
Każde zawody wędkarskie są jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne. Zmiennych decydujących o ich rezultacie jest tak wiele, że nie sposób, szczególnie bez kilkudniowego rozpoznania, rozszyfrować ich wszystkich i umiejętnie się do nich dostosować. A w końcu, jak powtarzają utytułowani zawodnicy, i tak o wszystkim decydują ryby. Dlatego większość wędkarzy nie lubi zawodniczych zmagań, ale są i tacy, którzy bez adrenaliny i rywalizacji żyć nie potrafią
14 maja, na południowym brzegu zalewu Murowaniec, rozegrane zostały I Zawody Spławikowe o Puchar Prezesa PZW WSK Kalisz. Po powitaniu startujących, prezes Koła Zbigniew Górka, który tego dnia pełnił jednocześnie funkcję sędziego głównego zawodów, w szybkim tempie przeprowadził omówienie regulaminu i losowanie stanowisk. Warto wspomnieć, że doskonałym rozwiązaniem jest możliwość dojazdu na stanowiska samochodami. Wielkie podziękowania należą się tu zarówno organizatorom zawodów, jak i burmistrzyni Gminy Koźminek pani Iwonie Michniewicz, która każdorazowo wydaje takie pozwolenie.
Od początku wiadomym było, że wiatr, który wraz z upływem czasu się wzmagał, będzie wydatnie utrudniał łowienie. I tak się stało. Wędkarze, którzy zastosowali spławiki o gramaturze 6 - 8 g mieli rzeczywiście kłopoty. Zarówno zarzucanie lekkich zestawów, jak i utrzymanie ich w polu nęcenia, sprawiało łowiącym duże trudności. Drugim ważnym czynnikiem, który decyduje o sukcesie w połowie, jest rozmieszczenie ryb w zbiorniku. Płytkie miejsca, poddawane silnemu przemieszczaniu się wody podczas silnego wiatru, wpływają na migrację ryb. Odpływają one z płycizn kierując się w głębsze obszary zbiornika. Jak to więc na zawodach bywa, losowanie ma duży wpływ na osiągane wyniki. Najlepiej spisał się w tych trudnych warunkach Szymon Wypych, który łowiąc angielską metodą odległościową złowił 9.385 g. Szymon jest jednym z najlepiej łowiących tą metodą w Kaliszu. Celne nęcenie w odległości 30 m oraz umiejętność łowienia w sporej przecież odległości, czyni go wspaniałym wędkarzem spławikowym. Warto tu również wspomnieć o jego nastawieniu do wędkarstwa sportowego i postawie wobec swoich konkurentów. Jest człowiekiem bardzo przyjaznym i zawsze chętnym do pomocy, czy też podzielenia się podczas łowienia, np. przynętami. Rzadko spotykana to postawa pośród rywalizujących zawodników. Tym bardziej cieszy, że to właśnie on wygrał te zawody, i to bezapelacyjnie. Drogie miejsce zajął Marek Grajek, któremu los wyznaczył miejsce łowienia tuż obok zwycięzcy zawodów. Wynik 4.750 g, pozwolił mu wyprzedzić trzeciego tego dnia Przemysława Górkę o zaledwie 70 g. (4.680 g) Kiedy rywalizacja trwa 4 godziny, taka różnica jest naprawdę mała. To zaledwie jedna, niewielka rybka. Pomimo bardzo trudnych warunków łowienia tylko dwóch zawodników zeszło z łowiska bez ryby, co należy uznać za duży sukces wszystkich startujących.
Jest i inny ogląd całego wydarzenia. Zazwyczaj w zawodach organizowanych przez Koło WSK staruje 60, 70, a nawet większa liczba zawodników. Dlaczego na starcie pierwszej edycji nowych zawodów stanęło „zaledwie” 44 startujących? Odpowiedź jest prosta. Większość obecnie łowiących wędkarzy jest pozbawiona umiejętności łowienia spławikowego. Podjętą przez prezesa Koła WSK decyzję o zorganizowaniu zawodów rozgrywanych w takiej właśnie formule, należy uznać za bardzo pożądaną. Wszak łowienie spławikowe jest kwintesencją wędkarstwa, a że wielu wędkarzom sprawia ono kłopot, cóż, zawsze jest czas na naukę, i nigdy nie jest na nią za późno. Tym większe uznanie należy się wszystkim startującym, którzy sprostali tym trudnym i wymagającym warunkom.
Największą, a właściwie najcięższą rybę zawodów złowił Zbigniew Janiak. Złowiony przez niego piękny lin warzył 1.870 g, za co uhonorowany został specjalną nagrodą i okazjonalną statuetką.
Jak należało łowić?
Najlepiej sprawdzającą się spławikową metodą łowienia w trudnych warunkach, podczas silnych wiatrów lub padającego deszczu, jest odległościówka angielska, którą wyspiarze właśnie dlatego wymyślili, i przez wiele lat jej użytkowania, dopracowali w szczegółach. Stosowane przy silnym wietrze spławiki mają gramaturę (najczęściej stosowane) 12, 14 i 16 g. Pozwalają one zarzucać zestaw na duże odległości i przeciwstawiają się naporowi wiatru podczas lotu. Odległość łowienia uzależniona jest od potrzeb łowiącego oraz jego wzroku. Tak duży dystans łowienia sprawia wielu, szczególnie starszym wędkarzom, problem z obserwacją antenki spławika. Tym razem była decydująca, bo Szymon Wypych łowił na dystansie 30 m. Dochodzi tu jeszcze umiejętność celnego podawania zanęty, ale tę można wypracować jedynie przez systematyczny trening.
Drugim ważnym czynnikiem jest zastosowanie odpowiedniej zanęty, którą należy połączyć z gliną. Kule z niej przygotowane muszą być na tyle mocno sklejone, aby po wystrzeleniu z procy doleciały na pożądaną przez łowiącego odległość. Pamiętając, że leszcze są rybami żerującymi na dnie zbiornika, kule powinny na nie opaść w całości i dopiero tam stopniowo się rozpuszczać.
No i pamiętajmy o robakach, które najczęściej decydują o atrakcyjności podawanej zanęty. Leszcze uwielbiają ochotkę, białe robaki i kastery, które zakładane na haczyk, bardzo często przyczyniają się do eliminowania brań małych ryb, i pozwalają przynęcie oczekiwać na pojawienie się w polu nęcenia najliczniejszych ryb w naszych wodach – leszczy.
Oczywiście, zgodnie z tradycją, po zakończonych zawodach na wszystkich czekał smakowity, gorący poczęstunek. W czasie prac komisji sędziowskiej zawodnicy mogli w spokoju zjeść serwowany obiad i wymienić się doświadczeniami. A było o czym rozmawiać, bo porywisty wiatr bardzo utrudniał łowienie, co widać na zdjęciu, które prezentujemy w internetowym wydaniu ŻK. Zapraszamy do oglądania.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie