
Bez punktów wrócili z dwóch meczów wyjazdowych piłkarze ręczni MKS Kalisz. Beniaminek PGNiG Superligi dzielnie walczył w Zabrzu, a w Kielcach nie był w stanie sprostać sile mistrzów Polski. 8 listopada w Kalisz Arenie oglądać będziemy gwiazdy wicemistrzów Polski z Płocka.
Gdy spojrzało się na skład Górnika Zabrze, to łatwo było wskazać faworyta tego spotkania. Zabrzanie musieli brać jednak pod uwagę fakt, że beniaminek już okrzepł w PGNiG Superlidze i może kąsać. Tak też było w pierwszej połowie spotkania, która miała zaskakujący przebieg. Goście z Kalisza prowadzili w początkowej fazie meczu 4:2, a potem 9:8, gdy Kirył Kniaziew pewnie wykorzystał rzut karny. Gospodarze musieli się ostro zabrać do pracy, aby poskromić przyjezdnych. Ci jednak utrzymywali dobry poziom gry, a w bramce cuda wyczyniał Edin Tatar. Dopiero po przerwie „Górnicy” zdołali wypracować sobie wyraźną przewagę bramkową (23:17 w 37. minucie). Wówczas kaliska drużyna zdołała jeszcze odrobić część strat dzięki rzutom Artura Bożka. Później jednak przewaga zabrzan był już bardzo wyraźna, w czym duża zasługa Bartłomieja Tomczaka, najlepszego obecnie snajpera rozgrywek PGNiG Superligi. Sprawę ostatecznie załatwiła seria 7:0 Górnika, po której prowadził on już 31:21. MKS walczył do końca i za to podopiecznym Pawła Ruska należą się słowa uznania. Skończyło się na przegranej różnicą siedmiu trafień i niezłych recenzjach dla beniaminka za postawę w tym meczu.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie