
Najpierw była jedna kontrola, a zaraz potem druga. Po miesiącu przyszła kontrola tej pierwszej kontroli. – Ojcowie i dziadowie czegoś takiego nie pamiętają nawet z lat 50., gdy były obowiązkowe dostawy i walka z kułakami…
Nasz rozmówca ma gospodarstwo średniej wielkości w gminie Szczytniki. Jak wszyscy, którzy są do tego uprawnieni, korzysta z unijnych dopłat. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa kontroluje zgodność danych podawanych przez rolników we wnioskach o dopłaty ze stanem faktycznym. – Takie kontrole przeżyłem już w 2005 i 2006 r. Wypadły bardzo dobrze. Wszystko się zgadzało – i areał, i rodzaje upraw. Po każdym badaniu wychodziło nawet więcej niż podawałem w dokumentach, a więc na moją korzyść. W tym roku znów przyszli do mnie mierzyć pole – opowiada gospodarz. Tu ktoś mógłby popukać się w czoło: przecież pole samo nie może się zwiększyć lub zmniejszyć. Jeśli ktoś co roku podaje taką samą jego powierzchnię i zostało to zweryfikowane jako zgodne ze stanem faktycznym, trudno zwątpić w prawdziwość takich danych. Zmienić mogły się rodzaje upraw, ale dane na ich temat także zostały zweryfikowane jako zgodne ze stanem faktycznym…
– Chodzili wkoło pola z gps–em. Robiła to jakaś specjalistyczna firma z Krakowa, wynajęta przez ARiMR. Jeszcze w tym samym miesiącu, pod koniec lipca, przyszła kolejna kontrola. Tym razem chodziło o tzw. wzajemną zgodność, Cross–Compliance. Robiła to ARiMR, ale nie z Kalisza, tylko z Poznania. W sierpniu inspektorzy z Poznania przyszli do mnie jeszcze raz, aby skontrolować pomiary dokonane przez firmę, którą sami wynajęli. W sumie u nas w gminie i w powiecie byli chyba z miesiąc. Mieli zakwaterowanie w hotelu. Ciekawe, ile to kosztowało? Sąsiad miał w zeszłym roku dwie podobne kontrole. Podobnie jak ja był jednym z aktywnych uczestników blokad dróg. Takich jak my dobrze tu znają. Nie kryjemy naszego stosunku do Unii Europejskiej, mamy kontakty z posłem Tomczakiem i to się potem na nas odbija. W Agencji mówią, że kontrole są wybiórcze i losowe, ale my w to nie wierzymy. Ogólnie panuje przekonanie, że one nie są przypadkowe. Jednocześnie przeraża nas to, że na takie rzeczy idą ogromne pieniądze i że przy rolnikach ma utrzymanie coraz liczniejsza armia urzędników. To są nawet mili ludzie, ale co z tego, skoro muszą wykonywać głupie polecenia? I jeszcze jedno: Agencja każdego roku wiosną wynajmuje samoloty, z których następnie fotografowane są pola w każdym powiecie – dodaje rolnik, prosząc o anonimowość. (kord)
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Brawo Laura!Już myślałem, że w Polsce ludzie przestali samodzielnie myśleć.Nic dodać, nic ująć w Twoim wpisie.
Podobnie wygląda sprawa z wnioskami składanymi w ARiMr, też są kontrolowane trójstopniowo! Być może dojdzie do sytuacji, żę będzie więcej kontrolujących niż pracujących w rolnictwie.
Ponieważ w Unii Europejskiej przerost biurokracji jest paranoiczny, więc skończy tak jak Związek Radziecki! W Europie nie mamy gospodarki wolnorynkowej, mamy pełno koncesji, limitów, dopłat. Do tego należy dodać promowanie aborcji, gdy w tym czasie sprowadza się Arabów, bo brakuje rąk do pracy. Ten system jest chory! Dlatego dobrze by było, aby prezydent nie ratyfikowal Traktatu Lizbońskiego!