
Przywiązywane pasami transportowymi, głodzone i straszone - przed kaliskim Sądem Okręgowym trwa proces hodowcy koni z jednej z miejscowości w gminie Opatówek. – Stan tych koni był dramatyczny i w mojej ocenie wynikał z zaniedbania - mówili świadkowie podczas pierwszej rozprawy.
O interwencję 30 grudnia 2016 r. poproszone zostało Pogotowie dla Zwierząt. Podczas rozmowy telefonicznej jeden z członków stowarzyszenia usłyszał, że chodzi o głodzone konie. – Zgłoszenie było krótkie - trzy konie nie żyją i leżą martwe w stajni, cztery konie pozostały, ale mogą nie przeżyć nocy. Pijany właściciel miał przywiązywać część koni do boksów za pomocą pasów i lin, tak aby zwierzęta stały nieruchomo – relacjonują. Pojechali na miejsce. – Dotarliśmy na miejsce w Sylwestra około godziny 15. Właściciela nie było na miejscu. Żona musiała go wezwać z pracy. Ubrany w strój strażaka OSP był bardzo zdenerwowany. „To nie cyrk, tu nie ma nic do oglądania” - krzyczał. Był pod wpływem alkoholu. Alkomat wykazał 1,5 promila. Po wejściu na posesję okazał się, iż w pomieszczeniach gospodarczych znajdują się cztery konie. Dwa z nich przywiązane były pasami, jeden do bramy w boksie, drugi stał na korytarzu i także nie mógł się ruszyć. Był tak związany pasami, iż samo odplątywanie go zajęło nam około 5 minut – powiedziała Krystyna Kukawska, inspektor ds. koni Stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt. – W kolejnych dwóch boksach już bez pasów stały dwa inne konie. Stan tych zwierząt był bardzo zły, wszystkie były w kondycji głodowej. Trzeba było niezwłocznie zadzwonić po transport, sprowadzić lekarza weterynarii, zawiadomić grupę dochodzeniowo-śledczą policji, by na miejscu dokonała oględzin zwierząt i wykonała czynności procesowe – dodała.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie