
Pełne trybuny i niezwykle żywiołowy doping przywitały uczestników Międzynarodowego Turnieju Piłki Ręcznej Mężczyzn, który rozpoczął się w kaliskiej Winiary Arenie. Dla kibiców najważniejsze było zwycięstwo polskiej drużyny, która jeszcze raz udowodniła, że potrafi wyjść z największych nawet opresji. To był bardzo udany, środowy wieczór także z innych powodów
Ponieważ trzecia drużyna świata nie tak znowu często grywa przed własną publicznością, fani piłki ręcznej odczuwają wyraźny niedosyt i zapełniają hale, w których jest szansa obejrzeć w akcji herosów trenera Bogdana Wenty. Nie inaczej było w Winiary Arena, gdzie zainaugurowano Międzynarodowy Turniej Piłki Ręcznej z udziałem czterech reprezentacji. Dla kaliskich organizatorów tej imprezy to była kolejna próba możliwości i tradycyjnie wypadła ona bardzo dobrze. No może tylko po meczu było trochę za dużo zamieszania na parkiecie, ale kibice tak kochają swoich bohaterów, że trudno im było odmówić rozmów, zdjęć i autografów. Najmniej zadowolona była z tego telewizja, ale musiała sobie jakoś poradzić. Wśród ponad 3 tysięcy kibiców pojawiła się też grupa fanów Warszawianki, którzy zbulwersowani tym, co się dzieje z ich klubem (drużyna seniorów przestała istnieć) i brakiem zainteresowania ze strony ZPRP oraz mediów, wywiesiła transparent z hasłem „Prezesie, spotkamy się w lesie”. Ta kilkuminutowa demonstracja zwróciła na siebie uwagę, ale gdy rozpoczął się mecz Polska - Czechy, trybuny interesowały się już zupełnie czymś innym. O tym, że łatwo w tym spotkaniu nie będzie, przekonał nas już wcześniejszy pojedynek Rosji ze Słowacją, w którym Słowacy byli bliscy zdobycie przynajmniej punktu. O wygranej Rosjan przesądziła głównie znakomita gra Konstantina Igropulo, obecnie zawodnika FC Barcelona, którego uznano najlepszym graczem w zespole Rosji. W przeciwnej ekipie na takie wyróżnienie zasłużył Frantisek Sulc. Tymczasem Polacy dobrze zaczęli mecz z Czechami i do 12 minuty utrzymywali trzybramkową przewagę (6:3). Potem jednak do głosu doszli rywale, m.in. dlatego, że nasi grali wyjątkowo nonszalancko, zwłaszcza na rozegraniu. Przez cały mecz świetnie bronił Petr Stochl, a obronę biało-czerwonych dziurawił jak chciał Filip Jicha, gwiazda THV Kiel. W drugiej połowie polski zespół nie pozwolił już jednak czeskiemu liderowi na tak wiele i zaczął przejmować inicjatywę. Przez cały czas wynik oscylowal jednak wokół remisu, w czym też olbrzymia zasługa Sławomira Szmala. Kluczowy okazał się gol zdobyty przez Krzysztofa Lijewskiego na minutę przed końcem, gdy Polacy objęli prowadzenie 28:26. To wystarczyło do wygranej, choć w ostatnich sekundach do remisu mógł doprowadzić Jicha. Mógł, bowiem znów kapitalnie spisał się Szmal. Wydawało się, że właśnie nasz bramkarz zostanie najlepszym zawodnikiem drużyny, ale takie wyróżnienie otrzymał Karol Bielecki także wyróżniający się zawodnik w polskiej ekipie. Kibice natomiast podkreślali, że nikt inny nie potrafi stworzyć takiej dramaturgii meczu jak polscy szczypiorniści.
– Jak na mecz towarzyski to wynik tego spotkanie uważam za dobry. Popełnialiśmy co prawda, zwłaszcza w pierwszej połowie, dużo błędów w rozegraniu, ale były i dobre momenty w grze, mimo że trener często mieszał ustawienia. Próbowaliśmy też kilka nowych rozwiązań. Trzeba też pamiętać, że Czesi to naprawdę dobry zespół, który ma przed sobą duże perspektywy i może wiele zwojować w najważniejszych imprezach – powiedział m.in. Karol Bielecki. (dd)
Więcej w Zyciu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie