
Do końcowej syreny ważyły się losy wyniku pierwszego meczu piłkarzy ręcznych Energi MKS Kalisz w nowym sezonie PGNiG Superligi. Ostatecznie w Zabrzu o jedno trafienie lepszy był miejscowy Górnik
Podobnie jak w poprzednim sezonie, również teraz obie drużyny stoczyły bardzo zacięty mecz, w którym wynik był sprawą otwartą do ostatnich sekund rywalizacji. Lepiej to spotkanie rozpoczęli kaliszanie i widać było, że mają pomysł na to, jak poradzić sobie tego dnia „z Górnikami”. Gospodarze nie pozwolili jednak, aby przyjezdni wypracowali sobie większą przewagę bramkową. Zabrzanie wyszli na prowadzenie 5:4 po rzucie Krystiana Bondziora, ale i oni nie potrafili zdominować rywala, więc na tablicy wyników najczęściej pojawiał się remis. W 22. minucie Enerdze MKS udało się w końcu wyjść na dwubramkowe prowadzenie (12:10) po trafieniu niedawnego gracza Górnika Bartłomieja Tomczaka, który mocno dawał się we znaki swoim byłym kolegom klubowym. W kaliskiej drużynie bardzo dobre spotkanie rozgrywał też Piotr Krępa. Kołowy z Kalisza toczył twarde boje z rywalami, a trafiał nawet wówczas, gdy miał trzech przeciwników na karku. W końcówce pierwszej połowy lepszy był tymczasem Górnik, który nie tylko doprowadził do wyrównania, ale teraz to podopieczni trenera Marcina Lijewskiego wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Duża w tym zasługa m.in. Łukasza Gogoli, który popisywał się znakomitymi rzutami z dystansu. W zabrzańskiej bramce coraz lepiej spisywał się Martin Galia i goście schodzili na przerwę, przegrywając 15:17.
W ciągu sześciu minut drugiej połowy spotkania kaliszanie doprowadzili do remisu po 18. Mogli pójść za ciosem i skarcić Górnika kolejnymi trafieniami, ale na przeszkodzie stanął wspomniany już Galia. Po drugiej stronie swoją bramkarską klasę pokazywał też Łukasz Zakreta. Gospodarze odzyskali jednak inicjatywą, kaliszanie zaś kilka razy dokonali nieudanych wyborów w ofensywie, co złożyło się na prowadzenie drużyny z Górnego Śląska 23:20 w 49. minucie meczu. Podopieczni trenera Tomasza Strząbała zwarli jednak szyki, zaczęli wreszcie grać skuteczniej i po kilku minutach rzut Kacpra Adamskiego znów dał im remis, co oznaczała niezwykłe emocje w końcówce spotkania. Jednym słowem – wszystko mogło się zdarzyć. Nie zabrakło przy tym nerwów na boisku, co w konsekwencji zakończyło się obustronnym wykluczeniem Krzysztofa Łyżwy i Mateusza Kusa, którzy mieli sobie wiele do powiedzenie, ale niekoniecznie była to rozmowa przyjemna. Na siedem sekund przed końcową syreną Górnik prowadził 25:24, ale stracił piłkę. Akcję kaliszan zatrzymał Martin Galia, ale był jeszcze czas na dobitkę w wykonaniu Bartłomieja Tomczaka. Ten został jednak sfaulowany na skrzydle przez Krystiana Bondziora i sędziowie wskazali na siedem metrów. W ostatniej akcji meczu Marek Szpera wykonywał rzut karny, który mógł doprowadzić do remisu i przedłużenia emocji. Kapitan Energi MKS nie trafił jednak w światło bramki i punkty zostały w Zabrzu.
W 2. serii spotkań Energa MKS Kalisz zagra również w hali przeciwnika. Rywal może być jeszcze trudniejszy, bowiem formę kaliskiej drużyny sprawdzą brązowi medaliści poprzedniej kampanii w PGNiG Superlidze, czyli szczypiorniści Azotów Puławy. Mecz odbędzie się w najbliższą niedzielę. Początek o g. 15.00.
(dd)
Górnik Zabrze – Energa MKS Kalisz 25:24 (17:15)
Górnik: Galia, Skrzyniarz – Molski 4, Bondzior 5, Bis 1, Łyżwa 3, Galia, Krawczyk 2, Gogola 5, Ivanytsia 1, Dudkowski, Skrzyniarz, Kaczor 1, Bykowski, Adamuszek 1, Przytuła 2.
Kary: 12 minut (Bis 4, Bondzior, Łyżwa, Ivanytsia, Przytuła)
Karne: 3/4
Energa MKS: Krekora, Zakreta – Krępa 6, Tomczak 5, Kamyszek, Adamski 5, Kus 2, Drej 1, Pedryc, Góralski 1, Szpera 3, Pilitowski K., Pilitowski M. 1, Makowiejew.
ary: 8 minut (Tomczak, Adamski, Kus, Szpera)
Karne: 2/3
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie