Reklama

Ukrywana wiedza o leczniczej potędze witaminy C

21/06/2017 11:13

Wielkie oburzenie wywołałby każdy lekarz obojętnie mijający człowieka, który zasłabł gdzieś na ulicy. Jednak gdy cała medycyna akademicka obojętnie przechodzi obok napotkanych niektórych skutecznych leków, wówczas głosy oburzenia dziwnie milkną. Na szczęście nie wszystkie. Dwóch amerykańskich lekarzy  Steve Hickey oraz Andrew W. Saul, narażając się tzw. autorytetom, postanowiło ujawnić ukrywaną wiedzę o witaminie C.
Skrupulatnie przewertowali setki artykułów medycznych i przeprowadzili wiele wywiadów ze sławnymi lekarzami. W rezultacie napisali bardzo poruszającą i zarazem odkrywającą prawdę książkę pt. „Witamina C – historia prawdziwa” (w Polsce wydaną przez wydawnictwo Biały Wiatr). 
Zapewne zdarzyło ci się przyjmować tabletki z witaminą C (inaczej kwas L-askorbinowy). Czy zauważyłeś, że na ogół były to pigułki o dawce 100 mg? Wiedz, że właśnie w tym momencie ciebie oszukano. Zapamiętajmy najbardziej ukrywaną prawdę: aby witamina C mogła leczyć, musi być przyjmowana często i w dużych, gramowych, a nie miligramowych dawkach. (1 gram = 1000 miligramów). Dawki lecznicze muszą przybliżać się do poziomu, który zaczyna wywoływać biegunkę i być podtrzymywane przez cały czas leczenia.  U jednego biegunka pojawi się po wypiciu wody z łyżeczką witaminy C, a u drugiego dopiero po skonsumowaniu zawartości ćwierćkilogramowego słoiczka. Czym bardziej chory organizm, tym większej dawki potrzeba, by dojść do tzw. progu wrażliwości jelit, czyli biegunki. Podawanie mniejszej dawki nie działa leczniczo, a co najwyżej zapobiegawczo.
Po drugie, aby witamina C mogła leczyć, musi być przyjmowana wielokrotnie w ciągu dnia, gdyż organizm słabo ją wchłania i – co gorsza – szybko ją traci. W leczeniu chodzi o stałe utrzymanie wysokiego poziomu tej witaminy w osoczu krwi. Po spożyciu mikroskopijnej ilości 60 mg zostanie ona wchłonięta w całości, ale gdy łykniemy 1000 mg (1 g), to tylko połowa się wchłonie. Z tego, co się wchłonie do osocza krwi, połowa zniknie w ciągu zaledwie kilkudziesięciu minut, a organizm nie magazynuje witaminy C.
Zatem jednorazowe przyjęcie przykładowych 20 gramów nie zadziała leczniczo. Większość się nie wchłonie, a to, co zostało zaabsorbowane, po paru godzinach zniknie z osocza. Dlatego dużo lepsze jest rozdzielenie tego na 20 dawek  1-gramowych i podawanie ich co godzinę.  Zatem w razie „pożaru” naszego zdrowia należy podawać duże dawki w krótkich ostępach czasu.     
Pewnego razu jeden z autorów wspomnianej książki, dr A.W. Saul, zachorował na zapalenie płuc. Od razu zaczął przyjmować 2000 mg witaminy C, powtarzając tę dawkę co 6 minut! Jego dzienna dawka wynosiła więc aż 100000 mg (100 gramów), czyli tyle samo, co gdyby  łyknąć 1000 pigułek po 100 mg. Gorączka i kaszel zmniejszyły się w ciągu najbliższych kilku godzin, a po paru dniach był zupełnie zdrowy. Nie zastosował żadnych antybiotyków. Warto wiedzieć, że choroba ta jest na tyle poważna, że np. w USA każdego roku umiera z jej powodu aż 75 000 Amerykanów.
Dalej autorzy książki opisują, jak pewien ich czytelnik, cieszący się na ogół dobrym zdrowiem, nagle dostał 39-stopniowej gorączki. Natychmiast zaczął przyjmować po 10 g witaminy C co godzinę, oczekując, że  dostanie biegunki. Jednak pomimo aż tak dużego spożycia, pierwszego dnia nie osiągnął punktu tolerancji jelit. Następnego dnia wciąż nie czuł się zdrowy, więc postanowił zażyć całą butelkę witaminy C – 250 g. Po kilku dniach takiej kuracji gorączka minęła, a lekarz internista określił stan zdrowia pacjenta jako idealny… Dwa tygodnie później ów mężczyzna odebrał pilny telefon z tamtejszej służby zdrowia, by natychmiast zgłosił się na badania, gdyż wcześniej przebywał w hotelu, gdzie u innych trzech gości zdiagnozowano legionellę. Każdy z trojga gości był hospitalizowany w innym amerykańskim mieście i niestety wszyscy zmarli, podczas gdy czytelnik „ćpający” duże dawki witaminy C przeżył. ( Legionella to śmiertelna choroba płuc, na którą umiera od 30 do 50% zakażonych. Może być łatwo pomylona z zapaleniem płuc, a wówczas mylne leczenie przyczynia się do zgonu pacjenta. Bakterie legionelli mogą rozmnażać się w rurach wodociągowych i przedostać się do płuc podczas brania prysznica. Dlatego tak ważne jest, by w celu okresowej dezynfekcji i zgodnie z przepisami polskiego prawa raz na pół roku przepuścić przez rury gorącą wodę o temperaturze minimum 65 stopni. Wypicie wody zakażonej legionellą nie powoduje choroby – groźne jest tylko jej wdychanie.)  

Lekarze, którzy leczyli witaminą C
Autorzy wspomnianej książki odkryli, że skuteczne leczenie infekcji układu oddechowego wysokimi dawkami witaminy C stosowano już w latach 40. ubiegłego wieku. Pionierami byli m.in. dr Frederick R. Klenner oraz dr William Mc.Cormick, którzy z dobrym skutkiem kontynuowali tę terapię przez następne dekady.
Dr Jungeblut, ceniony badacz polio (choroba Heinego-Medina), po swoich eksperymentach na zwierzętach już w 1935 roku nadmieniał, że witamina C niszczy wirusa polio. Z kolei na jednym z kongresów medycznych w Atlantic City, w roku 1949, przypomniano, że w 1948 w szpitalu w Reidswille w Karolinie Północnej w USA leczono tę chorobę w 72 godziny, wstrzykując odmianę witaminy C dożylnie. Dr Jangeblut wykazał później skuteczność witaminy w leczeniu dyfterytu i tężca. W latach 50. dr Jonathan Goulda przeprowadził eksperyment, w którym 70 chorych na polio dzieci podzielił na dwie grupy. Jedna otrzymywała witaminę C, a druga placebo. Wszystkie dzieci, które otrzymywały witaminę C, wyzdrowiały. Z drugiej grupy 20% pozostało inwalidami. Mniej więcej w tym samym czasie dr Frederick Klenner oświadczył, że używając witaminy C, jest w stanie wyleczyć każdy przypadek polio w ciągu zaledwie kilku dni. Niestety, medycyna akademicka nigdy nie chciała uczciwie dokończy tych badań. Obowiązkowe szczepienia są lepszym biznesem.
W 1975 roku inny amerykański lekarz dr Cathcart ogłosił, że stosując wysokie dawki witaminy C, w ciągu trzech lat wyleczył ponad 2000 pacjentów, a w 1981 roku udokumentował wyleczenie tą metodą kolejnych 7000 pacjentów z różnych chorób. Stosował dawki od 40 do 200 gramów dziennie. Przy okazji – dawki mniejsze niż 10 gramów dziennie to w odróżnieniu od leczniczych dawki odżywcze, podtrzymujące poziom witaminy C w osoczu.
Wielki orędownik witaminy C, dwukrotny laureat nagrody Nobla dr Linus Pauling twierdził, że substancja ta może pomagać we wszystkich chorobach zakaźnych, zarówno wirusowych, jak i bakteryjnych, a w wysokich dawkach porównywał ją nawet do antybiotyku. Zdaniem Paulinga inne choroby cywilizacyjne, takie jak miażdżyca czy udary, są skutkami niedoboru witaminy C. Dzisiaj mamy już coraz więcej przykładów skutecznego leczenia raka wysokimi dawkami witaminy C. W tym jednak przypadku stosuje się dożylnie askorbinian (czyli sól witaminy C). Wg dr Linusa Paulinga stałe spożywanie witaminy C obniża ryzyko zachorowania na raka aż o 75%! Pomyślcie, dlaczego nie mówią o tym w mediach? Dlaczego służby medyczne nie trąbią o tym wszem i wobec, tylko reklamują kontrowersyjne mammobusy?  

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do