Reklama

Ratują dzieci przed terrorem sanepidu

31/01/2019 00:00

Ewa Kucharska (Stowarzyszenie STOP NOP) opowiada o bezprawnym prześladowaniu rodziców, którzy nie zgadzają się na szczepienie dzieci

– Czuje się Pani prześladowana przez system?
– Ja jestem prześladowana. Ale nie boję się o tym mówić. Bo w sprawie przymusu szczepień nie można być anonimowym, trzeba o tym głośno mówić. Niestety, wielu rodziców, nawet tych świadomych, należących do Stowarzyszenia czy Grupy, chce pozostać anonimowymi, bo taka jest presja społeczna. Nie chcą mieć także np. problemów z sanepidem.

– Były już precedensowe, korzystne dla rodziców wyroki w sprawach odmowy szczepień, ale generalnie sanepidy ścigają przypadki odmowy...
– Urzędnicy ignorują przepisy prawne, pisma prawników, interpretują przepisy prawa według własnego uznania, nie odnosząc się kompletnie do argumentów strony przeciwnej. Nie ma merytorycznych odpowiedzi. Żądają zaszczepienia dziecka, ujawnienia danych osobowych, dołączając do tego groźby.

– Jakie?
– Na przykład straszą pozbawieniem praw rodzicielskich, karami grzywny, a nawet aresztem.

– Co w tej sytuacji rodzic może zrobić?
– Według mnie walczyć o swoje prawa, uzbroić się w cierpliwość i nie poddawać się. Taka postawa wiąże się z tym, że trzeba będzie wymieniać się pismami z sanepidem, potem z wojewodą i następnie z Ministerstwem Zdrowia. To kwestia procedury administracyjnej. Potem sprawa ląduje w sądzie, pod warunkiem, że rodzice mają czas, pieniądze i przede wszystkim odwagę. I choć cały proces wygląda na skomplikowany, w rzeczywistość taki nie jest. W Grupie Wsparcia rodzice otrzymują pomoc prawną oraz wsparcie emocjonalne i dzięki temu wygrywają z sanepidami. W zdecydowanej większości sądy podzielają stanowiska rodziców, ponieważ w Polsce nie ma obowiązku szczepień.

– Jeśli dobrze rozumiem, to administracja państwa polskiego łamie prawo. Czy tak?
– Dokładnie. Sanepidy i wojewodowie nakładają grzywny, a urzędy skarbowe ściągają, oczywiście bezprawnie. Od 1,5 roku czekamy na wyrok NSA w tej sprawie.

– Znów pojawia się problem nieprecyzyjnego prawa, które jest dowolnie interpretowane. Ale zastanawiający jest przede wszystkim poziom świadomości społeczeństwa polskiego, które nie wywiera wystarczającej presji na rządzących.
– To bardzo szybko się zmienia. Ale problemem jest to, że lekarze są odbierani jako osoby kompetentne, które mogą doradzać w oparciu o wiedzę. Natomiast faktem jest, że rodzice nie dostają rzetelnych informacji, w oparciu o które mogą podjąć świadomą decyzję. Dostają informacje zmanipulowane, marketingowe, a nie opracowania naukowe. Nie dowiadują się o możliwych powikłaniach. Rodzice, którzy należą do Grupy Wsparcia, mówią jednym głosem: „Nie byliśmy informowani o negatywnych skutkach szczepień. Nie dostaliśmy ulotki”. Mało tego – w kaliskich i ostrowskich szpitalach szczepi się dzieci nawet pomimo wyrażonego sprzeciwu rodziców. Sprawa zazwyczaj zostaje uciszona, to jest często też wina nieznajomości praw pacjenta. Chcemy występować o konsekwencje prawne wobec osób z personelu medycznego za to odpowiedzialnych i edukować rodziców.

– Mamy prawo do odmowy zabiegu medycznego.
– Bez naszej zgody nikt nie może nam podać tabletki, pobrać krwi etc. Nikt nie może nas do tego zmusić. Tymczasem w przypadku szczepień to nie działa. System zmusza nas do zabiegu, często wbrew naszej woli, ale odpowiedzialności nie ponosi. Żaden lekarz nie podpisze się pod oświadczeniem, że bierze pełną odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje. Polskie prawo nie przewiduje także żadnych odszkodowań dla dzieci, które doświadczyły powikłań poszczepiennych. Także producenci szczepionek nie ponoszą żadnych konsekwencji prawnych czy finansowych. Dla mnie to niedopuszczalne.

– Może ta pewność siebie lekarzy wynika z wiedzy?
– Lekarze na studiach o szczepionkach uczą się raptem... 2 godziny. Więc informacje czerpią od przedstawicieli handlowych. Przez 10 lat zajmowałam się szkoleniem przedstawicieli handlowych i doskonale wiem, jakie techniki manipulacji są wykorzystywane, żeby zdobyć klienta. Dla koncernów farmaceutycznych dziecko i rodzic są po prostu klientami. Jest tu wyraźny konflikt interesów, bo całe, albo prawie całe, środowisko medyczne jest ściśle związane z koncernami. A gdyby jakiś lekarz „zbłądził”, to przecież są izby lekarskie, które zawsze mogą odebrać prawo wykonywania zawodu.
Wracając do świadomości, społeczeństwo nie ma wiedzy, bo nie ma debaty na ten temat. Nie ma dostępu do rzetelnej, prawdziwej informacji. Media też o tym nie mówią i nie piszą. Ja nie chcę przekonywać rodziców, którzy chcą szczepić, żeby nie szczepili. Decyzja powinna być jednak świadoma, podjęta nie pod przymusem czy w oparciu o „wiedzę” z ulotki reklamowej ale, w oparciu o rzetelne badania, materiały i doświadczenia lekarzy, naukowców, instytutów, także z innych krajów. Tymczasem jest tak, że inne kraje wycofują się ze szczepionek, głównie właśnie z uwagi na powikłania, a w Polsce trafiają do kalendarza.

– Na przykład jakie?
– Na przykład HPV. W Japonii rozpoczyna się właśnie proces odszkodowawczy przeciw rządowi za wprowadzenie szczepionki przeciw HPV, która spowodowała strasznie dużo powikłań poszczepiennych u młodych dziewczyn, a tymczasem Polska wprowadza te szczepienia jako „obowiązkowe” do kalendarza szczepień. W ubiegłym roku ustawę wprowadzającą obowiązkowe szczepienia przeciw wirusowi brodawczaka podpisał prezydent Andrzej Duda. Japonia wycofała rekomendację dla tej szczepionki, tymczasem nasi „eksperci” twierdzą, że jest bezpieczna. Na jakiej podstawie? Czy polskie dziewczęta można bez odpowiedzialności narażać na utratę zdrowia i życia, zmuszając je do szczepień przeciw HPV?

– Z tego co Pani mówi mamy kuriozalną sytuację. Konstytucja, Ustawa o Rzeczniku Praw Pacjenta, Karta Swobód UE dają nam prawo do odmowy zabiegu medycznego. Urzędnicy przegrywają procesy przed sądami, a mimo to sanepidy i wojewodowie ścigają obywateli.
– Odmowa szczepień nie wynika z przekory czy widzimisię, ale najczęściej ze złych doświadczeń. Rodzice w pismach do sanepidów przekonują, że ich dzieci miały powikłania poszczepienne i to często potwierdzone przez lekarzy. I mimo takich argumentów sanepidy pozostają nieugięte. To niepojęte, ale tak się dzieje! To niemoralne i niezgodne z prawem. Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego ostrowski sanepid, pomimo przegranych spraw, nadal ściga rodziców nieszczepiących. Czy to tylko i wyłącznie osobiste przekonanie urzędnika, czy jakiś nacisk z góry? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że cały system, kalendarz szczepień nie jest tworzony przez specjalistów, ale lobbystów powiązanych z firmami farmaceutycznymi i w ich interesie.
– Argumentem jest to, że szczepienia pozwoliły zwalczyć plagi chorób...
– To historyczna manipulacja koncernów farmaceutycznych. Kłamstwo. Szczepionki były wprowadzane wtedy, kiedy choroby same ustępowały, np. dzięki poprawie stanu higieny czy ogólnie warunków życia. Natomiast często zdarzało się tak, że to właśnie szczepionki powodowały wielkie epidemie (np. tzw. „hiszpanki” po I wojnie światowej, która pochłonęła ok. 20 mln ofiar – przyp. pp). O tym niewielu wie, dlatego trzeba o tym głośno mówić.

– Głośno mówi Grupa Wsparcia Rodziców Południowej Wielkopolski przy STOP NOP, której pani szefuje.
– Grupa pomaga rodzicom, którzy mają wątpliwości co do  szczepionek, tych, którzy nie chcą szczepić, bo dzieci miały powikłania...

– ...albo mają taki kaprys lub, jak kto woli, wolność wyboru w demokratycznym państwie prawa.
– Media zblatowane z system mówią o „modzie na nieszczepienie”. A to nie moda, tylko sprzeciw mający bardzo racjonalne uzasadnienie. 80% członków STOP NOP to rodzice, którzy zawierzyli systemowi i zaszczepili dzieci. Ale kiedy pojawiły się problemy u dzieci – powikłania, alergie czy autyzm – zostali pozostawieni sami sobie, nie dostali pomocy. Czy normalny rodzic po takich doświadczeniach może pozwolić na kolejne eksperymenty na swoich dzieciach?

– Ile rodzin należy
  do Grupy?
– Istniejemy od niedawna i zrzeszamy kilkadziesiąt rodzin. Ale każdego tygodnia chce do nas dołączyć 30, 40 kolejnych i to z całej Polski, a nawet z zagranicy. My jednak ograniczamy działalność do obszaru Południowej Wielkopolski. Ze względów organizacyjnych oraz specyfiki działania sanepidów. Każdy działa inaczej.

– W jaki sposób pomagacie zainteresowanym?
– Informujemy, edukujemy i udzielamy pomocy prawnej, ale nie w postaci np. darmowego prawnika, ponieważ nie mamy na to funduszy. Mamy natomiast opracowane gotowe wzory odpowiedzi na pisma sanepidów, druki. Ważne, aby zainteresowani, którzy mają problem z sanepidem, skontaktowali się z nami i wysłali pismo w odpowiednim czasie. W przypadku niedotrzymania terminów droga do grzywny znacznie się skraca. Udzielamy również wsparcia emocjonalnego, ponieważ urzędnicy często szantażują i grożą. Osoby należące do Grupy wiedzą, że nie są same, że nie są bezbronne w starciu z systemem.

– „Antyszczepionkowcy” są często oskarżani o chęć likwidacji szczepień.
– To część medialnie nakręcanej nagonki. Nie ulega wątpliwości, że każdy rodzic, oprócz nielicznych wyjątków, chce dobrze dla swego dziecka. Każdy chce, żeby było zdrowe. Dlatego jedni szczepią, a drudzy nie. Z przekonania, choć często nie mają dostępu do pełnej informacji. Znam też przypadki, że rodzice szczepią dzieci, mając dostęp do informacji, wiedząc o możliwych powikłaniach i zagrożeniach. Ale jest to ich decyzja i trzeba ją uszanować. My tylko chcemy, aby każda decyzja była podejmowana suwerennie, a nie pod przymusem.

– Pani nie ukrywa, że nie szczepi dzieci. Według szczepionkowego estabilishmentu naraża je pani, jak i otoczenie, na niebezpieczeństwo.
– Starsza córka ma 3,5 roku, młodsza 10 miesięcy. Nie zostały zaszczepione i nigdy nie dostały antybiotyku. Starsza miała dwa razy podwyższoną temperaturę i dwa razy katar. Młodsza nie chorowała wcale. Nie są wyjątkiem, bo podobnie zachowują się nieszczepione dzieci moich znajomych. Natomiast szczepione dzieci, które znam, często przyjmują antybiotyki i często chorują. Więc mam porównanie. A przecież te dzieci funkcjonują w tym samym środowisku. Z moich, i nie tylko z moich, obserwacji wynika, że dzieci nieszczepione są zdrowsze. A jeśli chorują, to chorobę przechodzą łagodniej i szybciej zdrowieją. Oczywiście na to składają się też inne czynniki, ale generalizując, uważam, że można powiedzieć, że dzieci nieszczepione są zdrowsze, zresztą podobne dane można znaleźć choćby w Instytucie Kocha w Niemczech.

– Ale zarażają innych...
– To strasznie nielogiczny argument. Skoro szczepieni obawiają się nieszczepionych, to znaczy, że sami nie wierzą w skuteczność szczepień. Na marginesie – producenci szczepionek np. MMR (odra, świnka, różyczka ) czy OPV (polio), a także szczepionki przeciw rotawirusom czy ospie wietrznej informują w ulotce, że po szczepieniu dziecko może zarażać. Nie stosuje się kwarantanny dzieci szczepionych, a to znaczy, że szczepione dzieci zarażają te nieszczepione. Czyli jest dokładnie na odwrót! Dodatkowo mogą zarazić też swoich rodziców, rodzeństwo.
– Pani nie wywołała jeszcze epidemii w Nowych Skalmierzycach?
– Mam nadzieję, że wywołam epidemię zdrowego rozsądku, logicznego myślenia i wyciągania wniosków.
– Ma Pani osobiste doświadczenia z systemem. Jakie?
– Sanepid wymusza na mnie ujawnienie danych, które są mu potrzebne do wszczęcia procedury administracyjnej i w konsekwencji zmuszenia mnie do zaszczepienia. Oczywiście sanepid nic nie uzyskał, więc zaczęły się groźby – straszyli mnie sądem rodzinnym, odebraniem praw rodzicielskich oraz aresztem. Sprawa jest w toku – w tej chwili wymianą pism z sanepidem zajmuje się mój adwokat.
W tej „batalii” o klienta system, czyli sanepid oraz personel medyczny, posuwa się nawet do tego, że wymusza zgodę na szczepienie od kobiet w chwili porodu lub tuż przed, co jest wyjątkowo perfidne. Oczywiście nikt nie informuje ich o ewentualnych powikłaniach. Czasami pytają o zgodę, ale ignorują sprzeciw, straszą, że dziecko umrze. Tak przekonywano mnie w poznańskim szpitalu, gdzie rodziłam drugą córkę, podobnie wypowiadają się panie należące do Grupy. Oczywiście wśród personelu medycznego zdarzają się osoby, które szanują decyzje rodziców, ale są to wyjątki. Generalnie na oddziałach położniczych mamy do czynienia ze szczepionkowym terrorem, a kobiety, które odmawiają szczepień czy innych zabiegów, są szantażowane emocjonalnie ….
Zainteresowanych odsyłam do komentarzy na stronie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia STOP NOP na Facebooku. Porażająca i pouczająca lektura. Alergie, padaczki, wysypki, problemy ze snem, krzyk mózgowy, zaburzenia neurologiczne, autyzm, astmy, problemy z oddychaniem, zapalenia uszu, płuc, oskrzeli i wiele innych dolegliwości – to powtarzający się w tysiącach przypadków schemat powikłań poszczepiennych. Przed podaniem szczepionki dziecko było zdrowe, a objawy wystąpiły po podaniu i – co najważniejsze – są typowe dla wielu przypadków. Każdy myślący człowiek nabierze podejrzeń, że istnieje tu związek przyczynowo-skutkowy, ale nie medycyna akademicka. „To nie od szczepionek” – twierdzą lekarze. Polscy lekarze.

– Zachodnie systemy traktują obywatela bardziej podmiotowo...
– Nie ma przymusu, a mimo tego nie występują tam epidemie i zarazy. Podobnego traktowania powinniśmy oczekiwać od polskiego państwa. Ale bez względu na to zawsze musimy pamiętać, że najważniejsze jest dobro dzieci. Mnie nikt nie zmusi do poświęcenia zdrowia moich dzieci dla świętego spokoju czy interesu firm farmaceutycznych.

– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Piotr Piorun
 

PS Zainteresowani tematem mogą kontaktować się z Grupą Wsparcia dla Rodziców Południowej Wielkopolski działającej przy Stowarzyszeniu STOP NOP za pośrednictwem Facebooka oraz pisząc na adres [email protected].
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do