
Piłkarze ręczni Energi MKS Kalisz poprawili nieco humory swoim kibicom, odnosząc trzecie w tym sezonie zwycięstwo w rozgrywkach PGNiG Superligi. Beniaminek z Tarnowa stawiał twardy opór przede wszystkim w pierwszej połowie. W drugiej kaliszanie kontrolowali już przebieg wydarzeń na boisku
Energa MKS Kalisz - Grupa Azoty Tarnów 33:28 (16:13)
Energa MKS Kalisz: Krekora, Zakreta, Liljestrand – Galewski 2, Bożek, Kamyszek, Drej 2, Klopsteg 1, Misiejuk 2, Szpera 1, K. Pilitowski 6, M. Pilitowski 5, Kniaziew 13, Krycki 1
Kary: 12 min. Karne: 7/4
Grupa Azoty Tarnów: Małecki, Cichoń - Tokuda, Grabowski 2, Wojdan 2, Sanek 1, Nowak 6, Lazarowicz 3, Tarcijonas 1, Kowalik 7, Wajda, Niemiec, Dadej 2, Kużdeba 3, Misiewicz, Pedryc 1
Kary: 8 min. Karne: 4/2
Sędziowie: Krzysztof Bąk, Kamil Ciesielski (Zielona Góra)
Widzów: 1800
Dla obu drużyn miał to być mecz na przełamanie. Kaliszanie nie zdobyli punktów od czterech spotkań, zaś goście mają ich na koncie zaledwie dwa i zamykają ligową tabelę. Po rzucie Macieja Pilitowskiego prowadzenie objęli gospodarze, ale później to ambitny beniaminek robił w Arenie Kalisz znacznie lepsze wrażenie. Dzięki serii 3:0 (dwa trafienia Jakuba Kowalika i jedno Łukasz Nowaka) przyjezdni mieli trzy bramki zapasu (3:6 w 11. minucie). Tę stratę kaliski zespół odrobił w 17. minucie, gdy do remisu 8:8 doprowadził Krzysztof Misiejuk. W kolejnych fragmentach pierwszej połowy w głównej roli wystąpił wicelider klasyfikacji strzelców PGNiG Superligi Kirył Knieziew. To przede wszystkim jego bramki dawały gospodarzom możliwość „odskoczenia” rywalowi na więcej niż jedno trafienie. Między słupkami kaliskiej bramki znów z dobrej strony pokazał się Łukasz Zakreta, broniąc m.in. rzut karny, a nawet dobitkę po wcześniejszym zatrzymaniu rywala z linii siedmiu metrów. Po pierwszej połowie beniaminek z Tarnowa ciągle mógł jednak liczyć na skuteczną walkę o punkty w Kaliszu.
Drugą połowę gospodarze rozpoczęli chyba jeszcze bardziej skoncentrowani i gotowi przynajmniej utrzymać kilkubramkową przewagę nad przeciwnikiem. Rozpoczęli też jednak bez Krzysztofa Misiejuka, który jeszcze przed przerwą „złapał” trzy dwuminutowe kary i musiał pożegnać się z dalszą grą w tym meczu. Obawiano się więc trochę o poziom gry na kole w zespole znad Prosny. Okazało się, że nie był to problem dla gospodarzy, którzy starali się trzymać rywala na dystans i konsekwentnie budować przewagę. Mimo że Knieziew dwukrotnie pomylił się z linii rzutów karnych, to nadal był do bólu skuteczny w rzutach z gry. W drugiej połowie w kaliskiej drużynie wykreował się też drugi bohater dnia. Został nim Konrad Pilitowski, który po przerwie strzelił sześć bramek, a jego dynamiczne akcji wprawiały w euforię kibiców. Młodszy z braci Pilitowskich dosłownie gryzł parkiet zarówno w ofensywie jak i w defensywie.
- Początek sezonu mieliśmy udany, ale później coś się zacięło. Nie ukrywam, że było ciężko i na treningach, i w szatni. Chcieliśmy więc dzisiaj za wszelką cenę wygrać, bowiem wcześniej uciekły nam zwycięstwa w dwóch meczach, które śmiało mogliśmy wygrać, czyli z Pogonią Szczecin i Gwardią Opole. Dzisiaj graliśmy o życie w tabeli, bo stawka drużyn z górnej jej części zaczyna nam uciekać. Początek meczu był trochę nerwowy, ale z minuty na minutę gra w naszym wykonaniu wyglądała coraz lepiej. Wziąłem też na siebie grę na lewym skrzydle, bo wiadomo, że nie może grać Mykola Malierewicz. Ocenę mojej gry na tej pozycji pozostawiam kibicom i kolegom z drużyny – mówił Konrad Pilitowski.
Beniaminek kilka razy zbiżył się do Energi MKS na dwie bramki, ale na więcej zespół z Kalisza nie pozwalał. W końcówce meczu przyjezdni spróbowali bardziej agresywnej gry już na połowie rywala, ale skończyło się to jedynie powiększeniem przewagi przez kaliski zespół.
- Przełamaliśmy zła pasę, wygraliśmy mecz, a to było naszej drużynie bardzo potrzebne. Wcześniej dwukrotnie przegrywaliśmy spotkania po nieudanej drugiej połowie. Teraz było inaczej. Graliśmy u siebie i chcieliśmy pokazać rywalowi, że będziemy walczyć o każdy centymetr parkietu. Po chwilowych problemach później wszystko toczyło się po naszej myśli. Dobra gra całej drużyny pozwoliła mi rzucić dzisiaj 13 bramek – powiedział najskuteczniejszy na boisku Kirył Knieziew.
Po wygranej z Grupą Azoty Tarnów kaliski zespół powiększył swój dorobek do dziewięciu punktów. Nadal jest jednak pod kreską, czyli w grupie spadkowej i będzie musiał twardo walczyć o „wdarcie się” do ósemki. O punkty w kolejnym meczu będzie tymczasem bardzo ciężko, bowiem w środę (16.10.) do Kalisza przyjeżdża wicemistrz Polski Orlen Wisła Płock. „Nafciarze” w 7. kolejce po znakomitym meczu pokonali PGE Vive Kielce i w Arenie Kalisz będą zdecydowanym faworytem. Początek meczu o g. 18.30. (dd)
Wyniki 7. kolejki PGNiG Superligi: Energa MKS Kalisz – Grupa Azoty Tarnów 33:28, Orlen Wisła Płock – PGE Vive Kielce 27:26, Torus Wybrzeże Gdańsk – Gwaria Opole 26:34, MMTS Kwidzyn – NMC Górnik Zabrze 19:25, Azoty Puławy – Piotrkowianin Piotrków Tryb. 39:35
W następnej kolejce
15.10.: PGE Vive – Torus Wybrzeże
16.10.: Grupa Azoty – Piotrkowianin, NMC Górnik – Zagłębie, Gwardia – MMTS, Stal – Azoty, Sandra Spa Pogoń – Chrobry, Energa MKS – Orlen Wisła (18.30)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie