
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Na łożu śmieci leży sobie matka. Obok siedzi przy niej trzech synów. Przez całe życie dorobiła się sporego majątku i tych trzech nicponi. Wie, że jej czas jest już policzony, więc żeby się chłopaki nie pobili to postanowiła rozdysponować swój majątek. Janka kocha najbardziej, więc dała mu worek złota – o wartości miliona zł. Drugi to Janusz, trochę nicpoń i jeszcze dość młody, ale w głębi duszy to dobry chłopak, więc zapisała mu w testamencie (zapisem windykacyjnym) swój dom - wart 200.000 zł. A trzeci to Maciek - hulaka i obibok, więc za życia nie dostał nic. Ale w testamencie ustanowiła go spadkobiercą. Niech weźmie wszystko co po niej zostanie. W końcu to jej syn. Pozostało niewiele, bo tylko 30.000 zł na książeczce w PKO. Niby porządek zrobiony, każdy coś dostanie, jest nadzieja na pokój w rodzinie.
Zgodnie z kodeksem cywilnym, w pierwszej kolejności do spadku powołani są zstępni (dzieci). Ale mamusia zostawiła testament, na podstawie którego dziedziczy po niej tylko Maciek. Wiec dziedziczenia ustawowego nie będzie. Teoretycznie Maciek powinien być zadowolony. Ale pewnie nie będzie. Również Janusz nie będzie zadowolony, ani nawet Janek, który dostał worek złota.
Żyjemy w kraju w którym, bardzo trudno jest zrobić tak żeby po śmierci majątek był rozdysponowany zgodnie z wolą spadkodawcy. Dni mijały szybko, aż w końcu mamusia, przeniosła się tam gdzie nikt inny za nią pójść nie mógł. Ale żałoba nie trwała długo.
Jest bowiem w kodeksie cywilnym taki magiczny przepis, który mówi, że zstępnym, małżonkowi, oraz rodzicom spadkodawcy, którzy byliby powołani do spadku z ustawy należy się zachowek. W przypadku zdrowych dorosłych dzieci zachowek wynosi 1/2 wartości udziału spadkowego, który by im przypadał gdyby dziedziczyli ustawowo. Chłopaki są już dorośli, wiec Maciek myśli sobie – przecież ja nic nie dostałem, a oni wzięli wszystko. I trzeba tu powiedzieć o innych magicznych przepisach kodeksu cywilnego, z których wynika, że: „jeżeli uprawniony nie może otrzymać od spadkobiercy należnego mu zachowku, może on żądać od osoby na której rzecz został uczyniony zapis windykacyjny, sumy pieniężnej potrzebnej do uzupełnienia zachowku” i „jeżeli uprawniony nie może otrzymać należnego mu zachowku od spadkobiercy lub osoby na której rzecz został uczyniony zapis windykacyjny, może żądać od osoby, która od spadkodawcy otrzymała darowiznę doliczoną do spadku, sumy pieniężnej potrzebnej do uzupełnienia zachowku”.
W tym przypadku, co prawda Maciek sam jest spadkobiercą, ale nie otrzymał nawet tyle ile miałby, gdyby w ogóle nie dziedziczył i wystąpił o zachowek. Aby obliczyć zachowek, należy ustalić jaki byłby spadek, gdyby mamusia nie rozdała wszystkiego przed śmiercią. Zatem Maciek sumuje darowiznę, zapis i spadek, co daje mu wartość 1.230.000 zł. Taka byłaby masa spadkowa. Gdyby dziedziczyli ustawowo, każdy syn dostałby po 410.000 zł. Zatem Maciek ma prawo do zachowku o wartości 205.000 zł. 30.000 zł już ma w ramach spadku, więc brakuje mu 175.000 zł. Może zatem wystąpić do Janka o 175.000 zł. Co ciekawe Janusz dostał dom za 200.000 zł, a zachowku miałby 205.000 zł. Zatem on Maćkowi nic dawać nie musi, ale sam może zażądać od Janka 5 tyś. zł.
Prawda, że piękna katastrofa? I tak kochający się bracia skłócili się po śmierci mamusi. Nim Maciek otrzyma to czego mu mamusia dać nie chciała, musi dokonać otwarcia testamentu i uzyskać stwierdzenie nabycia spadku, a później już prosta przed nim droga sądowa z powództwem przeciwko Jankowi.
Adw. Dawid Wosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie