
15 lat temu w prezencie od ojca Jana dostał naręczny zegarek – radziecki Rakieta, model Kopernik. Zakochał się, nie tylko w radzieckiej produkcji, ale w starych zegarkach w ogóle. Do dziś zebrał ich ponad 200 – szwajcarskich, XX-wiecznych konstrukcji
Rakieta Kopernik, model stworzony na cześć wielkiego, polskiego astronoma, zainspirował nastolatka. – Był uszkodzony, a ja, w takim chłopięcym zapale, postanowiłem go naprawić. Rozebrałem, ale oczywiście nie byłem w stanie uruchomić. Zrobił to zegarmistrz – śmieje się Łukasz Tobias, z zawodu (i powołania) nauczyciel szkół policealnych i Szkoły Podstawowej nr 23 w Kaliszu, z zamiłowania kolekcjoner mechanicznych naręcznych zegarków produkcji szwajcarskiej i... modeli klasycznych aut.
Nastolatek zaskoczony, że w obudowie zegarka nie ma... baterii, zafascynowany wirującymi trybikami, stopniem komplikacji mechanizmów, postanowił kolekcjonować mechaniczne, stare naręczne zegarki, ale najlepszych producentów, czyli szwajcarskie.
– Interesuje mnie styl vintage, czyli wysokiej jakości zegarki klasyczne, którym upływ czasu nadaje szlachetności. Są ponadczasowe – podkreśla kaliski kolekcjoner.
Oczywiście w tym przypadku, upływ czasu ma również przełożenie na wartość przedmiotów. Pan Łukasz szacuje, że ceny eksponatów w jego kolekcji mogą zawierać się w przedziale od kilkuset, do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. – Z pewnością jest to kosztowne hobby – zaznacza.
Na ile wycenia wartość całej kolekcji? – Ostrożnie szacując, będzie to równowartość luksusowego auta. Pomijając ogromną wartość sentymentalną, to również doskonała lokata kapitału. Jak antyki, złoto czy biżuteria – ocenia Łukasz Tobias.
W swojej imponującej, bo liczącej już ponad dwieście egzemplarzy, kolekcji zebrał zegarki wyprodukowane przez wiodących (dziś powiedzielibyśmy „topowych”) producentów ze Szwajcarii – Longines, Omega, Jaeger-LeCoultre, Schaffhausen, Tissot, Doxa, Omega czy Rolex. Wszystkie „na chodzie”. Epatują klimatem, jakością, swoistą „patyną” a często efektownymi paskami podnoszącymi wartość zegarka – ze skóry jaszczurki, tilapii, krokodyla, aligatora, węża, wielbłąda, płaszczki, indyka, żaby czy innych stworzeń. Wiele to unikaty, niezwykle rzadkie, jak choćby „Piekielniki” marki Longiness Conquest (nazwa nadana przez kolekcjonera z uwagi na połyskujące w świetle cyferblaty), złoty Schaffhausen, czy Longiness przygotowany z okazji Igrzysk Olimpijsk w Monachium w 1972 roku.
Najstarszy egzemplarz z kolekcji to Ingersoll datowany na lata 20. XX wieku, najmłodsze pochodzą z lat 80.
Drobniejsze naprawy wykonuje sam, poważniejsze zleca fachowcom.
Na początku swej kolekcjonerskiej przygody, próbował szukać zegarków na portalach aukcyjnych ale szybko przekonał się, że to błędna droga. – Na 10 egzemplarzy 7 to „kombinowane” – składane z różnych modeli o znikomej wartości kolekcjonerskiej – mówi pan Łukasz.
Swoje zbiory woli uzupełniać odwiedzając bazary, giełdy antyków czy pchle targi. Wiele zdobył przez bezpośrednie kontakty z innymi pasjonatami krajowymi ale również zagranicznymi, które nawiązał podczas swych licznych podróży po świecie – swojej kolejnej pasji.
– Jak w jakimś butiku zauważę coś ciekawego, czego nie mam, nie mogę się oprzeć – śmieje się kolekcjoner.
Zbiory chętnie pokazuje na swojej stronie internetowej: www.facebook.com/vintageloversbylukasztobias/ – poświęconej zegarkom i antykom, którą prowadzi dokładnie od 20 sierpnia 2019r. codziennie publikując chociażby poranny post zegarkowy. Zaś na żywo bardzo często można spotkać pana Łukasza przy okazjonalnych wystawach, targach zegarmistrzowskich, festiwalach, dniach kolekcjonera czy lokalnych imprezach by wymienić choćby kaliskie Święto Ulicy Niecałej. Od kilku lat regularnie uczestniczy w „It’s All About Watches”, ogólnopolskim Festiwalu Zegarków, odbywającym się cyklicznie od 4 lat w Łodzi na którym pojawiają się kolekcjonerzy i pasjonaci klasycznych zegarków, nie tylko z Polski. To również okazja do spotkania i poznania celebrytów, miłośników zegarków ze świata sportu, kultury czy mediów. W ten sposób, w ubiegłym roku, podczas trzeciej edycji imprezy poznał Mirosława Hermaszewskiego, pierwszego polskiego kosmonautę.
– Okazał się wielkim znawcą branży a przy tym przemiłym człowiekiem. Kiedy dowiedział się, że kolekcjonuję szwajcarskie zegarki Vintage, stwierdził, że... wiem, co dobre – wspomina pan Łukasz prezentując okolicznościowy plakat z wizerunkiem kosmonauty i jego osobistą dedykacją. (pp)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pan Łukasz haha dobry bajer pół sukcesu opinia wśród znajomych bliższych zła którym proponuje przewóz autem kasując niebotyczne składki za paliwo haha pół Kalisza wie
Pan Łukasz... Dobre sobie... Koleś ma bardzo wysokie mniemanie o sobie, i uważa się za wykładowcę i cennego pedagoga ???? niestety przy bliższym poznaniu .... Szkoda słów i zwiedzionych kobiet