Reklama

Żegnamy Piotra Kiszkę – piłkarza i trenera

08/01/2021 12:59

Nie żyje Piotr Kiszka – jeden z najlepszych piłkarzy, jacy na przestrzeni kilkudziesięciu lat związani byli z naszym miastem. Był zawodnikiem, a następnie trenerem Włókniarza Kalisz oraz Calisii Kalisz, a także szkoleniowcem Liskowiaka Lisków. O znakomitym piłkarzu i swoim przyjacielu opowiada m.in. Zbigniew Sadowski

  Każdy szanujący się kibic piłki nożnej w Kaliszu – oczywiście z odpowiednim stażem – doskonale wie, jak ważną postacią w kaliskim futbolu był Piotr Kiszka. W grodzie nad Prosną pojawił się w latach 70. ubiegłego wieku. Do Włókniarza Kalisz trafił z III-ligowej Lechii Piechowice, w czym największa zasługa trenera Zbigniewa Sadowskiego (wychowanka Calisii Kalisz, reprezentanta Polski juniorów z lat 60.), który właśnie w Lechii Piechowice podjął swoją pierwszą pracę jako trener.

  - Gdy w 1973 roku przychodziłem do Piechowic, Piotr już tam grał. Mieszkał w Jeleniej Górze - gdzie wcześniej był zawodnikiem miejscowych Karkonoszy – i dojeżdżał na treningi oraz mecze. W Lechii Piotrek ogrywał wiodącą rolę i między innymi dzięki jego talentowi udało nam się zbudować zespół, który szybko piął się w górę ligowej III-ligowej tabeli – opowiada Zbigniew Sadowski.

  Po zmianach administracyjnych w kraju w 1975 roku (powiększenie liczby województw) trener Sadowski wrócił do rodzinnego Kalisza, ale nie zapomniał o Piotrze Kiszce. Podjął pracę trenerską we Włókniarzu Kalisz i zapragnął mieć w swojej drużynie takiego właśnie pomocnika. Wówczas drużyna z Wału Matejki miała w składzie wielu utalentowanych zawodników rodem z Kalisza i okolic, a Piotr Kiszka miał pomóc zespołowi w awansie o szczebel wyżej w rozgrywkach.

  - Piotrek był jednym z niewielu piłkarzy z zewnątrz, którzy trafili do naszego zespołu. Bazowaliśmy przede wszystkim na utalentowanych wychowankach, ale okazało się, że Piotr Kiszka już w pierwszym roku swojej gry we Włókniarzu robił prawdziwą furorę. Śmiem twierdzić, że to w dużej mierze dzięki niemu rozwinęły się talenty takich zawodników, jak chociażby Piotr Romke czy Zdzisław Dolski. „Kicha” posyłał im takie piłki, że klękajcie narody. Graliśmy wtedy naprawdę fajny futbol, a wielu kibiców przychodziło na stadion, aby obejrzeć w akcji właśnie Piotra Kiszkę, który znakomicie kierował grą zespołu, był prawdziwym autorytetem. Niewątpliwie miał papiery na grę w wyższej klasie rozgrywkowej – mówi pan Zbigniew.

Jak się okazało losy Zbigniewa Sadowskiego i Piotra Kiszki splatały się nie po raz ostatni. Król środka pola okazał się bowiem równie dobrym trenerem i dlatego został astystentem Sadowskiego we Włókniarzu. Kolejna wspólna praca obu panów to rok 1988 i Dozamet Nowa Sól, w którym kaliskiemu szkoleniowcowi najpierw Piotr Kiszka pomagał, a następnie już samodzielnie prowadził zespół.

  - Przez wiele lat byliśmy blisko, więc dzisiaj, gdy Piotr odszedł, cierpię, bo straciłem bliską mi osobę – powiedział nam Zbigniew Sadowski.

  Do Włókniarza, a właściwie wówczas już KKS Kalisz, Piotr Kiszka wrócił wiele lat później jako szkoleniowiec, ale znacznie wcześniej dał się poznać jako wyjątkowy praktyk trenerski w Calisii Kalisz, z którą w sezonie 1980/81 awansował do III ligi. Jest jeszcze jeden klub, w którym Piotr Kiszka odnosił sukcesy jako trener. To Liskowiak Lisków, który zupełnie zmienił swoje oblicze pod jego wodzą.

  - Piotra Kiszkę jako piłkarza po prostu chciało się oglądać. Ale również jako trener radził sobie świetnie. Jego umiejętności robiły wrażenie również wtedy, gdy już zajmował się tylko szkoleniem. W trakcie zajęć śmiało wchodził do gry „w dziadka” i radził sobie przynajmniej tak samo dobrze jak najlepsi zawodnicy w jego zespole. Jak nikt potrafił dotrzeć do zawodników, zmobilizować ich. A przy tym był to facet do tańca i do różańca, dusza towarzystwa. Słynne stały się jego dowcipne opowieści i również dlatego wszędzie był mile widziany. W ostatnim czasie, gdy przechodził rehabilitację po chorobie, która go dotknęła, przyjeżdżał rowerkiem na pogawędkę z Leonem Mareckim na stadion przy Wale Matejki. Ta scena też na zawsze pozostanie w mojej pamięci – powiedział nam Paweł Gajoch, który grał m.in. w Liskowiaku Lisków, gdy trenerem był Piotr Kiszka.

  Po zakończeniu czynnej kariery piłkarskiej Piotr Kiszka – oprócz pracy trenerskiej – nie unikał gry w piłkę w meczach oldbojów. Będąc już panem po pięćdzięsiątce, potrafił zagrać futbolówkę tak, jak chociażby w jednym z takich spotkań rozgrywanym na stadionie przy Łódzkiej. Posłał wówczas tzw. podanie krzyżowe przez pół boiska, a piłka idealnie trafiła do …Ryszarda Adamka, też już nieżyjącego znanego kaliskiego piłkarza, z którym Piotr Kiszka jako trener pracował w Calisii Kalisz.

  - To był świetny technik, który potrafił zagrać zupełnie niekonwencjonalnie. Może nie imponował szybkością, ale bardzo trudno było odebrać mu piłkę. Imponował też znakomicie wykonywanymi rzutami wolnymi. Do czasu jego przyjazdu do Kalisza, nie było w naszych klubach takiego rozgrywającego. Po prostu cieszył kibiców swoją grą. Poza tym Piotr był superkolegą, wszyscy go lubili – mówi Wojcieciech Kwiatkowski, niegdyś piłkarz m.in. Prosny Kalisz, potem uznany trener oraz wiceprezes Kaliskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej.

  Piotr Kiszka nigdy nie stracił kontaktu ze środowiskiem piłkarskim Kalisza. Gdy nie mógł już wyjść na boisko, kibicował kaliskim drużynom, a szczególne relacje miał z zespołem kaliskich oldbojów. Pojawiał się na cotygodniowych meczach tej drużyny na Orliku przy ul. Granicznej. Towarzyszył tej ekipie również w cyklicznych spotkaniach Kalisz – Kalinowa. Zawsze uśmiechnięty i z przekąsem oceniajacy grę swoich kolegów.

  Piotr Kiszka zmarł w wieku 69 lat. Rodzinie, najbliższym, przyjaciołom redakcja Życia Kalisza składa najszczersze wyrazy współczucia. Piotr pozostanie w naszej pamięci.

(dd)

 

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do