC Górnik Zabrze 25:20, Torus Wybrzeże Gdańsk – Sandra Spa Pogoń Szczecin 31:27, MMTS Kwidzyn – Stal Mielec 30:24, Zagłębie Lubin – Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 29:26, Chrobry Głogów – Azoty Puławy 27:25. Mecz: PGE Vive Kielce – Grupa Azoty Tarnów odbędzie się 2 października.

W następnej kolejce

30.09.: Górnik – Torus Wybrzeże

05.10.: Piotrkowianin – Chrobry, Sandra Spa Pogoń – MMTS, Gwardia – Orlen Wisła, PGE Vive – Energa MKS (16.00)

06.10.: Stal – Zagłębie

Mecz rozegrany awansem: Azoty Puławy – Grupa Azoty Tarnów 28:18.

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do