
Jeśli niektórzy nastolatkowie nie potrafią użyć zapałek, bo zastąpiły je zapalniczki, to co dopiero powiedzieć o umiejętnościach palenia w kominku. Pan Marek z Kalisza robi to już 10 lat i dzieli się z nami swoim cennym doświadczeniem
Arkadiusz Woźniak
Od czasu zastosowania
szyby kominkowej możemy spalać tam drewno wielokrotnie wolniej niż w kominkach otwartych. Dzięki temu wzrosła tzw.sprawność grzewcza z 15 aż do 85 proc. Oznacza to, że wiekszość ciepła nie ucieknie nam przez komin lecz zostanie w domu. Dzisiaj można kominkiem ogrzać cały dom jednorodzinny.
Pan Marek robi to już 10. sezon, zużywając każdej zimy od 15 do 20 metrów sześciennych drewna na 140 mkw. ogrzewanego domu.
W Kaliszu metr sześcienny drewna kominkowego z dowózką kosztuje od 160 do 180 zł, zatem koszt ogrzewania całego domku szacuje się na ponad 3000 zł za sezon.
Drewno
Musi być liściaste. Sosna jest zbyt smolista, co może spowodować zaklejenie komina. Brzoza łatwo się pali, daje piękny płomień, ale niestety jest o połowę mniej wydajna niż twardsze gatunki drewna. Nadaje się raczej do palenia dla ozdoby niż wywołania efektu cieplnego. Najlepsze rodzaje drewna to dąb, buk i akacja. Chociaż trzeba wiedzieć, że akacja wydziela ostry dym i lubi wbijać drzazgi w palce podczas wkładania szczap do kominka. Najlepiej, gdy drewno ścinane jest zimą – wówczas nie zawiera soków przeszkadzających w paleniu. Musimy także dysponować sporym miejscem na dworze, gdzie by można składować drewno i jednocześnie je suszyć, najlepiej przez 2 sezony.
Choć rozgrzany kominek jest w stanie spalić nawet całe pnie, to jednak do rozpalania bądź uzyskania wyższych temperatur przy mroźnych zimach trzeba pnie porąbać przynajmniej na 4 ćwiartki. Tu ciekawostka. W naszym rejonie nawet ludzie wychowani w lesie nie znają innego sposobu rozłupywania drewna jak przy użyciu siekiery. To dobre narzędzie, choć trochę niebezpieczne, wymagające wprawy i przygotowania. Zbyt forsowne rąbanie bez wcześniejszego treningu może się skończyć naciągnięciem mięśni kręgosłupa. Poza tym tylko świeżo ścięte drewno łatwo się rąbie – np. akacja po miesiącu jest twarda jak skała.
Na zachodzie Polski prawie w każdym gospodarstwie do rąbania drewna używa się krótkiego szerokokątnego świdra, nakładanego na oś masywnej stolikowej piły tarczowej, do której dopasowane są dwie prowadnice. Wystarczy położyć pniak na prowadnicach i popchnąć lekko w stronę świdra. Ten, wkręcając się klinowatym kształtem wzdłuż pnia, automatycznie rozłupuje go. Takie świdry można kupić w Niemczech dosłownie za kilka euro. Szkoda, że u nas są tak mało znane.
Rozpalanie
Jeśli ktoś pali w kominku cały sezon, na okrągło, to wie, że tradycyjne rozpalanie zabiera zbyt dużo czasu.
Patent pana Marka to rozpalanie... ropą. Uwaga! Ropa może wybuchnąć (a benzyna zrobi to na pewno). Pan Marek zauważył jednak, że tylko ropa kupiona na stacji benzynowej Shell, w odróżnieniu od tej z innych stacji, nie wybucha i pali się bardzo łagodnie. Wystarczy zatem na spodzie kominka ułożyć drobniejsze kawałki drewna i polać je ropą z Shella, wylewając około 1/3 szklanki. Na tę warstwę układa się kolejne warstwy drewna tak, by na wierzchu były coraz grubsze kawałki. Teraz mozna je podpalić, by zaledwie po 2 minutach cieszyć się już sporym płomieniem. Po solidnym rozpaleniu i rozgrzaniu pieca zmniejsza się dopływ powietrza, by utrzymać mniejszy, ale długo palący się płomień.
Załadowany do pełna kominek wymaga dokładania nowych szczap co 2 do 5 godzin. Łącznie w ciągu doby zużywa się około 2 do 3 koszyków drewna. Na noc zmniejsza się dopływ powietrza do minimum, co pozwoli utrzymać płomień kilka godzin, a potem zostawić żar do rozpalenia następnego wsadu. Dobrze, jeżeli dom ma masywne ściany, umożliwiające dużą akumulację ciepła. Zapewni to wolniejsze zmiany temperatury po wygaśnięciu ognia w kominku.
Pan Marek celowo nie uprząta popiołu codziennie. Grubsza warstwa popiołu na dnie kominka pozwala utrzymać wewnątrz drobiny żaru nawet po 8 godzinach. To zupełnie wystarcza do rozpalenia następnego wsadu. W popiele z żarem umieszcza się drobne szczapki, a na nich grubsze. Te rozpalają się już same, bez konieczności stosowania podpałki.
Popiół
Po spaleniu drewna pozostaje bardzo niewiele popiołu. Po tygodniowym paleniu 24 godziny na dobę uzbiera się go zaledwie pół reklamówki. Najlepiej zebrać popiół do metalowej miseczki, aby mógł całkowicie wystygnąć. Potem, o ile drewno zostało dokładnie spalone, można go rozrzucić po ogrodzie zamiast wapna. Jest to doskonały nawóz, silnie zasadowy, a więc odkwaszający. Niedopalone kawałki można ponownie wrzucić do kominka.
Plusy i minusy
Jeden raz w ciągu 10 lat panu Markowi przydarzyło się, że na skutek wiatru i niskiego ciśnienia na dworze dym zaczął się cofać do mieszkania. Do sytuacji tej doszło akurat w nocy, kiedy drewno paliło się mniejszym płomieniem. Na szczęście dym z drewna nie zawiera trującego czadu, więc skończyło się jedynie na półgodzinnym wietrzeniu mieszkania. Najlepiej jednak zamontować w pobliżu czujkę przeciwdymową.
Ważne jest, aby kominek zlokalizować w blisko geometrycznego środka domu. Jeżeli ulokujemy go na skraju, to w jednym końcu domu będzie gorąco, a w drugim chłodno. Im dalej od kominka, tym temperatura niższa. Kolejnym problemem jest sytuacja, gdy musimy wyjechać na kilka dni. Wtedy trzeba posiłkować się alternatywnym ogrzewaniem, żeby w domu nie zamarzły kwiaty ani woda w rurach. Wszystkie minusy rekompensują zalety. Radiesteci twierdzą, że płomień jednej świeczki spala „negatywną” energię w promieniu 6 metrów. Jaką moc musi mieć zatem płomień kominka? Trudno wytłumaczyć fizykę tego procesu, ale powietrze w domu ogrzewanym kominkiem jest znacznie lepsze do oddychania niż tam gdzie grzeją kaloryfery. Mniej suche. Być może inaczej zjonizowane.
Korzyścią jest także trudna do wyrażenia radość z oglądania żywego płomienia w domu. Szczególnie cenna, gdy nie pozwala ulec nastrojowi przygnębienia w zimne i pochmurne dni.
Arkadiusz Woźniak
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie