Reklama

102-latek i jego recepta na długowieczność

22/12/2015 11:35

Pan Franciszek Sądkiewicz z podkaliskiego Zagorzyna nigdy nie stosował żadnych diet. Jadł to, na co miał ochotę lub co mu przygotowała żona. Tak też jada i dzisiaj. Na budowach przepracował kilkadziesiąt lat. Alkoholu nigdy nie nadużywał, ale swoją „miodóweczkę” sporadycznie smakuje także teraz. Na zdrowie raczej nie narzeka. Jak twierdzi – tylko trochę sił mu odjęło i daje znać o sobie reumatyzm. Mimo że ma 102 lata nie zrezygnował z pracy. Na swój użytek hoduje kury, króliki i ma małą pasiekę

Jadąc na spotkanie z panem Franciszkiem Sądkiewiczem, wiedziałem tylko, że mieszka w Zagorzynie (gmina Blizanów). Nie wiedziałem, w jakiej jest kondycji fizycznej i psychicznej. Liczyłem, że wiele dowiem się w miejscowym sklepie. Z doświadczenia wiem, że placówki handlowe na wioskach są najlepszym źródłem informacji. – Pan Sądkiewicz ma się bardzo dobrze, zdarza się, że osobiście bywa w naszym sklepie. A jego kondycja psychiczna? Przekona się pan sam. Jestem pewna, że zagada pana – stwierdziła moja rozmówczyni ze sklepu w Zagorzynie. Okazało się, że mieszka po sąsiedzku. Niezapowiadany stanąłem w drzwiach jego domu. Otworzyła mi przemiła starsza pani. Po wyjaśnieniu, że chcę umówić się z panem Franciszkiem na rozmowę, stwierdziła krótko: – Nie ma co czekać i specjalnie umawiać się, zapraszam, mąż na pewno zgodzi się na rozmowę. Weszliśmy do kuchni. Przy stole siedział mężczyzna w dojrzałym wieku, który jadał kanapki z kiełbasą. Niepostrzeżenie zerknąłem do kolejnego pokoju, czy aby tam nie siedzi mój bohater. Nikogo nie zauważyłem, czyli był nim  ten siedzący przy stole. Nie pomyślałbym, że ma ponad sto lat, dałbym mu kilkadziesiąt lat mniej. Z pewnością zmyliło mnie to, co jadł. Wyobrażałem sobie, że osoby w tym wieku jadają jakieś mleczne zupki, co najwyżej gotowane mięsko, ale nie kromki chleba obłożone kiełbasą. 

Do jedzenia nie przywiązywałem dużej wagi
Pan Franciszek stwierdził, że tak naprawdę nigdy nie zwracał uwagi na to, co jadł, co jest zdrowe, a czego należy unikać. – Przez całe życie jadłem to, co mi smakowało. Były też takie czasy, że aby przeżyć jadłem to, co dali i ile dali. To było w latach II wojny światowej, kiedy zostałem wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec (Bawaria). Często zdarzało się, że karmiono nas lurą, zwaną zupą, którą nieraz gotowano z nadgniłej czy przemarzniętej brukwi. Zdarzało się, że na obiad dostawaliśmy trzy czy cztery małe, najgorszego sortu, nieokraszone ziemniaki – w obierkach. Obecnie jadam wszystko, na co mam ochotę, lub też to, co przygotuje żona. Tyle że aby poczuć się sytym, wystarcza mi zjeść niewiele – powiedział pan Franciszek. – Jednak ma swoje ulubione danie, to jest żurek. Jak go ugotuję, to potrafi zjeść go sporo – dodała pani Wanda, jego żona. Jest drugą żoną. Pierwsza dawno zmarła. Miał z nią syna i córkę. Z obecną poznali się, kiedy po sąsiedzku budował dom. Była wdową i nic nie stało na przeszkodzie, by zawrzeć związek małżeński. – Kiedy się poznaliśmy, nie chwalił się swoim wiekiem, a między nami jest duża różnica. On rodził się w 1913 roku, a ja 30 lat później. Jak widać ta różnica nie przeszkodziła w tym, abyśmy wspólnie układali sobie życie – powiedziała pani Wanda.

Życie zawodowe spędziłem na budowach
Pan Franciszek z zawodu jest murarzem. W swoich opowieściach często powraca do okresu, kiedy pracował na budowach. Ma doskonałą pamięć i jak z rękawa wymienił mi najważniejsze obiekty, które są jego dziełem. – Zawsze miałem dobry zespół pracowników. Byliśmy profesjonalistami. Znaliśmy się na swojej robocie, nie było mowy, by odwalać fuszery. Nie dopuszczałem też, by w czasie roboty pić alkohol. A przecież taka opinia ciągnie się za budowlańcami do dzisiaj. Nic dziwnego – przez lata wielu murarzy pracowało na taką opinię. Byliśmy inni. Dlatego ja i moi pracownicy cieszyliśmy się szacunkiem, a od roboty nie mogliśmy się opędzić – opowiadał. Pani Wanda wierszykiem podsumowała wypowiedź męża o budowlańcach: – Murarz jedyny, murarz kochany. Murarz na świecie ze wszystkich najbardziej znany. Bo u murarza tyle życia, czym więcej forsy, tym więcej picia.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Smithg973 - niezalogowany 2015-12-31 00:49:24

    Fantastic beat ! I wish to apprentice while you amend your website, how can i subscribe for a blog web site? The account aided me a acceptable deal. I had been a little bit acquainted of this your broadcast offered bright clear concept begebkccgeddeecg

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Johnd473 - niezalogowany 2015-12-31 00:49:06

    I truly appreciate this post. I"ve been looking all over for this! Thank goodness I found it on Bing. You"ve made my day! Thanks again! eebdddgkeaed

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Johnc14 - niezalogowany 2015-12-31 00:49:03

    I just like the helpful information you provide on your articles. I will bookmark your blog and test once more here frequently. I"m moderately certain I will learn many new stuff right here! Best of luck for the next! kaecdakdafdd

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    zdrówko - niezalogowany 2015-12-28 17:59:06

    No cóż powiedzieć, człowiek o żelaznym zdrowiu, choróbska go sie nie imają. Musi mieć niesłychane zdrowe organy, jego geny muszą być wyjątkowe.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do