
Ewa Kucharska (Stowarzyszenie STOP NOP) opowiada o bezprawnym prześladowaniu rodziców, którzy nie zgadzają się na szczepienie dzieci
– Czuje się Pani prześladowana przez system?
– Ja jestem prześladowana. Ale nie boję się o tym mówić. Bo w sprawie przymusu szczepień nie można być anonimowym, trzeba o tym głośno mówić. Niestety, wielu rodziców, nawet tych świadomych, należących do Stowarzyszenia czy Grupy, chce pozostać anonimowymi, bo taka jest presja społeczna. Nie chcą mieć także np. problemów z sanepidem.
– Były już precedensowe, korzystne dla rodziców wyroki w sprawach odmowy szczepień, ale generalnie sanepidy ścigają przypadki odmowy...
– Urzędnicy ignorują przepisy prawne, pisma prawników, interpretują przepisy prawa według własnego uznania, nie odnosząc się kompletnie do argumentów strony przeciwnej. Nie ma merytorycznych odpowiedzi. Żądają zaszczepienia dziecka, ujawnienia danych osobowych, dołączając do tego groźby.
– Jakie?
– Na przykład straszą pozbawieniem praw rodzicielskich, karami grzywny, a nawet aresztem.
– Co w tej sytuacji rodzic może zrobić?
– Według mnie walczyć o swoje prawa, uzbroić się w cierpliwość i nie poddawać się. Taka postawa wiąże się z tym, że trzeba będzie wymieniać się pismami z sanepidem, potem z wojewodą i następnie z Ministerstwem Zdrowia. To kwestia procedury administracyjnej. Potem sprawa ląduje w sądzie, pod warunkiem, że rodzice mają czas, pieniądze i przede wszystkim odwagę. I choć cały proces wygląda na skomplikowany, w rzeczywistość taki nie jest. W Grupie Wsparcia rodzice otrzymują pomoc prawną oraz wsparcie emocjonalne i dzięki temu wygrywają z sanepidami. W zdecydowanej większości sądy podzielają stanowiska rodziców, ponieważ w Polsce nie ma obowiązku szczepień.
– Jeśli dobrze rozumiem, to administracja państwa polskiego łamie prawo. Czy tak?
– Dokładnie. Sanepidy i wojewodowie nakładają grzywny, a urzędy skarbowe ściągają, oczywiście bezprawnie. Od 1,5 roku czekamy na wyrok NSA w tej sprawie.
– Znów pojawia się problem nieprecyzyjnego prawa, które jest dowolnie interpretowane. Ale zastanawiający jest przede wszystkim poziom świadomości społeczeństwa polskiego, które nie wywiera wystarczającej presji na rządzących.
– To bardzo szybko się zmienia. Ale problemem jest to, że lekarze są odbierani jako osoby kompetentne, które mogą doradzać w oparciu o wiedzę. Natomiast faktem jest, że rodzice nie dostają rzetelnych informacji, w oparciu o które mogą podjąć świadomą decyzję. Dostają informacje zmanipulowane, marketingowe, a nie opracowania naukowe. Nie dowiadują się o możliwych powikłaniach. Rodzice, którzy należą do Grupy Wsparcia, mówią jednym głosem: „Nie byliśmy informowani o negatywnych skutkach szczepień. Nie dostaliśmy ulotki”. Mało tego – w kaliskich i ostrowskich szpitalach szczepi się dzieci nawet pomimo wyrażonego sprzeciwu rodziców. Sprawa zazwyczaj zostaje uciszona, to jest często też wina nieznajomości praw pacjenta. Chcemy występować o konsekwencje prawne wobec osób z personelu medycznego za to odpowiedzialnych i edukować rodziców.
– Mamy prawo do odmowy zabiegu medycznego.
– Bez naszej zgody nikt nie może nam podać tabletki, pobrać krwi etc. Nikt nie może nas do tego zmusić. Tymczasem w przypadku szczepień to nie działa. System zmusza nas do zabiegu, często wbrew naszej woli, ale odpowiedzialności nie ponosi. Żaden lekarz nie podpisze się pod oświadczeniem, że bierze pełną odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje. Polskie prawo nie przewiduje także żadnych odszkodowań dla dzieci, które doświadczyły powikłań poszczepiennych. Także producenci szczepionek nie ponoszą żadnych konsekwencji prawnych czy finansowych. Dla mnie to niedopuszczalne.
– Może ta pewność siebie lekarzy wynika z wiedzy?
– Lekarze na studiach o szczepionkach uczą się raptem... 2 godziny. Więc informacje czerpią od przedstawicieli handlowych. Przez 10 lat zajmowałam się szkoleniem przedstawicieli handlowych i doskonale wiem, jakie techniki manipulacji są wykorzystywane, żeby zdobyć klienta. Dla koncernów farmaceutycznych dziecko i rodzic są po prostu klientami. Jest tu wyraźny konflikt interesów, bo całe, albo prawie całe, środowisko medyczne jest ściśle związane z koncernami. A gdyby jakiś lekarz „zbłądził”, to przecież są izby lekarskie, które zawsze mogą odebrać prawo wykonywania zawodu.
Wracając do świadomości, społeczeństwo nie ma wiedzy, bo nie ma debaty na ten temat. Nie ma dostępu do rzetelnej, prawdziwej informacji. Media też o tym nie mówią i nie piszą. Ja nie chcę przekonywać rodziców, którzy chcą szczepić, żeby nie szczepili. Decyzja powinna być jednak świadoma, podjęta nie pod przymusem czy w oparciu o „wiedzę” z ulotki reklamowej ale, w oparciu o rzetelne badania, materiały i doświadczenia lekarzy, naukowców, instytutów, także z innych krajów. Tymczasem jest tak, że inne kraje wycofują się ze szczepionek, głównie właśnie z uwagi na powikłania, a w Polsce trafiają do kalendarza.
– Na przykład jakie?
– Na przykład HPV. W Japonii rozpoczyna się właśnie proces odszkodowawczy przeciw rządowi za wprowadzenie szczepionki przeciw HPV, która spowodowała strasznie dużo powikłań poszczepiennych u młodych dziewczyn, a tymczasem Polska wprowadza te szczepienia jako „obowiązkowe” do kalendarza szczepień. W ubiegłym roku ustawę wprowadzającą obowiązkowe szczepienia przeciw wirusowi brodawczaka podpisał prezydent Andrzej Duda. Japonia wycofała rekomendację dla tej szczepionki, tymczasem nasi „eksperci” twierdzą, że jest bezpieczna. Na jakiej podstawie? Czy polskie dziewczęta można bez odpowiedzialności narażać na utratę zdrowia i życia, zmuszając je do szczepień przeciw HPV?
– Z tego co Pani mówi mamy kuriozalną sytuację. Konstytucja, Ustawa o Rzeczniku Praw Pacjenta, Karta Swobód UE dają nam prawo do odmowy zabiegu medycznego. Urzędnicy przegrywają procesy przed sądami, a mimo to sanepidy i wojewodowie ścigają obywateli.
– Odmowa szczepień nie wynika z przekory czy widzimisię, ale najczęściej ze złych doświadczeń. Rodzice w pismach do sanepidów przekonują, że ich dzieci miały powikłania poszczepienne i to często potwierdzone przez lekarzy. I mimo takich argumentów sanepidy pozostają nieugięte. To niepojęte, ale tak się dzieje! To niemoralne i niezgodne z prawem. Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego ostrowski sanepid, pomimo przegranych spraw, nadal ściga rodziców nieszczepiących. Czy to tylko i wyłącznie osobiste przekonanie urzędnika, czy jakiś nacisk z góry? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że cały system, kalendarz szczepień nie jest tworzony przez specjalistów, ale lobbystów powiązanych z firmami farmaceutycznymi i w ich interesie.
– Argumentem jest to, że szczepienia pozwoliły zwalczyć plagi chorób...
– To historyczna manipulacja koncernów farmaceutycznych. Kłamstwo. Szczepionki były wprowadzane wtedy, kiedy choroby same ustępowały, np. dzięki poprawie stanu higieny czy ogólnie warunków życia. Natomiast często zdarzało się tak, że to właśnie szczepionki powodowały wielkie epidemie (np. tzw. „hiszpanki” po I wojnie światowej, która pochłonęła ok. 20 mln ofiar – przyp. pp). O tym niewielu wie, dlatego trzeba o tym głośno mówić.
– Głośno mówi Grupa Wsparcia Rodziców Południowej Wielkopolski przy STOP NOP, której pani szefuje.
– Grupa pomaga rodzicom, którzy mają wątpliwości co do szczepionek, tych, którzy nie chcą szczepić, bo dzieci miały powikłania...
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
W Smoleńsku był zamach, w Roswell wylądowali kosmici, atak na WTC zaplanowały tajne amerykańskie służby... i takie tam różne. Każdy ma prawo do własnej prawdy, tylko dlaczego ta szczepionkowa prawda, szerzona jest na dotąd normalnym portalu?
Ta pani pewnie dodatkowo pójdzie ze swoim dzieckiem na ospa-party. To może zabrońmy też szczepień przeciw wściekliźnie, niech psy także nabywają naturalną odporność... Szok
Jeszcze tego brakowało, żeby Życie Kalisza ciemnotę szerzyło...