Reklama

Nowela przedwyborcza z barakudą w roli głównej

31/01/2019 00:00
Proszę państwa, jedyny w swoim rodzaju ewenement! Wygląda na to, że i tak będziemy mieć kobietę rządzącą Wielkim Bratem. Nawiasem mówiąc, jak to się wszystko pozmieniało! Kiedyś Polska miała  Wielkiego Brata na wschodzie, dzisiaj ma go na zachodzie. Wprawdzie pani Sarah Palin będzie tylko wicerządzącą, ale to i tak dla kobiet historyczny krok do przodu. A swoją drogą ten McCain to doskonały strateg; siedział sobie cichutko i obserwował walkę polityczną pomiędzy Hilary i Barackiem, którzy przecierając tory dla nowych twarzy udowodnili, że społeczeństwo potrzebuje świeżej krwi w rządzie.
Obserwował ten McCain, obserwował, no i buuummm!!!, dał ludziom to, co chcieli. Przedstawiając panią Palin jako kandydatkę na wiceprezydenta, dał Amerykanom do zrozumienia: „Widzicie, macie, co chcieliście; chcieliście kobiety, no to ją macie tylko, mamma mia !!! , dajcie spokój Barackowi”.
Tegoroczna wszechobecna kampania wyborcza ma w sobie coś rozczulającego. Można ją porównać do tęczy o ekscentrycznych kolorach, no bo z jednej strony mamy kandydata nie tylko charyzmatycznego, ale do tego o czarnym kolorze skóry (African American to się teraz nazywa w języku politycznej poprawności), a z drugiej strony młodą kobietę z alaskańskiej prowincji, która przypomina bohaterkę piosenek w stylu country i która zaskarbiła sobie rozgłos zarówno jako uczestniczka konkursów  piękności, jak i jako polityczna barakuda. Z jednej strony elokwentny, elitarnie wykształcony Barack Obama i jego żona (obydwoje po Harvardzie) oraz ich jak z obrazka dzieci, a z drugiej strony Sarah Palin z jej pogmatwanym prywatnym życiem. Pani Palin ma pięcioro dzieci w wieku od lat 19 do czterech miesięcy; jej siedemnastoletnia i niezamężna córka Bristol, jest w ciąży, a najmłodszy synek, Trig, urodził się z zespołem Downa. Kontaktów międzynarodowych z pierwszej ręki też nie ma, bo za granicą nie bywała. Dopiero od kilku miesięcy posiada paszport. Rodzina Palinów to tacy amerykańscy „sami swoi” i wielu Amerykanów może się z nimi identyfikować.
Mianowanie pani Palin na kandydatkę na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych było kompletnym zaskoczeniem dla społeczeństwa. We wszystkich gazetach, telewizji i radiu roi się teraz od informacji, komentarzy i opinii na jej temat. Ta polityczno-plotkarska zadyma przyćmiła zupełnie rzeczywistego bohatera republikanów – Johna McCaina i przesunęła w całkowitą odstawkę gwiazdę wszystkich mediów – Baracka Obamę. Niewiele pomógł fakt, że Obama wygłosił swoją przemowę dokładnie w 45. rocznicę historycznego wystąpienia Martina Luthera Kinga, w której King ogłosił światu o swoim wielkim marzeniu; słynne I have a dream. Skomentował to żartobliwie pewien zatwardziały demokrata: „Przez siedem i pół roku rządu republikanów męczyły mnie nocne mary. Teraz z radością patrzę w przyszłość, bo już wkrótce będę sobie tylko marzył”. Obama wykreował się z polityka na gwiazdę filmową, co wzbudziło nieufność i poddało w wątpliwość jego przywódcze talenty.
W tegorocznej kampanii wyborczej nastąpiło bezprecedensowe, jedyne w historii postawienie sprawy do góry nogami. Kandydatka na wiceprezydenta całkowicie przyćmiła senatora McCaina. I przecież o to chodziło. McCain to taki polityczny Kopciuszek – starszy już wiekiem i politycznym stażem,  z pewnością nie jest synonimem elastyczności, która jest niezbędna do zażegnania konfliktów piętrzących się na arenie międzynarodowej, jak i wewnątrz kraju. Pani McCain natomiast to lekko podstarzała laleczka Barbie. Prasa już ją wzięła na języki za to, jak się odstroiła na okazję przemówienia męża. Cena tego wystroju – czyli sukienki, bucików, torebki, naszyjnika z pereł i innych akcesoriów – to ni mniej, ni więcej, tylko całe 300.000 USD. No i jak ma taką parę doprowadzić do Białego Domu ten coraz biedniejszy robotnik amerykański?
Ale McCain i jego specjaliści od kampanii wyborczej nie w ciemię bici; zastosowali  sztuczkę starą jak świat. Nazywa się ta sztuczka „ gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”.  Identyfikujcie się więc matki-Amerykanki z panią Palin, która musi wychodzić z konferencji prasowej, aby nakarmić  piersią 4-miesięczne maleństwo leżące w łóżeczku w pokoju obok; współczujcie jej z powodu ciężarnej córki-nastolatki; podziwiajcie wszyscy jej urodę i okulary marki Kazuo Kawasaki; ale przede wszystkim, przede wszystkim ludzie, głosujcie na piękną Sarah! Jeżeli na nią oddacie głos, to musicie też zagłosować i na mnie, Johna McCaina. I w ten sposób, po cichutku, wkręcę się na to najwyższe stanowisko w państwie. Rezultaty tego brawurowego manewru były widoczne niezwłocznie; po raz pierwszy notowania Johna McCaina (50 proc.) przerosły notowania Baracka Obamy (46 proc.).

Jak nigdy nie poświęcałam większej uwagi kampaniom wyborczym, tak tę śledzę dość szczegółowo, bo ma ona smaczek rzadkiej klasy. Obama momentalnie odwzajemnił się przeciwnikom, którzy – jak stwierdził – stoją na moście, który prowadzi donikąd, a biografię Sarah Palin sprowadził tylko do kilku słów: matka, gubernator, poluje na łosie. Krótko, a jednocześnie jak wiele powiedziane. Wszyscy teraz niecierpliwie czekamy na to, co demokraci wygrzebią z ciemnych zakątków życiorysu urodziwej Sarah, no i przebąkuje się o pojedynku Hilary vs. Sarah. Sarah na razie siedzi cicho i nie udziela wywiadów, bo towarzysze partyjni dopiero ją do tego przygotowują, ale spodziewamy się, że jak ruszy, to ziemia się zatrzęsie. Ach, gdyby te dwie lwice (Hilary i Sarah) stanęły naprzeciwko siebie na arenie politycznego koloseum, to pewnie ogłoszono by  dzień wolny od pracy, aby ludziska mogli sobie popatrzeć do woli.

Żarty żartami, ale tak naprawdę nie ma za bardzo z kogo wybrać tego nowego prezydenta. Ja osobiście miałam naiwną nadzieję, że Hilary Clinton jakoś się przebije, bo ona była moją faworytką, dlatego że: (1) kobieta, (2) pochodzi z miasteczka Park Ridge, a ja kiedyś mieszkałam w miasteczku obok, no i (3) jest ten sam rocznik, co ja. Hilary odpadła, niestety.
Bez względu na rezultat tego wyścigu do Białego Domu uważam, że winien zostać trwały ślad po tej wyjątkowej przedwyborczej noweli w kilku aktach.  A jako że język giętki winien umieć powiedzieć wszystko, co pomyśli głowa, proponuję wprowadzenie nowego słownictwa do naszego pięknego języka polskiego, a więc:
hilaryzm – czyli jak zostać senatorem, używając do tego celu niewiernego męża;
barackowanie – marzenia czarnoskórych polityków; i
palinówka – kryteria wymagane od wiceprezydenta z ramienia partii republikańskiej.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do