
W poprzednim roku około 100 000 ludzi miało dłuższy bądź krótszy kontakt z kaliskim szpitalem, w sprawie najważniejszej, czyli swojego zdrowia. Warto więc dowiedzieć się trochę więcej na temat tej olbrzymiej instytucji. Dlatego poprosiłem o rozmowę dyrektora kaliskiego szpitala, Radosława Kołacińskiego.
Ż.K. – Wkrótce upływa pana kadencja jako dyrektora szpitala. Czy zgłosi pan swoją kandydaturę na nowy konkurs?
R.K. – Moja kadencja rzeczywiście kończy się w lutym, jestem dyrektorem od 1 marca 2019 roku. Komisja konkursowa będzie powołana 27 stycznia, podczas posiedzenia Sejmiku Województwa Wielkopolskiego. Tak, zamierzam ubiegać się o kolejną kadencję.
– Za pana rządów w kaliskim szpitalu straciliśmy chirurgię dziecięcą. Z jednej strony słyszymy o dużych nagrodach, które pan otrzymuje, a z drugiej strony tracimy chirurgię dziecięcą. Jeśli jakieś dziecko w Kaliszu np. złamie rękę, to musi jechać do Ostrowa.
– Jeśli chodzi o nagrody, to zasady ich przyznawania nie dobiegają od tych w innych marszałkowskich szpitalach, a moje wynagrodzenie jest zgodne z zapisami Ustawy o działalności leczniczej. Wracając do kwestii medycznych - warto rozróżnić kilka kwestii. Przede wszystkim jeżeli chodzi o świadczenie usług medycznych zakontraktowanych z NFZ - tu mamy imponujący rozwój, o którym warto mówić. Natomiast odnośnie zawieszenia, a następnie zamknięcia chirurgii dziecięcej. Decyzję o likwidacji oddziału chirurgii dziecięcej opiniowała Rada Społeczna Szpitala, po zapoznaniu się z argumentami - jednogłośnie zgadzając się na taki krok. Te decyzje zostały dobrze zaplanowane i podjęte dla dobra małych pacjentów.
– Jak to rozumieć?
– Po pierwsze, nie jest prawdą, że dzieci wraz z likwidacją oddziału nie otrzymują w naszej placówce koniecznej pomocy. W przypadku złamania ręki lub nogi, czy też urazu - wynikającego choćby z upadku na lodowisku podczas ferii zimowych – każdy pacjent, który zgłosi się na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR), zostaje objęty opieką. W przypadku skręcenia kostki wykonuje się zdjęcie rentgenowskie (RTG), nastawia kostkę, zakłada ortezę i zaleca kontrolę w Poradni Chirurgicznej Dziecięcej w Kaliszu po siedmiu dniach. Nasz szpital posiada taką poradnię, i każde dziecko otrzyma kompleksową pomoc.
My mówimy o zamknięciu oddziału chirurgii w gruncie rzeczy planowej, zapewniającej całodobową opiekę nad dziećmi w szpitalu. A tutaj po prostu brakuje lekarzy-specjalistów. I to nie od dziś. Pierwsze sygnały dotyczące kłopotów pojawiły się kilka lat temu. Przez ten czas podejmowałem działania mające na celu utrzymanie i odbudowę chirurgii dziecięcej. Niestety, pomimo licznych wysiłków nie zdołaliśmy zbudować odpowiednio licznego zespołu lekarzy. To również skutek wcześniejszej polityki kadrowej - nie realizowaliśmy pełnego szkolenia specjalizacyjnego w zakresie chirurgii dziecięcej dla rezydentów. W ostatnich latach nie operowaliśmy praktycznie wcale dzieci w wieku od 0 do 3 lat, nie posiadamy także oddziału intensywnej terapii pediatrycznej. Niektórzy anestezjolodzy unikali znieczulania tak małych dzieci – właśnie z tego powodu. Tymczasem sytuacje losowe i zdrowotne dotyczące naszej kadry na chirurgii dziecięcej sprawiły, że kierownik oddziału zawnioskował o likwidację oddziału, mając świadomość, że nie może zagwarantować pełnego bezpieczeństwa małym pacjentom.
– Ale przez wiele lat ta chirurgia dziecięca w Kaliszu działała?
– Nadszedł czas, aby zastanowić się, czy to było odpowiednie, czy nie. Warto przemyśleć, dlaczego niektórzy anestezjolodzy znieczulali pacjentów 10 czy 12 lat temu, a obecnie tego nie robią.
– Dlaczego?
– Dawniej społeczeństwo postrzegało lekarza jako niepodważalny autorytet. Obecnie jest bardziej świadome i płacąc składki na opiekę zdrowotną, ma wyższe oczekiwania. Wobec coraz liczniejszych roszczeń wobec służby zdrowia, lekarze nie chcą ryzykować, biorąc na siebie dodatkowych czy ponadwymiarowych obowiązków. Co w takiej sytuacji powinien zrobić dyrektor szpitala, gdy kierownik oddziału sugeruje jego zamknięcie? Argumenty przemawiające za tym krokiem był racjonalne – przede wszystkim bezpieczeństwo małych pacjentów. Tak jak mówiłem – nikt, kto przyjedzie na SOR nie pozostanie bez pomocy, a w przypadku wezwania karetki – dyspozytor w zależności od schorzenia wskazuje najbliższy SOR lub bezpośrednio kieruje ambulans do szpitala z odpowiednim oddziałem – najczęściej do Ostrowa Wielkopolskiego czy Konina. Ostrów ma dobry oddział chirurgii dzieci, mają znakomitą oparzeniówkę. W związku z tym, w dzisiejszych czasach w odległości 20 km, mamy między sobą konkurować? Może właśnie powinniśmy myśleć o współpracy? Według mnie w tym czasie kiedy brakuje kadry lekarskiej konsolidacja pewnych świadczeń jest nieunikniona.
My natomiast zdecydowaliśmy się złożyć wniosek do NFZ o zakontraktowanie świadczeń w ramach chirurgii dziecięcej jednego dnia, gdzie realizowane będą planowe zabiegi – bez konieczności hospitalizacji dzieci, czekamy na ogłoszenie konkursu przez NFZ w tym zakresie.
– Czy jeszcze jakieś oddziały zostały lub będą zamknięte?
– Nie.
– A może któryś nowy się pojawił?
– Oczywiście. Pochwalić się możemy choćby oddziałem udarowym, który został utworzony od podstaw, funkcjonuje od pięciu lat. Wcześniej istniał tylko pododdział udarowy w ramach Oddziału Neurologicznego, gdzie lekarze zajmowała się zarówno neurologią, jak i udarami. Nowy oddział znajduje się na dziesiątym piętrze jest doskonale wyposażony, posiada 24 łóżka w tym 11 łóżkową "erkę" udarową. Jest to jedyny tego typu oddział w południowej Wielkopolsce. Ze względu na zawieszenie oddziału neurologii w Lesznie, często przyjmujemy pacjentów przewożonych helikopterem z tamtych rejonów. Nasz szpital jest wielospecjalistyczny i oferuje skoordynowaną opiekę medyczną. Posiadamy oddziały neurochirurgii i chirurgii naczyń, co wyróżnia nas spośród innych pobliskich placówek. Dodatkowo mamy własną przychodnię POZ, pod opieką lekarza rodzinnego i pediatry, a także pielęgniarki i położnej środowiskowej jest tam obecnie zapisanych ponad 4000 osób. I jak wynika z prowadzonych na bieżąco ankiet – są to bardzo zadowoleni z opieki POZ pacjenci.
– Wspomniał pan o SOR-ze, a przez lata do redakcji wpływało dużo skarg na SOR. Co pan zrobił, żeby poprawić sytuację?
– Nasz SOR jest obecnie wzorcowym Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym na całą okolicę.
– Na jakiej podstawie Pan tak mówi?
– Mówią o tym wyniki m.in. czasy przekazywania pacjentów z Zespołów Ratownictwa Medycznego do SOR, czasy oczekiwania pacjentów na pierwszy kontakt z lekarzem odzwierciedlane w systemie TOPSOR. Pacjenci nie wiedzą albo nie wiedzieli, dlaczego długo się czeka na SOR-ze. Rodzi się także pytanie, „co to znaczy długo”? Teraz ja zadam pytanie: jak długo czeka Kaliszanin na połączenie w POZ?
– Myślę, że pół godziny. Jesteś 25 w kolejce, jesteś 25 w kolejce....
– W szpitalu w Kaliszu wprowadzono Call Center, a czas oczekiwania na połączenie wynosi dwie i pół minuty. Proszę to sprawdzić jako tajemniczy klient. Rozmowy z pacjentami trwają około półtorej minuty, aby uzyskać wszystkie potrzebne informacje. Call Center to ogromne ułatwienie dla pacjentów. Nie muszą przebijać się przez miasto do szpitala, stać w kolejkach do okienka, aby się zarejestrować do specjalisty czy na badania. Ponadto otwarcie mówią, że pierwszy, telefoniczny kontakt ze szpitalem jest bardzo ważny – a w Call Center mamy nie tylko fachowe, ale też bardzo życzliwe i pomocne rejestratorki.
Wracając do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego (SOR), jego głównym celem jest ratowanie życia i zdrowia pacjentów w nagłym jego pogorszeniu. Podkreślam - ratowanie!
Zdarzają się przypadki pacjentów zgłaszających się z mniej pilnymi problemami, takimi jak... skręcenie nogi trzy dni wcześniej. Czy to jest nagłe ratowanie życia i zdrowia? Oczywiście, że nie. Natomiast mamy również pacjentów oznaczonych kolorem czerwonym – trafiających do nas np. po wypadku. Zgodnie z ustawą, przy wejściu na SOR widnieje duża tablica informująca o przewidywanym czasie oczekiwania w zależności od nadanego koloru podczas triażu. Każdy pacjent przechodzi proces triażu, oceniający czy kwalifikuje się do SOR. kryteria. Podczas triażu, osoba wykwalifikowana informuje pacjenta o potencjalnym czasie oczekiwania na pierwszy kontakt z lekarzem. Zdarza się, że pacjenci są niezadowoleni z długiego czasu oczekiwania na wyniki badań zleconych przez lekarza. Ale ten proces, z oczywistych względów wymaga czasu. Jeśli np. pacjent ma podejrzenie zawału, musimy dwukrotnie wykonać badanie określające poziom troponin, a to może trwać nawet 6 godzin.
SOR jest przeznaczony do ratowania życia i skupiamy się głównie na przypadkach wymagających natychmiastowej pomocy. NFZ mierzy czas przekazywania pacjentów z karetek do SOR. Nasze czasy są krótkie, jeśli 15 minutowy czas zostanie przekroczony, nawet o kilkanaście sekund, musimy w raporcie wyjaśnić przyczynę opóźnienia. Proces ten jest monitorowany w systemie, a koordynator wojewódzki i NFZ ma pełen wgląd w te dane.
Trudno jest wyjaśnić pacjentowi, który skręcił nogę – i oczywiście odczuwa ból, że lekarze muszą w pierwszej kolejności zająć się ratowaniem życia pacjentów przywiezionych karetkami z poważnymi urazami, czy poważnymi schorzeniami, takimi jak np. zawały serca czy udar. W związku z tym konieczne jest uświadomienie pacjentom, aby z mniej pilnymi przypadkami udawali się najpierw do lekarza rodzinnego lub na nocne i świąteczne dyżury medyczne, zamiast zgłaszać się na SOR z drobnymi dolegliwościami.
– Ilu pacjentów przyjmuje kaliski SOR?
– Kiedy przyszedłem do szpitala, było około 130-140 pacjentów dziennie. Obecnie na SOR-ze mamy od 65 do 90 pacjentów dziennie, w zależności od dnia. Wcześniej najwięcej pacjentów przychodziło w piątki, teraz najwięcej jest ich w poniedziałki. W soboty i niedziele liczba pacjentów jest mniejsza. I ciekawostka - jeśli przypada niedziela handlowa, liczba pacjentów wzrasta. Obserwujemy, że niektórzy decydują się na wizytę... przy okazji zakupów.
– Wierzyć się nie chce
– Taka jest statystyka.
– Zapytam o porodówkę. Tam też mamy dane statystyczne, które NFZ wielokrotnie przesłał do redakcji pokazując, że wiele kaliszanek woli rodzić w Ostrowie czy Pleszewie.
– W Ostrowie Wielkopolskim znajduje się oddział neonatologii trzeciego stopnia, czyli najwyższego możliwego poziomu opieki. Nasz szpital posiada oddział neonatologii drugiego stopnia. Ostrów Wielkopolski dysponuje również karetką neonatologiczną, co zostało zrealizowane około 10 lub 15 lat temu. Pytanie więc brzmi: który oddział wybierze pacjentka mająca problemy z ciążą?
– Lepszy.
– No to ma pan odpowiedź.
– To my nie możemy mieć takiej karetki, bo oni mają?
– Nie przeniesiemy specjalistów z Ostrowa do Kalisza, aby spełnić wymagania dotyczące liczby neonatologów oraz personelu obsługującego inkubatory i tym podobnych. Istnieje konkretna lista wymogów, jakie trzeba spełnić, aby uzyskać wyższy stopień referencyjności. Warto jednak podkreślić, że nasza neonatologia również ma znakomitą opinię – ratujemy nawet kilogramowe maluszki. Ponadto w Kaliszu funkcjonuje jedyna bezpłatna w okolicy szkoła rodzenia, która cieszy się dużą popularnością. Mimo to kobiety często wybierają poród w Ostrowie lub Pleszewie, ponieważ zazwyczaj tam pracuje lekarz, który prowadził ich ciążę. Pacjentki podążają za swoim lekarzem gabinetowym. Aby zmienić ten trend i zwiększyć liczbę porodów w naszym szpitalu, wprowadziliśmy znieczulenia do porodów. Wiele kobiet jest zachwyconych opieką i panującymi u nas warunkami. Mamy bardzo zaangażowany zespół lekarski oraz położnych – fachowych i życzliwych.
– Czy są tu jednoosobowe pokoje do porodu?
– Tak. W Kaliszu mamy jednoosobowe sale porodowe, a przy każdej z nich jest łazienka. Osoba towarzysząca może przebywać tu z kobietą. Mamy ultranowoczesne łóżka porodowe, relaksacyjną muzykę i aromaterapię - jeśli ktoś sobie życzy, gaz rozweselający w każdej sali.
- Ile osób pracuje w szpitalu?
– Szpital zatrudnia blisko 1500 osób, co czyni nas największym pracodawcą w Kaliszu. Mamy 295 lekarzy (specjaliści, rezydenci, 11 stażystów), 588 pielęgniarek, 63 położne oraz 81 osób wyższego personelu medycznego (fizjoterapeuci, analitycy, farmaceuci, psycholodzy). Dodatkowo, 322 osoby stanowią technicy medycyny, ratownicy medyczni, sekretarki medyczne i statystycy. Obsługę gospodarczą i administrację szpitala zapewnia 138 osób pomocniczych. Nie mamy przerostów administracyjnych, nasz wskaźnik administracyjny wynosi 8%, podczas gdy standard to 10-12%. Kadra naukowa liczy 48 osób: 35 lekarzy z tytułem doktora, 2 doktorów habilitowanych, 6 profesorów i jedna osoba z tytułem doktora z kultury fizycznej.
Chciałbym tu podkreślić, że szpital to nie sam budynek czy aparatura. Szpital tworzą właśnie pracujący w nim ludzie. A my potrafimy dostrzec ich potencjał, wykorzystać ich energię i zaangażowanie dla dobra pacjenta. I jest to nasz wspólny sukces. Oczywiście, podobnie jak inne szpitale w Polsce borykamy się z problemami kadrowymi i systemowymi. Jednak wspólnie rozwiązujemy problemy i wiemy, że mamy zdecydowanie większy potencjał, niż wynika to z kontraktów NFZ. Stawiamy na jasną i czytelną komunikację – w obie strony. Zawsze z uwagą wysłuchuję pracowników, oczekuję też, że oni będą otwarci na uwagi i gotowi do dialogu. To podstawa budowania dobrych relacji.
–Współpracujecie z Uniwersytetem Kaliskim, więc jest to już szpital kliniczny?
– Nie, jeszcze nie, ale jesteśmy naturalnym zapleczem dla Uniwersytetu Kaliskiego, ponieważ posiadamy wiele specjalizacji. Mamy 26 oddziałów. Brakuje nam kardiochirurgii, której bardzo potrzebujemy, jednak NFZ nie zakontraktuje tego świadczenia, ponieważ kardiochirurgia istnieje we Wrocławiu, Poznaniu i Łodzi. W naszym Zakładzie Patomorfologii prowadzone są zajęcia z anatomii dla Studentów Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Kaliskiego. Planujemy przekształcenie każdego oddziału naszego szpitala zgodnie z tokiem studiów medycznych w kliniki. Docelowo przekształcimy cały Szpital w Wojewódzki Szpital Kliniczny w Kaliszu przy zachowaniu dotychczasowej struktury właścicielskiej szpitala.
– Jakie są strategiczne priorytety na przyszłość?
– Mam takie hasło „Pacjent w centrum uwagi w nowoczesnym szpitalu, gdzie pracuje personel wspomagany nowoczesnymi technologiami i sztuczną inteligencją”. Robimy wszystko, aby pacjent był nie tylko trafnie zdiagnozowany, skutecznie i szybko leczony – ale także by czuł się zaopiekowany. Aby polecał nasz szpital bliskim i w razie takiej konieczności – chciał wrócić właśnie do nas.
– Ładnie to brzmi, a o co chodzi?
– W szpitalu stosujemy opiekę skoordynowaną, co obejmuje szeroką diagnostykę. Mamy dwa tomografy i trzy angiografy oraz nowy aparat rtg, nowy mammograf, mammotom bardzo wiele aparatów USG itd. Posiadamy także rezonans magnetyczny 3T i planujemy zakup drugiego ze środków KPO, złożyliśmy już odpowiedni wniosek. Koszt takiego rezonansu to 10 milionów złotych. Dodatkowo mamy 27 poradni, w tym otwartą w listopadzie poradnię ginekologiczno-położniczą. Stworzyliśmy również poradnię zaburzeń rytmu serca, gdzie pacjent w pierwszej kolejności wykonuje wszystkie niezbędne badania, takie jak ekg, czy np. próby wysiłkowe, a następnie udaje się do lekarza. Wszystkie te usługi są dostępne w jednym miejscu. Jako szpital cały czas myślimy o innowacjach, inwestycjach i inicjatywie, i tam gdzie jest to możliwe prowadzimy takie wdrożenia, wyznaczamy tym samym nowe standardy w ochronie zdrowia.
Sprzęt, technologia to jedno, ale nie mniej ważne jest podejście do pacjenta – życzliwość, empatia. Pracujemy nad tym każdego dnia – a w razie uwag, analizujemy każdą z nich i wprowadzamy korekty. Na bieżąco też badamy stopień zadowolenia pacjentów z udzielanych świadczeń. Cieszy nas, że pacjenci dostrzegają i doceniają wprowadzane zmiany, a znajduje to odzwierciedlenie w ich opiniach na temat naszej placówki.
–Zapytam o skargi. Ile ich jest?
– W ciągu całego roku, na 100 000 pacjentów, którym udzielaliśmy pomocy, zgłoszono 30 oficjalnych skarg do rozpatrzenia. Z tego trzy skargi były zasadne. Skargi analizuje specjalny zespół do rozpatrywania skarg.
– Czyli lekarze rozpatrują skargi na swoich kolegów?
–Kiedyś sytuacja wyglądała inaczej, a obecnie podchodzimy do tego z dużą ostrożnością i krytycyzmem. Zazwyczaj skargi dotyczą niewłaściwego zachowania, na przykład lekarza wobec pacjenta, błędnej przekazywanej informacji lub jej braku. Przykładowo, lekarz lub pielęgniarka mogą odmówić udzielenia informacji telefonicznie. Z 30 skarg trzy były uzasadnione. Ponadto, jeśli pacjent nadal czuje się pokrzywdzony, może nadać skardze dalszy bieg, np. pisząc do NFZ, RPP lub składając pozew w sądzie.
– Jak wygląda budżet szpitala?
– Kiedy objąłem to stanowisko, szpital znajdował się w dramatycznej sytuacji finansowej, z 21,5 miliona zł straty netto po 2018 roku. Opracowałem nowy program naprawczy, który został konsekwentnie wdrożony w szpitalu. Dzięki temu oddłużyliśmy szpital i sukcesywnie poprawiamy wyniki finansowe. Od trzech lat szpital nie posiada zobowiązań wymagalnych na koniec roku i wykazuje dodatnie wyniki finansowe. Obecnie prognozujemy zysk netto na poziomie 6 milionów złotych, jednak po uwzględnieniu rezerw, finalny zysk wyniesie około 4 milionów złotych. Zaznaczmy, że środki na inwestycje i sprzęt pochodzą w lwiej części z dotacji Samorządu Województwa Wielkopolskiego.
– Szpital ma zysk, a co z tego mają kaliszanie?
– Stabilizacja finansowa zapewnia komfort leczenia pacjentów oraz ich bezpieczeństwo. Szpital o nieustabilizowanej sytuacji finansowej, który utracił płynność finansową i ma problemy z uzyskaniem kredytu w banku, stoi przed dylematem: zapłacić za leki czy za wynagrodzenie dla lekarzy? Przykład Krotoszyna pokazuje, że tamtejsi lekarze przez kilka miesięcy nie otrzymywali wynagrodzeń. Trudno wyobrazić sobie taką sytuację. W czasie mojej kadencji dokonaliśmy zakupu sprzętu i przeprowadziliśmy inwestycje na kwotę ponad 149 milionów złotych. Z tej sumy, 50 milionów przeznaczyliśmy na zakup sprzętu, a resztę na modernizację oddziałów i inne elementy związane z poprawą funkcjonowania szpitala. Wymieniliśmy transformatory, oświetlenie zewnętrzne, zainstalowaliśmy panele fotowoltaiczne, stworzyliśmy własną kuchnię i pralnię. Staliśmy się szpitalem praktycznie samowystarczalnym w pewnych zakresach. Warto jeszcze wspomnieć, że wyróżnia nas między innymi realizacja zaawansowanych procedur endowaskularnych na naczyniach mózgowych czy całodobowy dyżur lekarza radiologa.
– Jaka jest roczna suma bilansowa?
– Obecnie przychody wynoszą 350 milionów. Gdy rozpocząłem pracę w szpitalu, wynosiły 160 milionów. Oznacza to, że o ponad 100% zwiększyliśmy przychody, jak widać te liczby bronią się same.
– Mocno pomogła panu inflacja.
– Tak i nie bo nastąpił wysoki wzrost kosztów usług obcych, no i przeszkadzała pandemia, podczas której nie zamknęliśmy szpitala i przyjmowaliśmy pacjentów z całego regionu.
– Najważniejsze pytanie: Jakie są efekty leczenia w porównaniu z innymi?
– Zasadniczo uznaje się, że sytuacja w szpitalu jest dobra, jeśli odsetek zgonów pacjentów hospitalizowanych nie przekracza 2%. Niezależnie od tego, zgodnie z wymogami akredytacyjnymi przeprowadzane są regularne – co pół roku - analizy przyczyn zgonów pacjentów. Przepisy stanowią również, że w przypadku śmierci pacjenta w ciągu 24 godzin od przybycia do szpitala, należy obligatoryjnie przeprowadzić sekcję zwłok, aby określić przyczynę zgonu. W naszym szpitalu nie odnotowujemy wzrostu liczby zgonów, pomimo zwiększonej liczby pacjentów.
Rozmawiał
Arkadiusz Woźniak