
Polska zamieni się w cmentarzysko używanych niemieckich „elektryków”
Wiadomo już, po co polskie rządy, m.in. rząd kierowany przez Mateusza Morawieckiego, tak gorliwie wypełniał tzw. „kamienie milowe” – pakiet unijnych „reform”, które były warunkiem koniecznym dla otrzymania środków z Krajowego Planu Odbudowy. Co prawda całe poświęcenie na nic się zdało, rząd PiS pieniędzy i tak nie otrzymał ale Donald Tusk owszem, i wie na co je przeznaczyć
„Jak wiadomo rząd Donalda Tuska, niemal natychmiast po ukonstytuowaniu się przystąpił do działania i wyszedł z jakże cenną inicjatywą dopomożenia naszym drogim sąsiadom z zachodu – Niemcom w pozbywaniu się przez nich używanych aut na baterie” – wyjaśnia portal pch24.pl cytując Piotra Gabryela, publicystę tygodnika Do Rzeczy.
Gabryel przypomina, że „leciwy elektryk” to pojazd, który przysparza więcej problemów niż korzyści. Ładowanie baterii trwa dłużej i starcza na przejechanie coraz mniejszej liczby kilometrów. Po drugie, taka bateria jest już mniej stabilna czyli mniej bezpieczna. Po trzecie – gwałtownie spada wartość używanego „elektryka” i trzeba myśleć, jak się go pozbyć, gdzie go zezłomować. A najlepiej – komu podrzucić i jeszcze na tym zarobić.
Jak to komu? Nasi zachodni sąsiedzi zawsze mogą liczyć na pomoc swojego sąsiada ze wschodu, tym bardziej pod rządami Koalicji Obywatelskiej kierowanej przez Donalda Tuska, który natychmiast po objęciu rządów zapowiedział, że Polska odkupi niemieckie elektryki za pieniądze z KPO.
„Wszelako może jednak – choć szczerze w to wątpię – gdzieś na zapleczu rząd Tuska rozpoczął już jakieś prace studyjne, mające doprowadzić do znalezienia odpowiedzi na pytanie – gdzież to zamierza ulokować pierwsze śmietniki – śmietniki im. Donalda Tuska – czyli składowiska zużytych akumulatorów po najpierw niemieckich elektrykach, a potem także polskich (bo i takich przecież na szczęście powoli, przybywa)? Gdzieś pod Warszawą, np. w sąsiedztwie Górki Śmieciowej w Klaudynie? A może jednak pod Poznaniem? Albo na Śląsku lub na Pomorzu? Tak czy owak dobrze byłoby to szybko ustalić, żeby okoliczni mieszkańcy mieli czas odnieść się do próby podrzucenia im tej – całkiem dosłownie – bomby pod dom” – przyznaje publicysta.
Warto jeszcze przypomnieć, że środki KPO to nie „manna z nieba”. Część to bezzwrotne dotacje ale większą część stanowią pożyczki. (pp)
Źródło: pch24
Foto: pixabay
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.