Co się stało po uwolnieniu zawodu pośrednika?

Rozmowa z Andrzejem Pióreckim, prezydentem Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości

– Przed wejściem ustawy o uwolnieniu zawodów na łamach „Życia Kalisza” publikowaliśmy wywiad z Michałem Czarnkiem, w którym rozważane były konsekwencje wprowadzenia tej ustawy. Od tego czasu minęło już wiele miesięcy, więc pierwsze skutki są już znane.
– Po wejściu ustawy o uwolnieniu zawodów zaczęły się formować nowe struktury pośredników i zarządców, którzy wcześniej w ogóle nie byli związani z tym rynkiem. Stworzył się nowy rynek pracy, do którego dotarli ludzie, którzy często nie mają zielonego pojęcia o tym zawodzie.

– Czy nie krzywdzi pan kogoś opinią, że wszyscy, którzy nie podeszli do egzaminu, kompletnie nie mają o branży pojęcia?
– Nie wszyscy. Chodzi mi o tych, którzy myśleli, że można wykonywać ten zawód bez przygotowania. Konsekwencją są nowe sprawy sądowe skarżących się klientów. Stwierdzam, że z tego powodu ucierpiał wizerunek pośrednika, tym bardziej że nikt nikomu nie broni zdobywać uprawnienia zawodowe. Tym bardziej że jako Polska Federacja przyjęliśmy zasadę, by oferować kształcenie. Jest to ważne choćby dla samego bezpieczeństwa transakcji naszych klientów. Kolejną konsekwencją jest to, że część nowych, nieprzygotowanych podmiotów zwyczajnie odpadła, tylko szkoda, że wcześniej zrobiły komuś krzywdę.

– Czy dobrze rozumiem, że obecnie ja, dziennikarz, od jutra mogę być pośrednikiem obrotu nieruchomościami?
– Tak, od jutra może pan być pośrednikiem, ale zakładam, że pan ma świadomość, że jest to zawód, do którego należy się przygotować, gdyż będzie chciał pan świadczyć usługi rzetelnie. Niestety, wiele podmiotów, które teraz powstały, jest do tego kompletnie nieprzygotowanych. Mało tego – ich działalność ogranicza się jedynie do kojarzenia stron. Im się wydaje, że jeśli znajdą kupującego, to to jest koniec ich pracy, a to jest najbardziej błędne pojęcie, jakie może być. Pośrednictwo w obrocie nieruchomościami to jest cały zespół czynności.

Więcej w Życiu Kalisza